MXYZPL… MXYZPK… MYX… MXZYPTLK

ARTYKUŁ O TYM MAŁM KOLESIU Z SUPERMANA!


Batman i Superman cieszą się opinią najbardziej rozpoznawalnych superherosów na świecie. Jeśli spytać pierwszego lepszego przechodnia o coś na ich temat, ten odruchowo będzie wiedział, że Batman nazywa się Bruce Wayne, że zabito mu rodziców, że ma lokaja i pomocnika Robina, a Superman ukrywa się jako reporter Clark Kent, ma dziewczynę Lois, jego planeta zrobiła „BUM!” i jest taki fajny zielony kamyk, od którego traci swoje moce… Co tu kryć, obaj na dobre wbili się w światową pop-kulturę, również poprzez mnogie adaptacje i parodie, zatem posiadanie ogólnego pojęcia o tym, co to za jedni, nie jest czymś, co wymagało trzymania w ręku komiksu z nimi w roli głównej.

Teraz zmieńmy na moment pytanie do przypadkowego przechodnia i zapytajmy o wymienienie przeciwników dwójki superbohaterów…

Przeciwnicy Batmana? A proszę! Joker, Kobieta-Kot, Pingwin, Człowiek Zagadka, Dwie Twarze, „Dziadek Mróz”, czy jakoś tak – grał go Terminator, i ten facio z workiem na głowie…

No ładnie (w sensie pozytywnym)! A teraz jeszcze poproszę o wrogów Supermana!

Eee…. emm… taki łysy koleś, na „L”, co chciał przejąć władzę nad światem bodajże i… eee… był ktoś jeszcze?

No ładnie (w sensie negatywnym)!

Ale nie ma co się dziwić. Zbiór wrogów Batmana ma to do siebie, że niezwykle dobrze zapada w pamięci. Pomijam Jokera, który stał się niemal ikoną dobrze rozpoznawalną poza komiksowym światkiem, ale wystarczy popatrzeć na resztę… Wymienione wyżej osobowości mają barwne – pozwalające ukazać postać zarówno w świetle komicznym, jak i niezwykle tragicznym i przejmującym – groteskowe wyglądy (Pingwin, Dwie Twarze), bądź stroje (Człowiek Zagadka, Szalony Kapelusznik, Strach na Wróble), a i w samych ich pseudonimach jest coś chwytliwego.

Popatrzmy teraz na wrogów Supermana i sprawa prezentuje się o wiele mniej ciekawie. Jasne, mamy doskonałą postać Lexa Luthora (którego kojarzy sobie każdy, jak nie z imienia, to z wyglądu, a prawie każda odsłona filmowa przedstawia go jako głównego antagonistę Człowieka ze Stali, tak jakby innych złych ludzi na świecie nie było), jednak reszta prezentuje się w większości dosyć drętwo. Gdzie szukać winy? Niestety w samej postaci bohatera.

Superman ma mocy bez liku i to dosyć potężnych mocy. Jak nie wypchnie Ziemi z orbity, to zacznie wokół niej latać tak szybko, że czas zacznie się cofać (nawet nie próbujcie rozgryźć, jak to działa – zaufajcie mi, mózg będzie was boleć). Starcie z nim jest szczerze odradzane, bo jeśli nie masz pod ręką bryłki Kryptonimu, by ją cisnąć herosowi między oczy i uciekać, to lepiej się od razu poddaj, bo nic sensownego nie wymyślisz. O ile Superman „dostał w przydziale” swoją dawkę stricte myślących przeciwników (wspomniany Luthor i inne Toymany), jego twórcy starali się o wrogów, którzy będą sami w sobie stanowili wyzwanie dla jego mocy i przynajmniej na parę stron zapewnią porządną walkę. Mamy więc przeciwników o tych samych mocach, na przykład równych siłą Człowiekowi ze Stali (Zod, Bizzaro, Superboy-Prime, Doomsday), wrogów samą swoją obecnością będących zabójczymi dla superbohatera (Metallo, Parasite, Kryptoniteman) czy też bożyszcza z podporządkowanymi im całymi planetami pełnymi posłusznych wojsk i hordami sprzymierzeńców (Darkside, Mongul). Ciężko twórcom skupić się na ciekawej osobowości, jeśli większą uwagę muszą przyłożyć do tego, jak wielkie manto dana postać jest w wstanie spuścić naszemu protagoniście, nie będąc jednocześnie odgrzewanym kotletem oklepanych schematów. Jak się jednak okazuje i w galerii wrogów Supermana można doszukać się niezwykle unikatowych postaci i tu do gry wkracza bohater niniejszego artykułu, jakim jest chochlik z piątego wymiaru, Pan Mxyzptlk (czyt. Miks-jez-spit-lik).

