Stosunki małżeńskie oraz akty nierządne

222x300

Guy Delisle, znany przede wszystkim ze swoich znakomitych komiksowych reportaży „Pjongjang”, „Kroniki birmańskie” czy wydane w tym roku „Kroniki jerozolimskie” (które gorąco polecam), na łamach tych ostatnich prezentuje wspomnienia z warsztatów narracji komiksu, jakie prowadził dla studentów Akademii Sztuk Pięknych. Jako przykładów do wykładu o opowiadaniu obrazem użył plansz z własnego albumu, „Alberta i Aliny”, które – w zależności od stopnia religijności wśród studentów – na różnych uczelniach wywołały skrajnie odmienne reakcje. Na kartach „Kronik jerozolimskich” widać zaledwie kilka kadrów z humorystycznej opowiastki, gdzie główną rolę gra naga kobieta, która w tajemniczy sposób nakłada na siebie ciało uwiedzionego mężczyzny. Na całe szczęście Kultura Gniewu postanowiła umożliwić polskiemu czytelnikowi poznanie całej tej historyjki.

Kanadyjski komiksiarz, zanim zasłynął jako autor rysunkowych travelogów, przez lata pracował jako animator. W „Albercie i Alinie” pokazuje swój kunszt i ogromne doświadczenie w obrazowej narracji. Album to w istocie zbiorek pięćdziesięciu trzech krótkich (najczęściej dwuplanszowych) historyjek, z których każda ma innego bohatera. Delisle, rozpoczynając od „A”, ilustruje cały alfabet (w polskim tłumaczeniu oczywiście zmodyfikowany), prezentując przygody jednego mężczyzny i jednej kobiety, których imiona rozpoczynają się na tę samą literę, po czym przechodzi do kolejnej (więc odpowiednio: Albert i Alina, Bogdan i Barbara, Czesław i Celina i tak dalej, aż po Żelisława i Żanetę). Każda opowiastka to małe narracyjne arcydzieło. Delisle, kojarzony z realistycznym odwzorowywaniem rzeczywistości, tutaj bez skrępowania popuszcza wodze wyobraźni. Polski czytelnik widział tego efekty już w fantastycznym „Louisie na plaży”. To była jednak historia dla dzieci.

Natomiast prawie wszystkie opowieści z „Alberta i Aliny” obracają się wokół spraw damsko – męskich. Autor, nie zważając na tematy tabu, co krok serwuje czytelnikowi kompletnie wymykające się logice anegdoty z pieprzykiem. Nigdy jednak nie przekracza granicy dobrego smaku, a humor ani na moment nie staje się sprośny.

albert_alina_kadr

Bohaterowie Delisle’a to ogromna galeria zarówno pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn, herosów oraz złoczyńców, ale także (a może przede wszystkim) przeciętniaków, typowych i niewyróżniających się: ani dobrych, ani złych, ani ładnych, ani brzydkich. Z nadwagą, pogarszającym się wzrokiem i wypadającymi włosami. Z kompleksami, wstydem i chęcią przemiany swych niedoskonałych ciał. Dzięki niezwykłemu zmysłowi obserwacji autor bezlitośnie punktuje dręczące współczesne społeczeństwo mity na temat seksu, płci i dążenia do perfekcyjnego wyglądu, zestawiając je z groteskowo przetworzoną rzeczywistością. A wszystko to podlane sosem gęstego absurdu i nienachalnego, ponadczasowego humoru.

„Alberta i Alinę” czyta się błyskawicznie. Strony umykają spod palców pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu i ledwie w kilka minut po rozpoczęciu docieramy do tylnej okładki. Po chwili jednak sięgamy znowu. I znowu. I znowu. Na planszach Delisle’a bardzo łatwo odnaleźć swoje własne grzeszki, niespełnione fantazje i niemożliwe do zrealizowania dążenia. To fantastyczny, celny i zarazem bardzo zabawny komentarz dla każdego, kto kiedykolwiek zgrzeszył – myślą, mową lub uczynkiem. Komentarz tym cenniejszy, że zupełnie niemy. Polecam – zwłaszcza tym czytelnikom, którzy programowo unikają komiksów bez słów. Jeśli zaczynać, to najlepiej od arcydzieła.

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Rafał Kołsut

Tytuł: „Albert i Alina”
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 158
Format: 165×245 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: offsetowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 49,90 zł