W.E.S.T: UPADEK BABILONU

CO BYŁO W WALIZCE?


222x300

Co było w walizce? – to druga myśl, która przychodzi nam do głowy po pierwszym seansie doskonałego filmu Quentina Tarantino pt. „Pulp Fiction”. Pierwsza to oczywiście “ale świetna historia!”. W premierowym tomie „Weird Enforcement Special Team” wszystko zaczyna się właśnie od tajemniczej walizki, która już na samym początku okazuje się być obiektem pożądania złoczyńców.

Wciągnięci w komiks zostajemy już na drugiej stronie, kiedy to demoniczny maszynista zabija trzech rządowych funkcjonariuszy, a zaraz potem doprowadza do katastrofy kolejowej. Co się dzieje zaraz potem? Tak, zgadliście – w czasie zamieszania pojawia się tajemnicza postać (powiało grozą) i zabiera walizkę. A co robi wylany z nowojorskiej policji inspektor Clayton? Oczywiście zbiera ekipę mega kozaków, z twardzielem Mortonem Chapelem na czele, i postanawia rozwiązać sprawę na własną rękę . Skąd my to znamy?

Tak, historia wymyślona przez Dorisona i Nory`ego bazuje na ogranych motywach: tajemniczy artefakt, szukanie nie mniej tajemniczych symboli w bibliotece, pseudo masoński klub, demoniczny złoczyńca (sam diabeł?) i tak dalej. Ale chyba nikt nie spodziewał się arcydzieła. To oczywista frankofońska pulpa. Jeden ze scenarzystów – Dorison – jest znany w Polsce z niezłej serii „Trzeci Testament” a także dwóch tomów znakomitego „Long John Silver”. I choć obie wydają się lepsze od tego, co zaserwowano nam w pierwszym tomie „W.E.S.T”, moim zdaniem warto dać serii szansę. Dorison zapewne szykuje niejedną niespodziankę z wysokiej półki. A przynajmniej miejmy taką nadzieję, bo sam pomysł z rewolwerowcami, wmieszanymi w masońską intrygę, daje serii taki potencjał, którego wstydem byłoby nie wykorzystać.

Gdzieś wyczytałem, że „W.E.S.T” to takie “Z archiwum X”, tylko że na Dzikim Zachodzie. Ostatecznie westernu w komiksie jest tyle co kot napłakał, więc zajmijmy się na razie tym drugim tropem, wprost z kartotek Muldera.

Plansza z oryginalnego wydania komiksu

Epizody kultowego serialu, dzieliły się na krótkie zamknięte historie i ciągnące się w nieskończoność wieloodcinkowe „ględzenie” o kosmitach. Te pierwsze uważane są za znakomite, a drugie były tak naprawdę smutnym szukaniem przez scenarzystów spiskowych teorii, ubranym w kostium sci-fi. Co kto lubi. West zalicza się do tej drugiej kategorii i tym samym jest takim trochę smuceniem o kosmitach… Nie, żeby występowały w nim siwe ufoludki. West ma po prostu ich główną cechę – widać, że scenarzysta komiksu również lubuje się w spiskach, mających punkty wspólne z najwyższymi szczeblami władzy.

Jak już wcześniej wspomniałem, w „Upadku Babilonu” nie ma za wiele westernu, jest za to dużo biegania po Nowym Jorku i spora ilość tekstu do przebrnięcia . Przy nowojorskich wydarzeniach, scena z rewolwerowcem Mortonem i rosyjską ruletką wygląda jak piękny motyl przy larwie, która dopiero ma zawinąć się w kokon. Miejmy nadzieję, że w kolejnych tomach osobliwe wdzianko nowojorskiej larwy pęknie i ukaże nam się piękna historia na Dzikim Zachodzie. W końcu okładka „Upadku Babilonu” narobiła nam ochoty na krwisty western, a nie na polityczne zagrywki i kopię „Hellblazera”.

Komiks jest odrobinę przegadany. Znacznie korzystniej prezentują się te plansze, na których jest mało dymków. Ale cóż na to poradzić? W końcu to pierwszy tom komiksu z gatunku political fiction. Trzeba przedstawić czytelnikowi sporo postaci i wprowadzić go w skomplikowaną intrygę, w którą wmieszani są wysoko postawieni politycy, a ofiarą może stać się sam prezydent.

Rysunki stoją na wysokim poziomie, Christian Rossi wywiązał się z zadania w sposób znakomity. Szczególnie podobają mi się barwy, które najprawdopodobniej nie były tworzone komputerowo, ale nałożone pędzelkiem. To spory plus tego albumu.

Plansza z oryginalnego wydania komiksu

Pytanie o walizkę pojawiło się w naszej głowie już po pierwszym tomie. Miejmy nadzieję, że po przeczytaniu ostatniego tomu „W.E.S.T” pomyślimy „ale świetna historia”, bo wtedy będzie to oznaczało dwa punkty wspólne z “Pulp Fiction”. A te punkty plus naciągane porównania do „X-files”, to wystarczająca zachęta do sięgnięcia po ten dobry komiks, nieprawdaż?

Najnowszy album z wydawnictwa Taurus Media to czysta rozrywka i na razie nic ponad to. Od czasu, kiedy Egmont mocno przystopował z frankofońskimi komiksami, brakowało na rynku takich dość inteligentnych serii środka. Teraz Taurus wprowadził na rynek kilka dobrych serii, z czego należy się cieszyć jak małe dziecko z kolejnego odcinka Teletubisiów. Na razie polecam przede wszystkim komiks „Long John silver”, ale Morton Chapel i jego ekipa jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Jeśli jeszcze nie kupiliście tego albumu, to wiedzcie, że Morton się gniewa, a akurat jego nie chcielibyście wkurzać.

Krzysztof Cuber

„W.E.S.T: Upadek Babilonu”
Tytuł oryginału: W.E.S.T: La chute de Babylone
Scenariusz: Xavier Dorison, Fabien Nury
Rysunki: Christian Rossi
Tusz: Christian Rossi
Liternictwo: Arkadiusz Salamoński
Kolorystyka: Christian Rossi
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: maj 2012
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania oryginału: 2003
Objętość: 54 strony
Format: 215 x 290
Oprawa: miękka
Papier: kreda
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 37 zł