Postać ta często źle kojarzy się fanom i nie jest to bezpodstawne, gdyż początki miała jak najbardziej kiczowate. Gdy Mxyztplk (jak słusznie zauważyliście od razu, „t” i „p” w imieniu było zamienione miejscami z późniejszą wersją) pojawił się po raz pierwszy w „Supermanie” # 30 w 1944 roku, był niczym innym, jak komiczną i dosyć infantylną postacią. Ot, zabawny ludek z głową niczym Elemer z Królika Bugsa i magicznymi mocami, pozwalającymi mu istnieć w naszym świecie niczym postać z kreskówek, zahaczający też nieco o leprikony (skrzaty) z irlandzkiego folkloru. Czas swój spędzał na płataniu złośliwych psikusów i obrzydzaniu porządnym obywatelom ich życia, aż zjawił się Superman, który kolejno zniweczył wszystkie „żarty” Mxyztplka i zagadał przybysza, który zdradził mu, że zostanie odesłany do swojego wymiaru, jeśli tylko powie magiczne słowo (którym się okazuje być jego imię wymówione wspak). Zły ruch, gdyż Superman z dziecinną łatwością go zmanipulował, by ten je wypowiedział i… „PUF!” – problem z głowy. Lecz, jak się okazuje, nie na długo. Na końcu komiksu bowiem znajdowała się notka, że jeśli czytelnicy chcieliby ujrzeć ponownie tę postać, niech dadzą o tym znać wydawcy.

Listy od fanów posypać musiały się w dużych ilościach, gdyż trzy miesiące później Mxy powrócił, siejąc popłoch, zaś pod koniec każdej historii dając się mniej lub bardziej sprytnym podstępem wysłać z powrotem do piątego wymiaru. I tak w koło Macieju. Z drugiej strony nie jest do końca pewne, czy to tak naprawdę fani zadecydowali o dalszych powrotach Mxyzptlka (piszę to z późniejszej perspektywy patrząc). Komiksy powstawały na wiele miesięcy wcześniej, nim zostały opublikowane, więc prawdopodobieństwo jest duże, że druga historia z Mxyzptlkiem była już skończona przed ukazaniem się tej pierwszej.

Jakkolwiek by nie było, Mxy regularnie powracał, z czasem zmieniając kompletnie swój wygląd na nieco bardziej „kosmiczny”, zachowując wyłącznie melonik i dużą łysawą głowę. Stracił też nieco na swojej surrealnej naturze (w swoim pierwszym występie był niczym z gumy), stał się również bardziej złośliwy. Warto pamiętać, że gdy Batman „doczekał się” Robina, niebawem każdy superheros dostał swojego młodocianego pomagiera. Podobnie niedługo po pojawieniu się Mxyptlka, Batman został „obdarowany” swoim własnym pasożytem z innego wymiaru w postaci Bat-mite’a (który w odróżnieniu od Mxy’ego nie był antagonistą, a zagorzałym fan boyem). W życiu Fantastycznej Czwórki, na ten przykład, pojawił się Imposible Man.

