POWRÓT SCARLET SPIDERA, CZYLI PETER PARKER 3.0

222x300

Clone Saga. „Cudowne” dziecko lat dziewięćdziesiątych, tak dobrze znane polskim czytelnikom komiksów ze Spider-Manem wydawanych przez TM-Semic. Historia skomplikowana ponad wszelkie dopuszczalne normy i rozwleczona niczym portki Hulka, przyniosła nam kilka dziwacznych rozwiązań i pozwoliła zadebiutować kilku nowym postaciom. Jedną z bardziej intrygujących, która dziwnym trafem przetrwała ekstremalne lata dziewięćdziesiąte, jest Kaine – pierwszy nieudany klon Petera Parkera. Był ważnym elementem genetycznej układanki, w jaką zagmatwany został swego czasu Parker. Posiadał ukrytą za szarą maską zdeformowaną twarz pajęczego bohatera i wszystkie jego moce – dodatkowo uzupełnione o wyostrzony pajęczy zmysł (który w jego wypadku pozwalał widzieć urywki przyszłości), a także tzw. „Znamię Kaine’a” pozwalające za pomocą dotyku wypalać rzeczy, które tego wymagały. Najczęściej twarze różnej maści złoczyńców. Kaine również, w przeciwieństwie do Bena Reilly’ego – pierwszego Scarlet Spidera i udanego klona – nie miał wszczepionych wspomnień oryginalnego Spider-Mana. Był czystą kartką, która w jakiś sposób mogła nam zaprezentować, kim mógł stać się Peter Parker wychowany w innych warunkach.

Postać ta przez lata balansowała między antybohaterstwem i bohaterstwem. W przeciwieństwie do Parkera Kaine nie miał oporów przed splamieniem sobie rąk krwią, przez co zasłynął również jako zabójca obierający sobie za cel głównie największe przestępcze szumowiny. Najprościej rzecz ujmując, przypominał nieślubne dziecko Spider-Mana z Punisherem. Nigdy nie było jednak dla niego pewnego miejsca w świecie Marvela. Przez większość swoich występów poza Sagą Klonów wydawał się być tylko zapychaczem aplikowanym kolejnym historiom. Jednak mimo tego, iż rzadko kiedy pojawiał się na stronach komiksów, to konsekwentnie pozostawał żywym – choć od swojego debiutu zmagał się z postępującą degeneracją ciała z racji nieudolnego klonowania, którego był rezultatem.

W końcu jednak scenarzyści odpowiedzialni za historię „Grim Hunt” z „Amazing Spider-Man” #634-637 postanowili raz na zawsze zakończyć historie Kaine’a. Wadliwy klon zastępuje w niej z własnej woli swojego „brata”, oryginalnego Petera Parkera, który miał być złożony w ofierze na rzecz powrotu Kravena Łowcy. Ogłusza Spider-Mana, zakłada jego kostium i rusza do walki z rodziną Kravinoffów. Ostatecznie pada martwy, a po odkryciu prawdy o jego tożsamości, zostaje pochowany w grobie oznaczonym jako „Kaine Parker”. To mógłby być idealny koniec jego historii. Poświęcenie i zrezygnowanie z własnego życia na rzecz oryginalnej „matrycy” ma posmak zgrabnie zakończonego wątku.

Niestety, w niedługim czasie po swoim zejściu nasz zagubiony antybohater został przywrócony do świata ludzi z wyczuwalnym pulsem przez swojego „ojca” Jackala – sprawcę klonowania Petera Parkera.

Ten zmutował go w wielką pająkopodobną istotę, która stała się czymś na wzór ochroniarza. Szalony naukowiec postanowił dać pajęcze moce wszystkim mieszkańcom Nowego Jorku w niezwykle irracjonalnej historii zatytułowanej „Spider-Island”. Kolejny niepotrzebny marvelowy event przyniósł jednak jeden bardzo pozytywny pomysł. W ostatnim akcie historii zmutowany Kaine podczas walki ze Spider-Manem wpada do basenu wypełnionego chemikaliami, które miały za zadanie uratować zainfekowanych nowojorczyków. Doprowadza to do uleczenia klona. Traci on swoją przeraźliwą formę, a dodatkowo zostaje w końcu wyleczony z postępującej degradacji cielesnej. Staje się idealnym klonem Petera Parkera, a dodatkowo serum lecznicze sprawia, że ewoluuje w taki sam sposób, w jaki zrobił to oryginalny Spider-Man w historii „The Other” J. M. Straczynskiego – potrafi produkować organiczne sieci, widzieć w ciemnościach, komunikować się z pająkami i wysuwać ostrza z nadgarstków. Stracił jednak przy tym umiejętność prekognicji.

Po szybkim rozprawieniu się z główną antagonistką historii ramie w ramię z Parkerem, odmieniony Kaine postanawia w końcu zacząć żyć, w przeciwieństwie do wcześniejszego oczekiwania na śmierć. Zabierając ze sobą jeszcze jeden ze specjalnych kostiumów Spider-Mana, klon rusza w podróż do Meksyku, aby wieść spokojne życie w ciszy i spokoju. Jednak, jak to bywa w świecie mainstreamowych bohaterów, nic nigdy nie idzie po ich myśli.

W tym właśnie momencie zaczyna się komiks zatytułowany „Scarlet Spider” autorstwa Christophera Yosta. Scenarzysta ten, znany głównie ze scenariuszy do wielu seriali animowanych (najświeższym jego dzieckiem jest świetne „Avengers: Earth’s Mightiest Heroes”) i komiksów o X-Men, dostał praktycznie całkowicie wolna rękę, aby zaciekawić czytelników reliktem lat dziewięćdziesiątych.

