Jak kilkulatek może poradzić sobie z rozwodem rodziców? Recepta Januarego Misiaka, autora znakomitych „Siedmiu tygodni”, jest prosta: wystarczy podążać za gadającą żabą. Potem już, jak obiecuje, „Wszystko będzie dobrze”.
January Nestor Misiak jest znakomitym rysownikiem. Jego kreska jest pewna, doskonale czytelna, a przy tym wręcz emanuje z niej energia. Na całe szczęście nie zdecydował się na użycie kolorów, w których jego plastyczna wirtuozeria wiele by straciła. O ile jednak nie mogę niczego zarzucić samej technice rysunkowej, jestem zmuszony niestety – przede wszystkim w interesie autora – wspomnieć o kilku błędach formalnych, które, mam nadzieję, w czasie jego dalszej kariery komiksowej zostaną całkowicie wyrugowane. Gdzieniegdzie (zwłaszcza w wyjątkowo widowiskowej scenie nad urwiskiem) widać pewną nieporadność w narracji obrazkowej. Misiak zupełnie niepotrzebnie „ściska” wydarzenia w wąskich kadrach, zbyt wiele wypadków próbuje umieścić na jednej planszy. Przez to (dość liczne) sytuacje zagrożenia nie mają czasu, by ściąć krew w żyłach czytelnika, a dowcipy nie mogą w pełni wybrzmieć. Tam, gdzie sytuacja aż prosi się o wielki panel (nawet całostronicowy), by w pełni rozbłysnąć, musi zadowolić się najwyżej horyzontalnym kadrem i od razu ustąpić miejsca kolejnej przygodzie.
A skoro już jesteśmy przy przygodach… Nie da się ukryć, że największą słabością „Wszystko będzie dobrze” jest scenariusz. I niestety, nie jego poszczególne fragmenty, ale historia w całości. Misiak sięga po wielokrotnie sprawdzoną formułę opowieści dla dzieci: wędrówkę głównego bohatera po fantastycznej krainie, która istnieje tuż obok realnego świata. Autor zresztą sam puszcza oko do czytelnika, kiedy na samym początku podróży wkłada w usta postaci naiwne pytanie: „Czy to Narnia?”. Jednak mimo wyboru, wydawałoby się, bezpiecznego rozwiązania fabularnego, Misiak popełnia błąd za błędem. Kolejnym perypetiom dwójki protagonistów – Dziewczynki i gadającej Żaby – brakuje werwy, awanturniczej żyłki, która przyciągnie uwagę czytelnika. Nie pomaga także sama kraina, po jakiej przyszło im wędrować: jak na historię fantastyczną, jest ona zaskakująco realistyczna i mało zróżnicowana. Możemy tu spotkać władającego mową płaza, żywego krasnala ogrodowego… i właściwie niewiele innych postaci. A krasnal i tak znika po trzech kadrach, bo odchodzi obrażony. Również przyroda zdaje się być mocno zakorzeniona (nomen omen) w rzeczywistości, przez co – poza sekwencją z urwiskiem – eksploracja nieznanego lądu wywołuje mniej więcej tyle emocji, co wycieczka zorganizowana przez PTTK. Dość powiedzieć, że najbardziej magicznym i nierealnym elementem tej przestrzeni jest… pierogarnia (to akurat bardzo udany żart). Rozumiem intencje Misiaka, który wyraźnie usiłuje żartować z wybranej przez siebie struktury narracyjnej, jednak zapomina przy tym o konieczności skupienia uwagi odbiorcy. W rezultacie „Wszystko będzie dobrze” jest niestety historią pozbawioną polotu, nie przynosi odpowiedniej dawki rozrywki ani nie daje do myślenia (bo narracja biegnie zbyt szybko).
Kluczowa w strukturze komiksu podróż z punktu A do punktu B, w którą wyruszają bohaterowie (właściwie bez żadnego wyraźnego powodu), jest nudna i rozczarowująca. Pozostaje jednak jeszcze kwestia prologu i epilogu: jak najbardziej realnego dla głównej bohaterki rozwodu rodziców. Tutaj, niestety, Misiak po raz kolejny sięga po schematy i postrzępione klisze: stuk sędziowskiego młotka, nadużywająca alkoholu matka, patetyczne dialogi, brzęk tłuczonego kieliszka. Przynosi to skutek odwrotny do zamierzonego: zamiast uzmysłowić dziecięcemu czytelnikowi trudną sytuację rozbitej rodziny, autor ogranicza się do kilku wyświechtanych obrazków, po czym porzuca wątek na rzecz wyżej wspomnianej podróży. Oczywiście nie można mieć wątpliwości, że wędrówka w towarzystwie Żaby to metafora przepracowywania traumy (nawet nazwa ostatecznego celu brzmi jak iście lacanowska forma superego), jednak główny problem powraca w czasie zwiedzania krainy zaskakująco rzadko. Gdy tylko Dziewczynka i czytelnik otrzymają prosty i wprost podany morał, można obudzić się z fantastycznego snu już bez psychicznego obciążenia. Nasza bohaterka znów jest wesoła i pełna życia, a także pomysłów, jak pomóc mamie w usunięciu wspomnień o nieobecnym tacie.
„Wszystko będzie dobrze” to scenariuszowo album kompletnie nieudany, nie dźwigający ambitnych zamierzeń autora. Jednak z drugiej strony – absolutnie unikatowy rysunkowo, mimo formalnych potknięć prezentujący fenomenalną kreskę Misiaka. Właśnie dla niej czekam z niecierpliwością na kolejne komiksy autora – zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.
Rafał Kołsut
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 48
Format: 215×290 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 24,99 zł