Przeciętne intrygi Mxyzptlka dalekie były od złowieszczych knowań Brainiaca czy Luthora, jednak potrafiły „zaoferować” Supermanowi naprawdę ciężkie chwile. W jednej historii dowcipniś sprawia, że na świecie znikają wszystkie samogłoski, co niczym biblijna wieża Babel wywołuje zamęt i chaos, powodując katastrofy na lotniskach, etc. Innym razem dochodzi do podobnego zamieszania, gdy Mxy przyczepia się do kilkuletniej siostrzenicy Lois i widząc, że dziewczynka lubi kłamać, oferuje pozamieniać wszystko, co sobie zmyśli, w rzeczywistość. Definitywnie „Kltpzyxm” musiało być powszechnie używanym zwrotem w świecie Zrrrf (nazwa, jaką z czasem zyskał „piąty wymiar”), gdyż Mxyzptlk dawał się podchodzić niekiedy najbanalniejszym podstępom i nie miał problemu z odruchowym odczytaniem słowa, gdy to było podane mu do przeczytania między innymi wyrazami (w odróżnieniu od łamiących sobie język czytelników).

Postać ta bywała pożyteczna, choć w cudaczny jak na ową epokę sposób. W historii opowiadającej o początkach jej kariery, Supergirl (Lana) w pewnym momencie traci swoje moce, a następnie niespodziewanie je odzyskuje. Jak to się dzieje? Otóż – jak twórcy wyjaśniają w cztero-kadrowej retrospekcji – chcąc upokorzyć Supermana, Mxyzptlk wpadł na pomysł, że da jakiejś kobiecie potężniejsze moce od jego mocy (co oczywiście straszliwie upokorzy Supermana, ponieważ… Jakieś kompleksy?). O ironio, widząc pierwszą lepszą dziewczynę, którą była właśnie Lana w stroju Supergirl, obdarował ją nieświadomie jej dawnymi mocami, po czym wyjaśniając czytelnikowi, że w odróżnieniu do jego typowych czarów, akurat ten nie przestanie działać, gdy skrzat wróci do swojego wymiaru…. znika. Każdy by się spodziewał, że dowcipniś pozostanie na miejscu, by nacieszyć się tym „nikczemnie diabolicznym” planem (i przy okazji wyjaśni, co go tak rajcuje w myśli, że teraz będzie miał aż dwoje superherosów na głowie), ale lata 60. były dziwnym okresem. Warto też zaznaczyć, że w tej historii Mxyzptlk odsyła się do swojego wymiaru jedynie myśląc słowo „KLTPZYXM”. Być może Superman niepotrzebnie tak wysila szare komórki?

Z czasem czytelnicy dowiedzieli się nieco więcej o piątym wymiarze (Zrrrf), gdzie – jak się okazuje – Mxyzptlk jest poszukiwanym kryminalistą. W jednej historii rozgniewany Superman postanawia dać skrzatowi nauczkę i sam przenosi się do jego świata i zaczyna obrzydzać mu życie, dla odmiany stawiając Mxy’ego w sytuacji, gdzie ten musi wypędzić „intruza” ze swojego świata. W pewnym momencie pojawiła się również dziewczyna Mxy’ego – Gsptlnz (w wersji animowanej jej imię jej było wymawiane „Gis-pi-kli-snez”), a w ostatniej historii jego kuzyn – Nzykmulk (nie pytajcie, jak to się wymawia). Nzykmulk był starszy i o wiele bardziej doświadczony od Mxy’ego, a co za tym idzie o niebo potężniejszy i podlejszy, zniewalając kuzyna, jak i superbohatera w stworzonym przez siebie surrealistycznym świecie. W celu pokonania wspólnego wroga, dwójka została zmuszona połączyć swoje moce, co na swój sposób kończy się zawieszeniem broni i jako-taką przyjaźnią między obojgiem.

