GYO

Inwazja odoru śmierci


222x300

Fakt, że „Gyo” jest komiksem dziwnym i wymykającym się jednoznacznym kategoriom, widać już na poziomie jego tytułu. „Gyo” to jedno z możliwych odczytań znaku 魚, którego samodzielne odczytanie brzmi „sakana”, jako że forma „gyo” występuje jedynie w złożeniach z innymi znakami. Choć jesteśmy w stanie odczytać znaczenie słowa (ryba/ryby), to w zastosowanej przez Junjiego Ito formie wygląda ono nienaturalnie i dziwnie. Tak jak i cała manga.

Głównym bohaterem komiksu jest Tadashi, młody chłopak, który wraz ze swoją dziewczyną, Kaori, wybrał się w wakacyjną podróż nad morze. Sielankę tworzą delikatne fale, gorące promienie słońca, błękit wody, zatopiony statek, kilka rekinów i coś jeszcze. Coś, co wydziela straszliwy odór, szczególnie nękający wrażliwą na zapachy Kaori. Po prędkim powrocie na ląd przykry zapach bynajmniej nie znika. Wręcz przeciwnie, zaczyna się nasilać. Jego źródłem okazuje się kuriozalna ryba z nogami, wprowadzona w sekwencji scen niczym z rasowego horroru. Każdy, kto zna schematy obecne w monster movies czy w historiach o potworach w ogóle, domyśla się, iż kameralny prolog zmierza w jednym kierunku – potwornego zagrożenia, a w tym wypadku nawet inwazji na kraj, w którym rozgrywa się fabuła. Nie inaczej jest w tym przypadku. Na pierwszy rzut oka Junji Ito podąża typowymi ścieżkami twórcy opowieści o krwiożerczych stworach. Wstęp w skali mikro z urodziwą młodzieżą, stopniowe pojawianie się istot w rozmaitych miejscach, militarny sekret kryjący się prawdopodobnie za powstaniem zagrożenia, w końcu inwazja i walka z nietypowym najeźdźcą –to części składowe niejednego komiksu czy filmu o potworach.

Jeśli jednak kontynuować porównania kinematograficzne, to „Gyo” bliżej do „Monsters” Garetha Edwardsa niż do „The Deadly Mantis” Nathana Jurana. Potworna inwazja nie posiada bowiem definitywnego wytłumaczenia, jej początek znika w oparach tajemnicy, a finału nigdy nie poznamy. Ponadto rozgrywa się ona na drugim planie, w cieniu niełatwych relacji między parą głównych postaci. Od „Monsters” mangę odróżniają jednak surrealizm i konotacje odoru śmierci. Genezy można upatrywać w eksperymentach militarnych prowadzonych podczas drugiej wojny światowej (odnajdując tym samym w mandze wątek antymilitarystyczny i krytykę japońskiej polityki wojennej), nie udziela to jednak odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób wojsko w ogóle weszło w posiadanie tego, co napędza fabułę komiksu. Można więc brnąć w głębsze rozważania: czy są to widma poległych żołnierzy nawiedzające nasz świat? Duchy wrogich żołnierzy żądne zapłaty za poczynione im krzywdy? Niewinne ofiary odbierające, co zostało im zabrane? Zemsta morskiej fauny za nadmierną i brutalną eksploatację? Boski zamiar, który dopiero teraz wyszedł na światło dzienne? A może coś zgoła innego? Ito rzuca wiele tropów, nie dając jednoznacznych odpowiedzi – to zadaniem czytelnika jest stworzenie odpowiadającego mu scenariusza.

Jakiego przesłania nie nabierze „Gyo” w oczach danego odbiorcy, przede wszystkim jest to historia o poświęceniu i miłości. Miłości specyficznej, w specyficznych warunkach. Tadashi, mimo okazjonalnych wybuchów, robi wszystko, co w jego mocy, by pomóc Kaori. Pozbywa się uciążliwego odoru, ratuje jej życie, stara się zachować jej godność… Nie jest to łatwe, gdyż dziewczyna jest dość egoistyczna i nie wykazuje prób zrozumienia innych. Częściowo jej zachowanie tłumaczy to, że jest sierotą – fakt, który wzbudza współczucie Tadashiego, będące jego główną motywacją do działania. Jako że jest to dramat z surrealną grozą na drugim (mimo swojej koszmarnej groteskowości) planie, nie dziwi nagły moment zakończenia historii. Junji Ito wskazuje w ten sposób, o czym tak naprawdę jest jego opowieść. Tak jak Kiyoshi Kurosawa wykorzystał schemat monster movie w „Akarui mirai”, tak Ito sięga po ten schemat po to, by stworzyć intrygującą w formie, lecz dość prostą (lecz bynajmniej nie prostacką) fabułę o związku między dwiema osobami.

Wspominałem wcześniej o surrealizmie. Każdy, kto zetknął się z mangami Junjiego, czy to z „Uzumaki”, czy z „Tomie” lub z licznymi krótkimi opowieściami, wie, że wyobraźnia Japończyka jest niemal nieograniczona. Choć jest mangą mniej surrealistyczną niż wspomniane „Uzumaki”, już sam pomysł oceanicznych agresorów w „Gyo” świadczy o obszernych pokładach imaginacji autora, w pełnej krasie widocznych jednak dopiero w scenach akrobacji cyrkowych, sprawnie łączących groteskę z grozą, dramat z absurdem, miłość z szaleństwem i cielesność z metafizyką. Kunszt Ito pozwala mu na zgrabny mariaż przeciwieństw, dzięki któremu kreuje jedną z tych scen, dla których sięga się po komiksy – i choćby dla niej samej warto przeczytać mangę.

Mimo nierzeczywistości opisywanych przez siebie wydarzeń Japończyk nadaje swojemu utworowi realistyczną oprawę graficzną, robiąc świetny użytek z czerni i bieli. Postacie są żywe, ich twarze wyrażają całą gamę emocji, a gdy mówią podniesionym głosem czy krzyczą, bez problemu można wyobrazić sobie ich głosy. Mimo że „Gyo” sprawia momentami wrażenie mangi dość wyjałowionej z emocji, Junji Ito okazuje się bardzo umiejętnym bajarzem, snującym swoją opowieść sprawnie, zaskakująco i przejmująco, choć ten ostatni aspekt z rzadka nieco zawodzi. Szczególnie postacie drugiego planu wpisują się w ramy fabularnych klisz, stając się przewidywalną częścią opowieści. Jest to jednak jedyny zarzut wobec „Gyo”.

Recenzji nie mogę więc zakończyć inaczej, jak tylko poleceniem lektury. Junji Ito, wraz z takimi autorami, jak Suehiro Maruo, Suehiro Maruo i Shintaro Kago, nawrócił mnie na japoński komiks i pokazał mi, w czym tkwi jego siła. Pomysłowość, zderzenie skrajności, mieszanie transcendencji z kwestiami przyziemnymi wyglądają szczególnie intrygująco w japońskim wydaniu, a Junji Ito jest świetnym tego przykładem, zarówno dla zaawansowanych znawców mangi, jak i dla tych, którzy nie doznali jeszcze mangowego oświecenia.

Dziękujemy wydawnictwu JPF za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Mateusz R. Orzech

Tytuł oryginalny: „Gyo” (魚)
Wydawnictwo: Japonica Polonica Fantastica
Data wydania: marzec 2013
Wydawca oryginalny: Shogakukan, Inc.
Rok wydania oryginału: 2002
Liczba stron: 400
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
ISBN-13: 9788374713030
Wydanie: I
Cena z okładki: 44,90 zł