Postawmy sprawę jasno: w latach dziewięćdziesiątych w Polsce rządził TM-Semic i NBA. Młodzież dzieliła się wtedy na tę czytającą komiksy o superbohaterach oraz tę zachwycającą się niesamowitymi meczami transmitowanymi przez telewizję. Dziś przedstawiciele obu tych grup dostają od wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy wspaniały prezent – komiks o koszykarzu wszech czasów Michaelu Jordanie.
Michael Jordan to sportowiec, którego popularność znacznie wykraczała poza świat fanów koszykówki. Nie ma się co oszukiwać – w latach dziewięćdziesiątych każdy chciał być jak Mike. Wilfred Santiago w swoim komiksie stara się jednak pokazać Jordana nie tylko jako genialnego koszykarza, ale też jako człowieka, któremu życie nie oszczędzało kłopotów. Widzimy zatem zarówno jego triumfy na boisku, jak i problemy w życiu prywatnym. Jordan jawi się tu jako człowiek, który za wszelką cenę i wbrew przeciwnościom dąży do realizacji własnych marzeń. Nieważne, jak wielkie problemy i tragedie dotykają go poza boiskiem, podczas gry jest niepokonany (nawet wtedy gdy z powodu choroby ledwo trzyma się na nogach). Kiedy biegnie z piłką, jest niczym szarżujący byk. Jedyne, co może zrobić przeciwnik, to zejść mu z drogi.
Opowieść zaczyna się w 1991 roku podczas meczu Chicago Bulls z New York Knicks. Był to pierwszy przeciwnik Byków w rundzie play off w drodze po pierwsze w historii mistrzostwo tej drużyny. Później na tej drodze znalazły się kolejno: Philadelphia 76ers, Detroit Pistons i – w finale – Los Angeles Lakers. Tak rozpoczęła się kilkuletnia dominacja drużyny z Chicago i jednocześnie narodził się fenomen Michaela Jordana. Lata dziewięćdziesiąte przedstawione są w komiksie przez pryzmat kolejnych tytułów mistrzowskich, do których Jordan prowadził swoją drużynę (1991, 1992, 1993, 1996, 1997 i 1998). W tle tych sukcesów autor kreśli obraz życia prywatnego gwiazdora, nie zawsze układającego się idealnie, oraz opowiada o zdarzeniach, którymi żyły wówczas Stany Zjednoczone.
Pomiędzy kolejnymi meczami jesteśmy zatem świadkami zdarzeń, z których ówczesny polski kibic nie zdawał sobie w ogóle sprawy. Po historycznym sukcesie, jakim było zdobycie mistrzostwa NBA w 1991 roku, życie Jordana diametralnie się zmieniło. Gwiazdą sportową był już wcześniej, teraz stał się globalną ikoną kulturową, postacią rozpoznawalną na całym świecie. Cała Ameryka chciała „być jak Mike” (ten slogan podbił USA za sprawą reklamy napoju, w której zagrał Jordan). Występ w teledysku innej megagwiazdy – Michaela Jacksona – utrwalił jego status ikony kultury popularnej. Sukcesom sportowym i marketingowo-finansowym towarzyszyły niestety osobiste tragedie – największe piętno odcisnęło na koszykarzu zabójstwo ojca (dopełnieniem tej historii była niezwykle wzruszająca scena, w której płaczący Jordan na oczach milionów widzów dedykuje zmarłemu czwarte mistrzostwo ligi, zdobyte 16 czerwca 1996, czyli w Dzień Ojca). W jego życiu nie brakowało również kłopotów, jakie sam sobie fundował – wdając się w romans czy też ulegając swojej skłonności do hazardu.
Poza zdarzeniami istotnymi dla samego Jordana, Santiago w ciekawy sposób pokazuje szerszy kontekst społeczno-polityczny, w którym rozgrywały się spektakularne zmagania sportowe. Śledzimy zatem przebieg gwałtownych zamieszek, jakie miały miejsce w 1992 roku w Los Angeles po tym, jak uniewinniono policjantów, którzy rok wcześniej brutalnie pobili czarnoskórego chłopaka Rodneya Kinga. Obserwujemy również kontrowersje wywołane piosenką zespołu Body Count pt. „Cop Killer” (piosenka powstała po tych zamieszkach i była „dedykowana” policji z Los Angeles). To historyczne tło jest pokazane w ciekawy wizualnie sposób, ale wymagający od czytelnika pewnego zaangażowania – by w pełni docenić budowaną przez Santiago narrację, trzeba trochę poszperać w internecie i odświeżyć sobie w pamięci przebieg niektórych zdarzeń.