Pierwszą i skuteczną próbą nadania bardziej mrocznego charakteru Mxyzptlkowi był komiks Alana Moora „Whatever happened to the Man of Tomorrow”, zaliczany do tak zwanych imaginary stories (czyli historii, które nie wydarzyły się w głównym kontinuum). Co ujawnia w nim sam Mxyztplk – rysowany w o wiele bardziej złowieszczy sposób – okazuje się, że odwiedzał nasz wymiar od dawna. Najpierw spełniał dobre uczynki, później spróbował bycia psotnym, ale teraz mu się to znudziło i postanowił być po prostu „zły”. Wyśmiewa Supermana pytając, czy naprawdę sądził, że potężny mag z innego wymiaru ma wygląd małego ludzika w śmiesznym kapelusiku, po czym przybiera swoją prawdziwą, monstrualną postać, której wyglądu nawet bohaterowie nie są wstanie do końca określić, bo jest dosłownie „pięciowymiarowa”. Ta wersja Mxyzpltlka zostaje ostatecznie zniszczona na końcu historii, gdy rozrywa się na pół. I tak jedna połowa zostaje odesłana do Phantom Zone przez Supermana, druga trafia z powrotem do swojego wymiaru.

Ponieważ, jak to w świecie DC bywa, nastąpił kryzys, Mxy został odświeżony. W zupełnie nowej wariacji pojawił się w „Supermanie” #11, w której nareszcie przestaje być głupiutką i komiczną istotą. Początkowo, kryjąc się pod postacią mężczyzny imieniem Ben Deroy (anagram Marvelowskiej postaci Beyondera), namawia Lois, aby za niego wyszła, jednak Superman niebawem odkrywa jego prawdziwą formę. Ta inkarnacja, choć ciągle posiadająca poczucie humoru (w tym samym sensie, co posiada je Joker), jest o wiele bardziej przemyślana, inteligentna, wręcz szatańska. Mxypztlk staje się słowem, które sam ułożył, gdyż jego prawdziwe imię jest niemożliwe do wymówienia dla istot ludzkich, a jego moce są w naszym wymiarze nieograniczone, pozwalające mu na wszystko, co podpowie mu wyobraźnia, łącznie z zakrzywianiem czasu i manipulowaniem rzeczywistością. Piętą achillesową okazuje się jego pokręcony kodeks honorowy – niczym Riddler, który nie jest wstanie popełnić zbrodni nie informując o tym reszty świata zagadką, Mxyzptlk, jako ryzykant i hazardzista, nie jest w stanie siać chaosu na Ziemi, nie wybierając sobie człowieczka, któremu nie postawi warunku, dzięki któremu ten będzie mógł odesłać go do domu.

Ma to miejsce w pierwszej historii, gdzie Mxy informuje Supermana, że zniknie razem z efektami swojej wizyty, jeśli ten zdoła sprawić (ku chwale tradycji), by ten powiedział, napisał bądź przeliterował swoje imię wspak. Mxy zabawia się podpalaniem ludzi, ożywianiem budynków, czy zamienieniem Lois w manekina, aż Superman wreszcie skutecznie przechytrza go, podsuwając mu przed oczy maszynę do pisania piszącą od tyłu. Wszystko fajnie i pięknie, jednak, gdy po dziewięćdziesięciu dniach Mxy powraca i Superman kolejnym podstępem nakłania go do wymienia swojego imienia wspak, nie daje to efektu, ponieważ „tak było tylko za pierwszym razem”.

W tej odświeżonej wersji Mxyzptlk nie jest już podległy zasadom swojego świata, a utworzonemu przez siebie kodeksowi. Wraz z kolejnymi powrotami wymyśla wciąż nową zasadę – raz Superman musi sprawić, by ten pomalował swoją twarz na niebiesko, innym razem prześcignąć Flasha, bądź uderzyć Luthora (ktoś mógłby przypuszczać, że to ostatnie będzie dla niego frajdą). Jako żart Mxy ujawnia też, że okazyjnie nachodzi Fantastyczną Czwórkę w świecie Marvela, przyjmując inną formę (daje też wskazówkę, że chodzi o wspomnianego już Imposbile Mana).

