Jestem fanbojem „Chew”. Komiksowa seria Johna Laymana i Roba Guillory’ego jest jedną z najoryginalniejszych i najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałem. I cały czas trzyma poziom. No, to już z grubsza wiecie, co znajdzie się w recenzji jej piątego tomu zatytułowanego „Śniadanie z mistrzów”.
Tony Chu, główny bohater cyklu, jest cybopatą. „Oznacza to, że po ugryzieniu kawałka pomidora ma świadomość tego, gdzie on wyrósł, jakich użyto pestycydów do jego ochrony i kiedy go zerwano”. W przypadku potraw mięsnych jego doznania są znacznie bardziej makabryczne. A jeśli Chu zdecyduje się skosztować ciała ofiary morderstwa, od razu dowiaduje się, kto i w jakich okolicznościach dopuścił się zbrodni. Nic więc dziwnego, że Tony i jego partner John Colby tworzą najskuteczniejszy zespół Wydziału Przestępstw Szczególnych Amerykańskiego Departamentu ds. Żywności i Leków. A przynajmniej tworzyli do niedawna…
„Śniadanie z mistrzów” rozpoczyna się bowiem od tego, że obaj zostają z hukiem wyrzuceni z pracy. Chu trafia do znienawidzonej przez wszystkich straży miejskiej, a Colby zasila szeregi Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych. Nieoczekiwanie, obaj zaskakująco dobrze (choć nie bez trudności) odnajdują się w nowych rolach. Jednak to nie koniec ich kłopotów. Wkrótce Tony zostaje porwany przez szaleńca planującego wykorzystać jego talent do stworzenia bestsellerowej książki.
„Chew” jest serią powstałą z pasji i wiary. John Layman w wywiadach przyznawał, że kiedy znajomym opowiadał o swoim pomyśle na komiks, wszyscy pukali się w czoło i mówili, że to się nigdy nie sprzeda. Miał jednak wsparcie najbliższej rodziny i kiedy za scenariusz do gry wideo „Soldier of Fortune Payback III” dostał sutą wypłatę, postanowił przeznaczyć ją na stworzenie „Chew”. Reszta jest już historią. Pierwsze trzy zeszyty cyklu zostały entuzjastycznie przyjęte przez czytelników i krytyków, a wydawnictwo musiało przygotować kilka dodruków, żeby zaspokoić apetyty wszystkich klientów. Dwa pierwsze tomy zbiorczego wydania serii zatytułowane „Przysmak konesera” oraz „Międzynarodowy smak” trafiły na listy bestsellerów dziennika „The New York Times”. Ponadto „Chew” zdobył dwie nagrody Eisnera i dwie nagrody Harveya.
Ta lista zaszczytów (a wymieniłem tylko najważniejsze) nie powinna dziwić. Dzieło Laymana i Guillory’ego to bowiem komiks absolutnie wyjątkowy. Po pierwsze, oparty na oryginalnym pomyśle, który dodatkowo cały czas jest przez scenarzystę kreatywnie rozwijany. Kadry „Chew” zaludnione są przez różnego rodzaju bohaterów posiadających jedzeniowe supermoce. Wśród nich są saboskryberka potrafiąca pisać o jedzeniu tak, że czytający jej teksty czują w ustach smak opisywanych potraw, cybolokutor porozumiewający się wyłącznie poprzez swoje dania czy czekoskulptor wytwarzający z czekolady w pełni funkcjonalną broń. Po drugie, świat, w którym żyją, też jest szczególny, bowiem trzy lata wcześniej został spustoszony przez epidemię ptasiej grypy, która pochłonęła ponad 100 milionów istnień ludzkich. W konsekwencji wszelka hodowla, sprzedaż, a przede wszystkim konsumpcja drobiu zostały zakazane. Połączenie tych dwóch idei w komiksowych kadrach daje jedną z najbardziej porywających obrazkowych historii dostępnych obecnie na rynku.
John Layman snuje opowieść o przygodach Tony’ego Chu z niezwykłym rozmachem i kunsztem. Scenariusz serii wypełniony jest nie tylko ekscentrycznymi bohaterami, lecz także dziesiątkami wątków pobocznych, humorem, a przede wszystkim absolutnie niewiarygodnymi POMYSŁAMI! Kreatywność Laymana zdaje się nie mieć granic. Tylko w kadrach „Chew” napotkacie kurczaka-zabójcę, tajemniczy owoc o smaku kurczaka, cybernetycznie udoskonalonego lwa pełniącego obowiązki stróża prawa oraz gang fałszerzy drukujących pieniądze na szybko rozkładającym się papierze na bazie warzyw. Kolejne zeszyty cyklu przynoszą nowe niespodzianki i zaskakujące pomysły fabularne, gwarantujące, że każdy tom „Chew” czytać będziecie od deski do deski za jednym posiedzeniem.
Seria zachwyca również stroną graficzną, za którą odpowiedzialny jest amerykański artysta Rob Guillory. Jego odrealniona, satyryczna, ale bogata w detale kreska znakomicie uzupełnia bezkompromisowy scenariusz Laymana. Guillory efektywnie wykorzystuje przestrzeń, twórczo komponując kadry, a jego rysunkom nie brakuje dynamiki oraz czytelnie przedstawionych emocji.
Tekst miał być o piątym tomie „Chew”, ale ‒ z racji fanbojstwa autora ‒ zmienił się w pean na cześć serii. Jednak dzieło Laymana i Guillory’ego jest jednym z nielicznych, którego każda kolejna odsłona jest równie dobra jak poprzednia. „Śniadanie z mistrzów”, podobnie jak cztery wcześniejsze tomy, to wybuchowa mieszanka gastronomii, fantastyki, kryminału i czarnej komedii, która nie może się nie spodobać. Jeśli jeszcze nie zdecydowaliście się na degustację „Chew”, to najwyższy czas to zrobić.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Marcin Kamiński
„Chew. Śniadanie z mistrzów”
Scenariusz: John Layman
Rysunki: Rob Guillory
Kolory: Rob Guillory, Taylor Wells
Okładka: Rob Guillory
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Mucha Comics
Data wydania: 2016
Liczba stron: 120
Format: 17 CM X 26 CM
Oprawa: twarda
Papier: śliski
Druk: kolor
Dystrybucja: Internet, Księgarnie