THORGAL #33 – STATEK MIECZ


222x300

Na początek dobra wiadomość – wraz z konkluzją misji Jolana w Asgardzie, w „Statku mieczu” znów Thorgal przejmuje pozycję głównego bohatera serii, udowadniając, że mimo ostatnich doświadczeń i otarcia się o śmierć, nie skapcaniał jeszcze do reszty, zaś gdy decyduje bystrość umysłu, odwaga i celne oko, wciąż nikt nie może się z nim równać.

Jak pamiętamy z poprzedniego tomu, Thorgal kontynuuje pościg za porywaczami swojego najmłodszego dziecka, tym razem zaciągając się na tytułowy statek kupiecki (pełniący funkcję lodołamacza) jako najemna ochrona. Statek przemierza nieprzyjazne pod każdym względem tereny okołobiegunowe, zaś Thorgal podejmuje się rutynowej misji przewiezienia psim zaprzęgiem towarów do mijanej po drodze wioski. Oczywiście, jak to zwykle w jego barwnym życiu bywa, zadanie tylko z pozoru okaże się proste.

Najnowszy tom serii czyta się naprawdę dobrze. Ja wiem, że nie ma już Van Hamme’a, że „Thorgal” najlepsze ma już pewnie za sobą. Nic jednak nie poradzę, że nawet teraz ma do zaoferowania znacznie więcej niż przeciętna frankofońska seria. Yves Sente coraz lepiej wczuwa się w opowiadanie sagi o czarnowłosym wikingu. Jak za najlepszych czasów, wydarzenia są ciekawe, wartko opowiedziane, zaś na koniec wszystkie elementy fabularnej układanki wskakują ładnie na swoje miejsce. Inna sprawa, że po raz pierwszy za kadencji Sentego mamy do czynienia z w miarę zamkniętą fabułą, co z dramaturgicznego punktu widzenia wychodzi komiksowi na dobre.

O rysunkach Rosińskiego ciężko powiedzieć cokolwiek nowego – polski mistrz konsekwentnie kontynuuje malarską stylistykę serii i robi to znakomicie. Fabuła tomu rzuca Thorgala ponownie w śnieżne pejzaże, a że Rosiński potrafi taką okazję wykorzystać do wykreowania przepięknej scenografii – przekonywać nikogo nie trzeba. Wystarczy zresztą rzut oka na wyśmienitą okładkę.

Wbrew opiniom, które można przeczytać tu i ówdzie, w mojej ocenie „Statek miecz” to najlepszy odcinek serii pod rządami Sentego. Po pierwsze, jest znowu o Thorgalu, mam więc poczucie, że wreszcie spotykam się ze starym przyjacielem, którego jakiś czas nie widziałem i za którym tęskniłem. Po drugie, nie ma tu właściwie żadnych nadprzyrodzonych wydarzeń, a choć znakiem rozpoznawczym serii jest udane (przynajmniej do pewnego momentu) inkorporowanie motywów fantasy i SF, to jednak najlepsze momenty serii to te, w których Thorgal musi walczyć nie z fantastycznymi potworami, lecz z ludzką głupotą i nikczemnością. I wreszcie po trzecie, „Statek miecz” to swego rodzaju one-shot, krótka i zwarta fabuła, a te zawsze były moim zdaniem solą historii Gwiezdnego Dziecka.

Publikacja najnowszego tomu i równoległe rozpoczęcie podserii „Louve” oznaczają, że „Thorgala” jako serię czekają niedługo spore zmiany. Po „Statku mieczu” czekam na nie z większym optymizmem.

Michał Siromski

„Thorgal #33 – Statek miecz”
Scenariusz: Yves Sente
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Wydanie: I
Data wydania: Listopad 2011
Wydawca oryginału: Lombard
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 21×29 cm
Stron: 48
Cena: 22,99 zł
Wydawnictwo: Egmont