Mxy nachodzi także Luthora, w którego osobie widzi najlepsze wyzwanie, jakie nasz świat ma mu do zaoferowania zaraz po Supermanie (In your face, Batman!), jednak ten wykazuje się wobec skrzata o wiele mniejszą cierpliwością. Pierwsze spotkanie między tą dwóją ma jednak skutki wręcz destrukcyjne, gdyż Mxy nieświadomie uczy się do tej pory obcego mu pojęcia, jakim jest… kłamstwo. Tak, najwyraźniej łamanie danego słowa i mówienie nieprawdy jest czymś, co nie istnieje w piątym wymiarze. Mxy tym samym daje upust nowo nabytej zdolności w historii z „Supermana” #496 (mój osobisty faworyt), gdzie zmienia całe miasto na swojej podobieństwo (LexCorp staje się MxCorp, Superman Mxymanem, etc.) i zmieniając historie, staje się jego burmistrzem.

W świecie Mxy’ego Luthor jest biedakiem z hakiem zamiast ręki, a co gorsza, tym razem Superman nie może być pewny, czy zasada, jaką ustala Mxy, jest prawdziwa czy też nie, gdyż ten kłamie! Nowo poznana „zdolność” napawa go fascynacją, a fakt, że w tej wersji jest o wiele bardziej sadystyczny i brutalny, nie pomaga sprawie. Po paru przejściach Superman proponuje jako zasadę przyłapanie Mxysptlka na kłamstwie, a ten uznaje, że można to zrobić ciekawiej. Sprawiając, że Luthor pojawia się na krześle elektrycznym, przemienia się w trojaczki, każdy z dźwignią podłączoną do krzesła i w klasycznej zgadywance Superman musi zadać jedno pytanie, wiedząc, że tylko jeden z trzech Mxyzptlków mówi prawdę, a następnie wybrać tego, który nie usmaży Luthora. Superman ostatecznie zgaduje poprawnie, przywracając wszystko do normy.

W nieco wcześniejszej historii Mxy wyposaża Luthora w czerwony Kryptonit, gdzie przy okazji dowiadujemy się, że nie musi być koniecznie świadom, że jakaś ustalona przez niego zasada została złamana. Mxyzptlk stawia Luthorowi warunek, że Superman nie może wiedzieć o jego współudziale, co jednak Lex łamie zdradzając wszystko Clarkowi Kentowi. Mxy oczywiście nie wie o tym, że Superman i Clark to jedna i ta sama osoba, co nie zmienia faktu, że zasada została złamana, nawet jeśli ten nie rozumie jak do tego doszło.

W późniejszych historiach Mxy poznał już prawdę o alter ego bohatera, jednak twórcy spróbowali podejść do niego jeszcze z innej strony. Mxyzptlk nie jest zły, a po prostu siejący zamęt, niekoniecznie celowo bądź świadomie. W ramach dobrego uczynku postanawia obdarzyć wszystkich mieszkańców miasta po jednym życzeniu na głowę i dowiedziawszy się, że Lois zerwała zaręczyny z Clarkiem, dokonuje serii prób w celu pogodzenia pary. Kusi Supermana, by wykorzystał swoje życzenie do sprawienia, aby Lois zakochała się w nim ponownie, jednak ten wiedząc, że to niesłuszne, wykorzystuje je do odesłania figlarza z powrotem do jego wymiaru. Jednak gdy para się godzi i decyduje się na ślub, Mxy pojawia się w swoich różnych formach, życząc dwójce wszystkiego najlepszego.

