ASTERIKS TOM 16: ASTERIKS U HELWETÓW


Życie namiestnika Mawirusa to jedna wielka orgia. Nic dziwnego – ostatecznie całe dobra z podatków zagarnia do własnej kieszeni, a Rzymowi wysyła ochłapy. Wkrótce więc z inspekcją przybywa kwestor Klaudiusz Inkoruptus, jednak zanim zdąży cokolwiek zbadać zostaje otruty przez Mawirusa. Inkoruptus jest teraz w ciężkim stanie, a lekarze, których oferuje mu namiestnik, są dalecy od kompetentnych. Na szczęście akcja dzieje się w mieście Condate – a zatem rzut kamieniem od osady naszych bohaterów. Panoramiks zgodnie z powołaniem pomaga wszystkim chorym bez względu na narodowość, jednak do przyrządzenia lekarstwa dla Rzymianina niezbędny jest mu kwiat zwany Srebrną Gwiazdką (Szarotka). Roślina owa rośnie tylko wysoko w górach Helwecji (ówczesna Szwajcara), do której Asteriks i Obeliks wyruszają niezwłocznie. Inkoruptus z kolei zostaje przetransportowany do osady Galów, gdzie ma oczekiwać powrotu bohaterów. Jeśli ci nie wrócą, zostanie zgładzony, a to Mawirusowi bardzo na rękę…

– O panie, czy mam podać kiszkę z niedźwiedzia i faszerowaną szyję żyrafy?

– Nie! Przygotujesz mi miseczkę bulionu z jarzyn!

– Czego to on nie wymyśla na te swoje orgie!

Mam silne wrażenie, że była to świadoma decyzja wydawcy, by najnowsze wydanie „…u Helwetów” zestawić ze słabiutką „Galerą Obeliksa” gdyż ten pierwszy to, co tu wiele kryć, to jeden z najzabawniejszych albumów serii! Odznacza się o wiele bardziej dorosłym humorem niż wcześniejsze, a już na pewno czarniejszym. Rzymska szlachta wydaje się mieć w tym epizodzie sporego hopla na punkcie ekstrawaganckich orgii i najwyraźniej nudzi im się do tego stopnia, że zabawa, w której przegrany ma być wychłostany, a następnie utopiony w jeziorze, wydaje się niezwykle czarującym pomysłem. Mamy też rozkoszną sekwencję z lekarzami wykłócającymi się nad umierającym (jeden jest tak zalany, że nie wadzi mu, że przez cały czas ma amforę na głowie) czy nawet odwołania do „Satyriconu” Felliniego. Scenariusz mistrzowsko demonstruje gagi, które niespodziewanie powracają w historii, będąc jeszcze zabawniejszymi niż ostatnim razem, a i mamy wiele sprytnych akcentów w rysunkach – na drogowskazie do oberży zamiast skrzyżowanego noża i widelca mamy dwie skrzyżowane ręce.

Naturalnie było by grzechem nie wspomnieć o tytułowych Szwajcarach/Helwetach. To chyba najsympatyczniejsza nacja, jaką Asteriks i Obeliks napotykają w swoich przygodach, jednak, choć wydają się reprezentować same pozytywne cechy, i te udaje się autorom przedstawić w nieco cyniczny sposób. Każdy z tubylców jest więc niesmacznie pedancki, obsesyjnie punktualny i, choć starają się być neutralni, Asteriks z Obeliksem co rusz wywołują sytuacje, które utrudniają im tę postawę. Do perełek zaliczają się: moment, w którym nasi bohaterowie spędzają noc zamknięci w sejfie w banku (którego właściciel nie może ukryć Galów przed wrogiem, o ile wpierw nie założą konta), scena z Obeliksem biorącym udział w przyśpieszonej zabawie ludowej i geneza współczesnej wspinaczki górskiej. Poza bardziej oczywistymi aluzjami do fondue, jodłowania i turystyki Goscinny i Uderzo częstują nas także bardziej wyszukanymi nawiązaniami do Wilhelma Tella, konferencji międzynarodowych czy Czerwonego Krzyża.

Chyba nie ma sensu rozpisywać się o ilustracjach Uderzo, który doskonale eksponuje szwajcarski folklor od parzenicy po zaśnieżone góry. Jest jedna króciutka scenka, która niestety nigdy nie zdała egzaminu poza granicami Francji, a mianowicie dziwny płaski ludek, który pomaga Asteriksowi i Obeliksowi naprawić ich powóz. Osobistość ta to maskotka francuskiej sieci stacji benzynowych Antar. Biorąc pod uwagę, że firma już nie istnieje, mam spore wątpliwości, czy ten kadr nie przestanie niedługo być czytelny gdziekolwiek. Zresztą w większości zagranicznych wydań albumu postać została już zastąpiona Bidendum/Michelin Manem. Ten, choć definitywnie jest bardziej uniwersalny i rozpoznawalny, wydaje się za bardzo „z innej bajki”. Jego obecność wydaje się wręcz zbyt surrealistycznym akcentem. Maskotka Antara była o tyle na miejscu, że przedstawiała galijskiego wojownika… Słowem wydawcy mają do wyboru albo wersję albumu z żartem, którego nikt już nie zrozumie, albo z takim, który wygląda na wtłoczony na siłę, wymuszony product placement. Obie decyzje tak samo trafione/chybione.

Ale dosyć tych ciekawostek – „Asteriks u Helwetów” to po prostu wzorowy album, który polecam wszystkim fanom. Od zaawansowanych po tych kompletnie początkujących.

P.S. Czy tylko ja zauważyłem, że w czasie finałowego bankietu bard Kakofoniks, choć związany, nie ma zakneblowanych ust i wydaje się jakby nieco obojętniejszy na swoją sytuację niż zwykle? Być może pogodził się już z rutyną

Maciek Kur

„Asteriks” tom 16: „Asteriks u Helwetów”
Tytuł oryginału: „Astérix chez les Helvètes”
Scenariusz: Albert Uderzo
Rysunki: Albert Uderzo
Wydawca: Egmont
Data wydania: marzec 2012
Wydawca oryginału: Les Editions Albert René
Rok wydania oryginału: 1970
Liczba stron: 48
Format: A4
Tłumaczenie: Jolanta Sztuczyńska
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Wydanie: IV
Cena: 19,99 zł