Santiago koncentruje się w swojej opowieści na latach dziewięćdziesiątych, ale ważnym dopełnieniem obrazu Jordana jest także retrospekcja, dzięki której poznajemy dzieciństwo i młodość koszykarza. Ten rzut oka w przeszłość wydaje się konieczny z punktu widzenia struktury całej opowieści, która jest przecież nie tylko historią sportowca, lecz także – a może przede wszystkim – pokazuje jego ciężką pracę, wytrwałość i dążenie do realizacji marzeń. Widzimy zatem młodego czarnoskórego chłopaka, który marzy o karierze sportowej, co rzecz jasna nie spotyka się ze zrozumieniem ojca, martwiącego się o przyszłość swoich synów. Młody Michael nie ma łatwo – nieustanne problemy w szkole, porażki w rywalizacji ze starszym bratem i wreszcie nieudane starania o przyjęcie do szkolnej drużyny koszykarskiej. Wszystko to załamałoby pewne niejednego, jednak dla Jordana są to tylko kolejne przeszkody, które musi pokonać. Kolejne problemy, które kształtują charakter zwycięzcy.
Wizualnie komiks jest doskonały. Dynamiczne rysunki i niesamowite kadrowanie pozwalają uchwycić specyfikę koszykarskiego meczu. Przerysowane sylwetki koszykarzy w zaskakujących chwilami pozach sprawiają, że czytelnik może odczuć atmosferę walk toczonych na parkiecie. Walk – dodajmy – nie zawsze prowadzonych w duchu fair play. Niepowtarzalny sposób poruszania się samego Jordana, jego gesty i absolutnie przeczące prawom grawitacji powietrzne ewolucje zostały pokazane wyśmienicie. Moim zdaniem ultradynamiczne i niezwykle ekspresyjne sceny rozgrywające się na boiskach to zdecydowanie najmocniejszy element tego komiksu. Poza tym niektóre rozwiązania graficzne nadają całej opowieści nieco surrealistyczny charakter. Pomysł na przedstawienie jednego z najbardziej brutalnych zawodników NBA, Billa Laimbeera, jako potwora wychodzącego w oparach dymu ze stojącej w szatni Pistonsów i obwiązanej łańcuchami trumny robi naprawdę piorunujące wrażenie. Prawdopodobnie tak postrzegali go zresztą wszyscy zawodnicy, którzy mieli wątpliwą przyjemność grać wówczas przeciwko niemu. Warto odnotować, że sama szatnia drużyny z Detroit (szczególnie w tych kadrach, na których widzimy ją z perspektywy zamkniętego w trumnie Laimbeera) sprawia wrażenie, jakby za chwilę miały być w niej kręcone sceny do pierwszej części „Piły”.
Krótko mówiąc, widać, że autor miał ciekawy pomysł na pokazanie tej historii. Nie jest łatwo przedstawić na kartach komiksu historię człowieka-instytucji, nawet jeżeli opowieść ma koncentrować się tylko na kilku latach jego życia. Trudność jest tym większa, że był to okres, który nie tylko zdefiniował Jordana jako ikonę popkultury, lecz także obfitował w spektakularne sceny, które są powszechnie znane albo mogą być w każdej chwili przywołane dzięki magii internetu. Wilfred Santiago wywiązał się z tego zadania znakomicie – lektura komiksu to prawdziwa uczta dla oka. „Michael Jordan. Nadchodzi byk” to na pewno pozycja obowiązkowa dla tych, którzy chcą jeszcze raz przypomnieć sobie, dlaczego zarywali noce, oglądając do rana powietrzne akrobacje latającego Mike’a.
Paweł Ciołkiewicz
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: „Michael Jordan. Nadchodzi byk”
Tytuł oryginału: „Michael Jordan. Bull on Parade”
Scenariusz: Wilfred Santiago
Rysunki: Wilfred Santiago
Kolorystyka: Wilferd Santiago
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Liternictwo: Robert Sienicki, Firma Belego
Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
Data polskiego wydania: 2015
Wydawca oryginału: Fantagraphics Books
Data wydania oryginału: 2014
Objętość: 200 stron
Format: 160 x 190 mm
Oprawa: twarda
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 69 złotych