Mxy pojawia się ponownie, tym razem dla odmiany odwiedzając Lois i Clarka w trakcie pogrzebu. Początkowo obydwoje odbierają jego wygłupy się jako kpinę, jednak – jak niebawem się okazuje – podobnie jak kłamstwo, również pojęcie śmierci jest mu kompletnie obce – coś takiego zupełnie nie istnieje w jego świecie (co swoją drogą wiele wyjaśnia). O ile Clark jest mniej cierpliwy, Lois niczym małemu dziecku próbuje wyjaśnić Mxyzptlk’owi, że ludzie, którzy umierają nie powracają nigdy, jednak ten nie dowierza wiedząc, że Superman przecież powrócił (swoją drogą Lois wspomina, że taki wyjątek ma miejsce „raz na kilka tysięcy lat” robiąc aluzję do zmartwychwstania Jezusa). Mxy ostatecznie ma okazję poznać śmierć „z pierwszej ręki”, wskrzeszając Doomsday’a i ginąc w walce z nim… A w każdym razie ginąc na jakieś pięć minut, gdyż trafiając na „drugą stronę” spotyka siłę wyższą pod postacią obecnego wydawcy Mike’a Carlina, którego namawia do przywrócenia go do świata żywych.

Mxyzptlk doczekał się również solowego komiksu ze sobą w roli głównej, „New Year’s Evil: Mr. Mxyzptlk” #1, w którym stawił czoła bestii z dziesiątego wymiaru. Całość jest dosyć komiczną historią, w której Mxy skacze po różnych komiksach będących parodiami świata DC („Siostrzeńcy Lobo”, „Aquamintmen”), jednak całość okazuje się na ostatniej stronie tylko historyjką, którą opowiada Lois i Supermanowi.

Z ciekawszych późniejszych występów, Mxy odegrał swoją rolę w historii „Emperor Joker”, gdzie odwiedza Jokera, oferując mu 1% swojej mocy, ciekaw, co też ten z nią pocznie. Joker z łatwością „urabia” skrzata, by ten oddał mu 99% i biedny Batman, jak i reszta wszechświata, zostają zdani na łaskę wszechpotężnego szaleńca. Świat zostaje przerobiony na jego podobieństwo, Mroczny Rycerz zostaje codziennie uśmiercany w inny sposób, a Superman staje się przestępcą zamkniętym w Arkham. Z psychopatycznym umysłem Jokera pociągającym za sznurki, typowy chaos siany przez Mxyzptlka wydaje się nic nie znaczący, a czytelnik ma wreszcie okazję zobaczyć potencjał jego mocy wykorzystany w ekstremalnym stopniu (Ba! W jednym momencie Joker w ułamku sekundy sprawia, że na świecie znika cały kolor biały). Na szczęście, podobnie jak Mxyzptlk, Joker – chcąc nie chcąc – podlega pewnym własnym zasadom, a co za tym idzie, daje się zmanipulować Supermanowi i wszystko zostaje przywrócone do normy (swoją drogą owa historia będzie zadaptowana do odcinka serialu „Batman: The Brave and the Bold”, aczkolwiek twórcy najwyraźniej nie mają praw do postaci z Supermana, więc Mxyzptlk zostanie zastąpiony Bat-Mite’em, a Batman będzie musiał sobie poradzić w pojedynkę).

Z innych istotniejszych występów, w „Young Justice” #3 dowiadujemy się, że w młodości Mxy był dla odmiany niezwykle poważny, jednak pewne wydarzenia poprowadziły go do pokręcenia osobowości, z jakiej jest dzisiaj znany. W „Countdown”, gdzie zostaje przez Superboya Prime zmuszony do pomocy, dowiadujemy się, że odwiedziny Mxy’ego na Ziemi są przyczyną wielu znanych dziś z mitologii złośliwych bożków (np. Loki), a w „The Adventures of Superman” #646 figlarz zostaje uśmiercony kryptonitową strzałą, jednak jak to z tymi komiksami bywa, nic nie jest wieczne.

