„Szkielet” to pomysłowa wariacja na temat postapokaliptycznych opowieści o inwazji zombie. Tyle tylko, że zamiast żywych trupów mamy tu… zmutowanych mięsożerców, którzy ścigają pozostałych przy życiu wegetarian.
W rezultacie tajemniczej epidemii wszyscy ludzie, którzy mieli w swych jadłospisach dania mięsne, zamienili się w krwiożercze potwory i przemierzają teraz opustoszałe ulice Buenos Aires w poszukiwaniu ofiar. Tajemniczy wirus spowodował bowiem, że stali się uzależnieni od mięsa. Co więcej, ulegli potwornej mutacji, która sprawiła, że tylko w niewielkim stopniu przypominają jeszcze ludzi. Ich ofiarami są zaś ci, którzy mięsa nie jedzą. Wegetarianie wprawdzie uniknęli zarazy i nie zachorowali, ale ich sytuacja i tak nie jest godna pozazdroszczenia. Muszą teraz walczyć o przetrwanie z bezwzględnymi mięsożercami. Świat zamienił się w dżunglę, w której przetrwać mogą tylko najsilniejsi.
To właśnie w takiej postapokaliptycznej rzeczywistości niewielka grupka roślinożerców kierowana przez mężczyznę o pseudonimie Szkielet próbuje za wszelką cenę przetrwać. Dragon, Momia, Debora oraz Sara, uciekając przed sforą mięsożernych samic, trafiają do Muzeum Ewolucji, gdzie starają się odeprzeć atak. Sprawa jednak znacznie się komplikuje, a na scenie pojawia się jeszcze jeden tajemniczy gracz, który najwyraźniej nie należy do żadnego z dwóch wrogich sobie obozów.
„Szkielet” to pierwszy pełnometrażowy komiks Salvadora Sanza, który ukazuje się na polskim rynku. Ten pochodzący z Argentyny twórca nie jest u nas zbyt znany. Polscy czytelnicy mieli dotąd okazję czytać tylko jedną narysowaną przez niego opowieść zatytułowaną „Dziupla”, która znalazła się w antologii „Praga Gada. O pokoju” Wydawnictwa Fundacji Animacja. Na scenie komiksowej Sanz zadebiutował w roku 2006 komiksem „Legión”, który ukazał się w Argentynie, Hiszpanii, a także Stanach Zjednoczonych. Pomiędzy rokiem 2007 a 2010 światło dzienne ujrzały dwie kolejne opowieści graficzne – „Nocturno” i „Angela Della Morte”. Od 2012 roku twórca pracuje nad komiksem „REC:0” oraz ilustracjami do książek: „Zew Cthulhu” Howarda Phillipsa Lovecrafta i „Solomon Kane” Roberta Ervina Howarda.
Komiks argentyńskiego rysownika to w gruncie rzeczy krótka nowelka opisująca tylko jeden incydent z życia grupki wegetarian próbujących przetrwać w świecie zdominowanym przez mięsożerców. Opowieść kończy się w sposób, który właściwie dopiero otwiera dalsze możliwości narracyjne. Zresztą sam autor chyba również ma tego świadomość, gdyż – jak mówił w wywiadzie opublikowanym na portalu „Gildia Komiksu” – pracuje teraz nad kolejną historią z bohaterami, których poznaliśmy w „Szkielecie”. Przygotowywany komiks ma mieć tytuł „Koniec wszelkich gatunków”. Miejmy nadzieję, że i ten album pojawi się na naszym rynku.
„Szkielet” jest oparty na ciekawym pomyśle wyjściowym, ale pozostawia pewien niedosyt. Krótka historia nie pozwoliła w gruncie rzeczy satysfakcjonująco zarysować charakterystyk głównych postaci. Tytułowy Szkielet jest w konsekwencji dość nijaki i pozostaje w cieniu Debory, która wydaje się być najbardziej intrygującą postacią w tej opowieści. Jej przeszłość skrywa pewną tajemnicę i niejednoznaczność, która aż prosi się o rozwinięcie. Mięsożercy natomiast jak na razie zostali przedstawieni jako zwierzęta, które są motywowane jedynie potrzebą zdobywania pożywienia. Krótko mówiąc, jest tu ogromny potencjał, który mógłby być jednak w pełni wykorzystany tylko wtedy, gdyby „Szkielet” zamienił się w dłuższą serię. A to, jak wiadomo, uzależnione jest od szeregu różnych czynników.
Pod względem graficznym komiks prezentuje się bardzo ciekawie. Obficie wypełnione tuszem, czarno-białe, nieco surowe oraz undergroundowe w swym charakterze rysunki dobrze pasują do mrocznego charakteru tej opowieści. Interesujące są również projekty postaci, zarówno mięsożernych, jak i roślinożernych. Poza tym, wyraźnie widać także inspiracje czerpane z mang. Sceny ucieczek i walk przedstawione są z wykorzystaniem mangowych efektów wizualnych, które nadają rysunkom bardzo dynamiczny charakter.
„Szkielet” należy zatem uznać za interesującą pozycję, która powinna zainteresować wszystkich miłośników opowieści postapokaliptycznych. Oryginalny pomysł wyjściowy i atrakcyjna oprawa graficzna to główne atuty komiksu Salvadora Sanza. W warstwie narracyjnej jest już trochę gorzej. Przedstawiona w albumie opowieść jest wprawdzie dynamiczna i dość interesująca, ale posiada też pewne mankamenty związane przede wszystkim z jej skrótowością. Jeżeli bowiem „Szkielet” miałby pozostać jednotomówką, to na pewno znacznie traci na wartości. Jeśli jednak okaże się, że jest to pierwszy tom dłuższej historii, w której rozwinięte zostaną zasygnalizowane tu wątki oraz charakterystyki bohaterów, wówczas na pewno warto będzie poświęcić tej serii uwagę. Mroczny świat naszkicowany jedynie w ogólnych zarysach niesie ze sobą spory potencjał, który warto byłoby wykorzystać.
Dziękujemy wydawnictwu Znakomite za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Paweł Ciołkiewicz
Tytuł: „Szkielet”
Tytuł oryginału: „El Esqueleto”
Scenariusz: Salvador Sanz
Rysunki: Salvador Sanz
Tłumaczenie: Aleksandra Czerniawska
Wydawca: Wydawnictwo Znakomite
Data polskiego wydania: 2016
Wydawca oryginału: OVNI Press
Data wydania oryginału: 2016
Objętość: 80 stron
Format: 210 x 285 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 50 złotych