RG tom 1: RIJAD NAD SEKWANĄ


Mieszanka etniczna, którą obserwujemy w największych światowych metropoliach, nikogo już dziś nie dziwi. Dlatego silna pozycja kultury islamu w stolicy Francji usprawiedliwia przewrotne nazwanie Paryża jednym z najnowocześniejszych miast Azji, jednocześnie stolicą Arabii Saudyjskiej – Rijadem. Tym bardziej, że akcja komiksu zatytułowanego „Rijad nad Sekwaną” osadzona jest na śledztwie dotyczącym działań grupy przemytników powiązanych z islamistami. Główny bohater historii jest pracownikiem RG – francuskich służb wywiadowczych i to jemu powierzona zostaje politycznie delikatna sprawa.

Co nie pozostaje bez znaczenia w przypadku tego komiksu, obecny na okładce i w stopce Pierre Dragon (zbieżność imienia i nazwiska z głównym bohaterem komiksu w żadnym wypadku nie jest przypadkowa) to były mundurowy, który całe życie poświęcił na chwytanie przestępców – najpierw jako funkcjonariusz policji, potem jako agent biura służb wywiadowczych. Dlatego też zarys scenariusza jego autorstwa, nad którym pracował z doskonale rozumiejącym język komiksu Frederikiem Peetersem, jest niesamowicie autentyczny, może nawet aż do przesady realistyczny. Ów fakt dobrze odzwierciedla sformułowanie padające z ust przełożonego głównego bohatera. Brzmi ono: „Nie zapominaj, że nie pracujemy dla obywateli… Pracujemy dla polityków…” Wydaje się, że przekazanie szerszemu gronu odbiorców tego typu prawd – trochę bolesnych dla społeczeństwa i stawiających byłych mocodawców autora w nienajlepszym świetle – przyświecało Dragonowi podczas pracy nad albumem.

Jakżeby inaczej, ów surowy realizm niejednokrotnie kłóci się z wyobrażeniami przeciętnego obywatela na temat pracy policjantów czy agentów wywiadu. Śledztwo, wokół którego zawiązuje się fabuła pierwszego albumu serii, rozpisane zostało na długie godziny obserwacji podejrzanych, codzienne rozmowy agentów, żmudne poszukiwania jakichkolwiek wskazówek przybliżających do rozwiązania prowadzonego dochodzenia. Jednym słowem: RG z kryminalnego komiksu francuskich twórców dalekie jest MI6 z sensacyjnych amerykańskich filmów poświęconych misjom agenta o kryptonimie 007. Dla jednych to plus, innych może to jednak zniechęcić. Mnie tego typu narracja przypadła do gustu.

W nieśpiesznie posuwającej się naprzód akcji znalazło się wiele miejsca na osobiste życie głównego bohatera. Ujmując je w jednym słowie: jest ono porażką. Zarówno jako mąż i ojciec, Pierrot Dragon nie sprawdza się. A jednak realizuje swoje dziecięce marzenia. Jak się okazuje, przyjaciel jego ojca przestrzegał go, że „być policjantem to nie tylko zabawa dużym pistoletem”, lecz nie to było priorytetem dla chłopca zapatrzonego w dorosłego funkcjonariusza, przypominającego mu telewizyjnych idoli. Jak sam powiedział: „Ja nie chcę bawić się dużym pistoletem… Ja chcę zatrzymywać niedobrych…”

Odpowiedzialny za kształt komiksu Peeters potrafił nie tylko oddać emocje rysujące się na twarzach pojawiających się w historii bohaterów. Posługując się w miarę realistyczną, choć w rzeczywistości dość umowną kreską, odnalazł również miejsce na pokazanie tętniącego życiem miasta, w którym rozgrywa się akcja „RG”. Paryż obecny na planszach jego autorstwa jest miastem, w którym podobne śledztwo faktycznie mogło mieć miejsce. Bogata i żywa, zmieniająca się w zależności od sytuacji paleta barw, nadaje rysunkom unikalnej plastyczności.

Niejako zupełnie na marginesie, chciałbym napomknąć, że „RG” jest bardzo solidnie wydanym albumem. Po zakończeniu jego lektury miałem wręcz wrażenie, że forma i jakość zaprezentowania czytelnikom tej historii przerosła samą jej treść, a komiks, który odstawię na półkę, na pewno będzie na niej ładnie wyglądał, na pewno będzie mi się kojarzył z solidną oprawą, ładnym papierem, ale niekoniecznie szybko sięgnę po niego ponownie. Przykładając się do publikacji, wydawnictwo Mroja dało wyraz dbałości o czytelnika, próbując przy tym oczarować go opakowaniem (twardą okładką) niezłej – bo wcale nie wybitnej – historii. W tego typu sytuacjach zastanawiam się czasem, czy nie jest to przerost formy nad treścią, choć jako miłośnik komiksu, zawsze jestem zadowolony z dobrze wydanych albumów.

Koniec końców, to jednak fabuła ma decydujący wpływ na odbiór tego albumu. I owszem, czyta się go bardzo dobrze. Co więcej: „Rijad nad Sekwaną” to komiks świetnie rozpisany na kadry, czego słusznie można było oczekiwać po Frederiku Peetersie. Zastanawiam się tylko, czy konstruując zasugerowaną przez Dragona intrygę, zawiązując ją wokół wciągającego uwagę śledztwa, Peetres zdawał sobie sprawę, że zbytnie uproszczenie jej rozwiązania może postawić pod znakiem zapytania cały sens zagłębiania się w jej meandry. Rozumiem, że tak niejednokrotnie wygląda policyjne śledztwo, że z dużej chmury pada mały deszcz, że życie członka agencji wywiadowczej nie jest pasmem spektakularnych akcji kończących się kilkoma równie spektakularnymi wybuchami, co pozwoliłem sobie zaznaczyć już wcześniej – podkreślając niewątpliwe zalety tego komiksu – ale moja rosnąca w trakcie lektury potrzeba spektakularnego zakończenia nie została zaspokojona. Mimo wszystko nie będę się zastanawiać, nim wydam pieniądze na kolejny album serii. „RG” przekonało mnie właśnie brakiem wyczekiwanej wisienki na przysłowiowym torcie i postawieniem większego akcentu na aspekcie ludzkim, a nie tym związanym z tanią sensacją. Dlatego cieszę się, że Mroja wyda niebawem „Bangkok-Belleville”.

Jakub Syty

„RG” tom 1: „Rijad nad Sekwaną”
Tytuł oryginału: „RG” tome 1: „Riyad-sur-Seine”
Scenariusz: Pierre Dragon, Frederik Peeters
Rysunki: Frederik Peeters
Tłumaczenie: Katarzyna Sajdkowska
Wydawca oryginału: Gallimard – Bayou
Data wydania oryginału: 05.2007
Liczba stron: 112
Format: 16,8 x 24 cm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 69,90 zł