Mxyzptlk doczekał się roli stałego przeciwnika w wielu animowanych odsłonach przygód Człowieka ze Stali. Często pojawiał się w „Superfirends” (tu wymawiany jako „Miks-ill-plik), ale też zagościł na krótką chwilę w animowanym uniwersum Bruce’a Timma i Paula Diniego. Ten drugi darzył postać wyjątkową sympatią, uważając go za ulubionego z przeciwników Supermana. Po raz pierwszy „wrzucił” Mxyztplka już do „Batmana TAS”, gdzie w odcinku zatytułowanym „Deep Frezze” pojawia się on jako zabawka (choć nieco bardziej znanym kameo w tym odcinku jest Bat-Mite).

Mxy pojawia się w pełnej osobie w „Superman TAS” w odcinku pod tytułem „Mxyzpixilated”, będąc połączeniem swojej najstarszej wersji (wygląd) ze współczesną. Mxy zaczyna nachodzić Supermana pojawiając się w najbardziej niestosownych momentach, sprawiając, że tylko Kal-El pamięta, co miało miejsce. Biedny heros myśli, że traci zmysły, aż do momentu, gdy Mxy zjawia się w pełnej osobie i wyjaśnia Supermanowi, że nachodził Ziemię od wieków, będąc odpowiedzialnym za wszystkie legendy o dżinach, chochlikach i leprikonach, a do nadczłowieka przyczepił się dlatego, ponieważ widzi w nim wyzwanie. Bohater krytykuje fakt, że przybysz nazywa swoje poczynania „grą”, gdyż gra powinna mieć zasady, więc (podobnie jak w po-kryzysowej wersji) Mxy daje Człowiekowi ze Stali zasadę, którą jeśli złamie, ten zniknie na dziewięćdziesiąt dni. Jest nią oczywiście powiedzenie imienia wspak. Paul Dini wiedząc, że ciągle powroty Mxyzptlka mogłyby się zrobić monotonne, streszcza wszystkie starcia dwójki bohaterów w jednym odcinku, robiąc zabawą paradę scen, w których Mxy powraca, będąc po sekundzie przechytrzonym i skłonionym do powiedzenia swojego imienia wspak (swoją drogą w toku akcji odcinka mija ponad rok czasu). Ostatecznie w punkcie kulminacyjnym Mxy odwiedza nasz wymiar po raz ostatni oznajmiając Supermanowi, że jeśli ten tym razem sprawi, by skrzat powiedział magiczne „Kltpzyxm” dwa razy pod rząd, odejdzie na dobre, jeśli jednak pokona herosa, ten zostanie jego niewolnikiem… Jak to się kończy, nie zdradzę, zaznaczając, że omawiany odcinek jest definitywnie jedną z najbardziej komediowych odsłon całego animowanego uniwersum DC i co chwila puszcza oczko w stronę fanów.

Mxy powrócił jeszcze w jednym odcinku („Little Big Head Man”), gdzie obrócił przeciwko Supermanowi obecnie pokojowo nastawionego Bizzaro, jednak choć całość niezła, nie ma tego potencjału, co wcześniejszy występ Mxy’ego. Dowiadujemy się co prawda, że w tej wersji w świecie Zrrrf nie tyle nie ma pojęcia kłamania i łamania danego słowa, co uważa się je za najgorsze z możliwych zbrodni. Mxy dopuszcza się wykroczenia nie dotrzymując Supermanowi słowa, że nie powróci więcej go nachodzić, za co zostaje osądzony i skazany na tym czasową banicję ze swojego wymiaru (bez swoich mocy), jednak jakie są jego dalsze losy nie wiadomo. Co prawda Paul Dini planował odcinek o Mxyzptlku w „Justice League”, ale ostatecznie zaniechał tego, nie mogąc znaleźć pasującego pomysłu, nie mniej biorąc pod uwagę, że szkodnik pojawia się w jednym odcinku między innymi wrogami Supermana jako makieta treningowa, można być pewnym, że ciągle daje się mu regularnie we znaki.