Najważniejszym elementem fabularnym, wyraźnie zarysowanym już od pierwszych dialogów nowej serii komiksowej, jest to, że Kaine mimo bycia genetyczną kopią Spider-Mana NIE JEST Peterem Parkerem. Nie posiada jego wspomnień czy wiedzy. Jego życie wypełnione było bezcelową szamotaniną z własnym ego. Będąc wadliwą podróbką, imał się różnych zajęć, aby tylko gdzieś znaleźć dla siebie miejsce. Stał się nawet zabójcą i wmieszał w interesy Gildii Zabójców (co ugryzie go jeszcze w tyłek). Nawet tagline widniejący nad tytułem komiksu mówi czytelnikowi, że bohater posiada „całą moc, ale żadnej odpowiedzialności”, umiejętnie parafrazując motto życiowe Spider-Mana.

Kaine nie wie, jak być bohaterem. Zajmuje się wyłącznie sobą. Jest niesamowicie samolubny, ponieważ życie nie nauczyło go niczego innego. Posiada jednak potencjał na to, aby stać się bohaterem. Musi jednak przejść długą i ciężką drogę, żeby zrozumieć to, co lata temu uświadomił sobie Parker – że z wielka mocą idzie w parze równie wielka odpowiedzialność.

Przygody Kaine’a na stałe zostają przeniesione do Houston w Teksasie, co daje ogromne pole do popisu Yostowi. Bohater nie może liczyć na to, że za każdym rogiem kryje się inny heros (tak jak w Nowym Jorku), z którym można zrobić popularny team-up. Nie jest również narażony na nachalne wizyty Spider-Mana. Jest jedynym, wschodzącym, obrońcą miasta. Doprowadza to do wielu ciekawych reakcji ze strony mieszkańców i samego Kaine’a, który nie ma pojęcia, jak powinien zachowywać się superbohater. Już w pierwszej historii ujawnia swoją tożsamość postronnym ludziom, ponieważ nie przywiązuje do jej ukrywania takiej wagi jak Spider-Man. Zawiązuje również pierwsze przyjaźnie – zazwyczaj ciężkie. Szczególnie ważnymi postaciami okażą się m.in. jeden z oficerów policji, który stanie się swoistym „kaine’owym” Gordonem, a także barmanka z jednego z barów, która może być potencjalną miłością bohatera, i tajemnicza dziewczyna uratowana przez bohatera z kontenerów handlarzy ludźmi – które to wydarzenie zatrzymało go w Houston. Yost w klasyczny sposób tworzy obsadę i świat, w jakim przyjdzie funkcjonować bohaterowi. Kaine jest jednak na tyle oryginalną postacią, że wydarzenia te przynoszą powiew świeżości do skostniałej rodziny pajęczych komiksów – ba!, to właśnie „Scarlet Spider” i „Venom” (przedstawiający przygody Flasha Thompsona połączonego z kosmicznym symbiontem) są obecnie najciekawszymi tytułami z gromady Arachnidów, a na próżno szukać w nich dłuższej obecności Parkera.

Wystarczy przyjrzeć się jednej z konwencjonalnych akcji niedoświadczonego bohatera, aby zrozumieć, jaki potencjał i oryginalność mają jego przygody. Kaine podróżuje po mieście bez maski, ciesząc się z nowych mocy. Nagle widzi staruszkę, w której stronę z ogromną prędkością zmierza ciężarówka. Niewiele myśląc, wbija się z całym impetem w samochód, po czym podbiega do kobiety i zaczyna ją wyzywać z racji tego, że ta nie uważa na drodze. Nagle jego wściekłość zostaje przerwana, gdy widzi przerażenie zebranych wokół ludzi, którzy przyglądają się okrutnie pokiereszowanemu ciału kierowcy ciężarówki, który wypadł przez szybę pojazdu. Mężczyzna wydaje się umierać, a przerażony swoją głupotą bohater ucieka z miejsca zdarzenia. Czy nie przypomina to w jakiś sposób niezwykle brutalnej rekonstrukcji błędu Parkera, który również doprowadził do śmierci niewinnej osoby, jaką był wujek Ben? Kaine musi przejść taką drogę jak jego „brat”, jednak ze względu na jego mentalność będzie do droga zdecydowanie trudniejsza, szczególnie że Kaine nie boi się porachować kości przeciwnikom.

Pierwsze numery nowego komiksu dopiero zarysowują podstawy fabularne serii. Główne pomysły, jakim zostają poświęcone debiutanckie epizody, to m.in. starcie z całkowicie nowym, osobistym przeciwnikiem Kaine’a, upomnienie się o niego Gildii Zabójców pod przewodnictwem Bella Donny Boudreaux (byłej żony Gambita, znanej z polskich numerów „X-Men”), a także tajemnica uratowanej przez niego nastolatki. Jeśli czujecie sentyment do Spider-Mana, a nie chce wam się przekopywać przez jego cotygodniowe, zazwyczaj infantylne, przygody, polecam mocno zapoznanie się z przygodami Szkarłatnego Pająka. Czytelnik nie jest ograniczony latami historii, ponieważ opowieść w minimalnym stopniu wymaga takiej wiedzy. Dostajemy w zamian za nasze zainteresowanie bohatera, który powraca do podstawowych archetypów mainstreamowych superbohaterów. Jest niczym Batman na początku swoich przygód, kiedy ruszał w miasto z naładowanym pistoletem. Kaine jest nieokrzesanym samolubem, w którego ciele bije jednak serce Parkera. Warto udać się z nim w tę podróż. Choćby po to, by otrzymać kawał solidnie napisanej, mainstreamowej przygody z sieciami w tle, która ma szansę przeobrazić się w bardzo absorbującą sagę.

Radosław Pisula