Zupełnie niepodobna z wyglądu wersja Mxyzypltka pojawia się w świątecznym odcinku aktorskiego serialu „Lois i Clark: Nowe przygody Supermana” (choć z ciekawym planem zamknięcia świata w pętli czasowej, a’la „Dzień Świstaka”, sprawiając, że z każdym obrotem ludzie tracą coraz więcej nadziei i zaczynają umierać), a w odcinku „Smallville” pojawia się jako student z wymiany – Mikhail Mxyzptlk… Niestety, w wersji, która nie ma z postacią specjalnie wiele wspólnego, ponad imię. Fakt, że posiada magiczne moce (umożliwiające mu kontrolować ludzi słowami) i w jednej scenie bohaterowie znajdują o nim potrzebne informacje, wpisując jego imię od tyłu w wyszukiwarkę Google.

Co ciekawe, podobnie jak Brainiac i Supergirl, Mxyzptlk miał się pojawić w trzeciej odsłonie kinowego „Supermana”. Pomysł co prawda nie ruszył nigdy ponad treatment, ale jak z niego wynika – Mxy miał zatrzymywać czas, zagrażać ludności śmiercionośnymi figlami i nękać bohatera logicznymi zagadkami (zachowanie pokroju Riddlera), aż ten ostatecznie przechytrzyłby go, nakłaniając, by ten wypowiedział swoje imię w momencie cofania czasu do tyłu, co dla wszystkich na około brzmiałoby to tak, jakby powiedział je wspak i ostatecznie odesłało go do domu na dobre… Ktoś mógłby rozważać, czy owe zagranie jest logiczne, ale biorąc pod uwagę poczynania filmowego „Supermana”, byłoby to akurat jedno z mniejszych zmartwień, jeśli o logikę w cofaniu czasu w tej serii chodzi…

Cóż rzec, choć Mxyzptlk miał swoją liczbę kiczowatych występów, dał znać o sobie nie tylko jako godny dla Supermana przeciwnik, ale i jako bogata, wszechstronna i – co tu dużo mówić – całkiem barwna postać, będąca sporym urozmaiceniem w porównaniu do bardziej klasycznych łotrów, jakim na ogół stawiają czoła superboharerowie. Choć wielu fanów „wie lepiej”, chętnie bym zobaczył tą postać w jakiejś odsłonie kinowej, a z odpowiednim podejściem (to znaczy bez stylizacji na idiotę, czy postać stricte komiczną) mógłby wypaść całkiem interesująco. Nie jest to złoczyńca ze złowieszczymi intrygami przejęcia władzy nad światem, kieruje się wyłącznie dosyć przyziemnymi potrzebami. Dysponowana przez niego nieograniczona magia daje scenarzystom spore pole do popisu, a ponieważ to postać, która w dużej mierze przewyższa mocami superbohatera (i nie potrzebuje zielonego Kryptonimu, by obrzydzić mu życie), miło będzie zobaczyć Supermana dla odmiany zmagającego się z czymś, przy czym siła i moce nie wiele wskórają i by się go pozbyć będzie musiał mocno pogłówkować.

Oczywiście przy wszystkich innych niewykorzystanych jeszcze przeciwnikach, sporo czasu minie, nim producenci do niego dojdą – mam w każdym razie nadzieje, że uspokoją się z monotonnym powracaniem tego samego Luthora, ale jeśli któregoś dnia jakiś filmowiec ogłosi, że postać Mxzyptlka jest w planach, mam nadzieje, że ten artykuł uspokoi fanów, że nie jest to powód do załamywania się, a wręcz przeciwnie, można oczekiwać czegoś ze sporym potencjałem…

Ruk Keicam