„Statek szaleńców” (zwany również „Statkiem głupców”) to niewielkich rozmiarów obraz olejny na desce autorstwa Hieronima Boscha. Licząca ponad pięćset lat ikona-moralitet przedstawia grupę biesiadników na dziwacznej łodzi, wiodących niepoważny żywot. Oddając się absurdalnej hulance, zebrani na statku grzeszą pustotą, obżarstwem i pijaństwem. Jednak obok używających życia głupców nie płynie drugi okręt. Skoro ci są szaleni, rozsądek podpowiada, że gdzieś nieopodal powinni płynąć zdrowi na umyśle. Cnotliwi oddzieleni od rozpustnych. Tymczasem nieruchome wody są puste. Nigdzie nie widać drugiej łodzi. Tak jakby nigdy jej nie było.
Mimo że Bosch jest bez wątpienia jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najsławniejszych malarzy średniowiecznych, wiemy o nim zaskakująco niewiele. Niderlandzki artysta przyszedł na świat w mieście 's-Hertogenbosch w północnej Brabancji, w którym spędził niemal całe życie. To właśnie od nazwy miejsca urodzenia pochodzi pseudonim Jeroena Anthoniszoona van Aken, sygnującego swe obrazy podpisem „Bosch”, czyli dosłownie „las”. Na jego temat zachowały się nieliczne dokumenty, pozwalające zaledwie w drobnej części zrekonstruować życiową drogę wizjonerskiego twórcy. Mimo tych trudności zadania opowiedzenia biografii niezwykłego malarza podjął się Marcel Ruijters, autor nie tylko doskonale znający sztukę „ciemnych wieków”, lecz cieszący się także wielkim uznaniem (jego „Inferno”, oparte na motywach „Boskiej Komedii” Dantego w roku 2008 zostało okrzyknięte najlepszą holenderską powieścią graficzną). Po ponad czteroletniej pracy jego imponujące historyczne dzieło – rysunkowy życiorys Hieronima Boscha – było gotowe.
Załoga statku szaleńców mimo, jakby się zdawało, pozbawionej trosk egzystencji głupców, wcale nie sprawia wrażenia szczęśliwej. Pożerając, wrzeszcząc, krzywiąc się i podrygując, wariaci wyglądają na zagubionych i przytłoczonych trwaniem na nieruchomym okręcie z drzewami zamiast masztów i chochlą w miejscu steru. Dryfują bez celu. W ich tępych spojrzeniach odbija się nie tylko obłęd, ale i bolesna samoświadomość. Strach przed światem, którego nie sposób zrozumieć.
Strach jest w istocie głównym tematem komiksu Ruijtersa. Dla Jeroena, młodego malarza pracującego wraz z braćmi w rodzinnym atelier, kluczowym wspomnieniem są migawki z wielkiego pożaru miasta, którego był świadkiem jako chłopiec. Traumatyczne retrospekcje pełne bezsensownego bólu, śmierci i cierpienia w obliczu bezlitosnego żywiołu determinują jego postrzeganie rzeczywistości. Jeroen, starając się stąpać twardo po ziemi, ma pełną świadomość, że mimo wszelkich wysiłków i tak przed laty został już ostatecznie spaczony. Jego wzrok jest od tej pory przeklęty wizją, przez co musi oglądać świat w całej jego przeraźliwej brzydocie i ohydzie ludzkich występków.
Wędrując wraz z bohaterem przez kolejne istotne epizody jego żywota, widzimy narastającą alienację i egzystencjalny niepokój. Poszukując szczęścia i samospełnienia, nieustannie naraża się na rozczarowania i beznadzieję. Boi się Boga, ale nie może ufać jego świętoszkowatym i fałszywym sługom. Pragnie sławy i przygody, ale dojmujące przeczucie katastrofy każe mu zawrócić z drogi w nieznane zaledwie jeden dzień po wyruszeniu. Chce piąć się w górę i dotykać nieba, ale boi się wysokości. Dlatego nieustannie musi wracać na ziemię, która karmi jego wyobraźnię. Do błotnistych ulic i hałaśliwych targowisk. Do zaułków i opanowanych przez opryszków zakamarków. Do rynsztoków.
Ruijters nie tylko opowiada o Boschu, podejmuje się też ambitnego zadania nakreślenia za pośrednictwem swego bohatera duchowości i ogólnej kondycji człowieka doby późnego średniowiecza. Postępujące rozdarcie między nowymi ideami nadchodzącego renesansu a kołtuństwem i permanentnym lękiem podsycanym przez Kościół dręczy nie tylko malarza, ale całą społeczność, w której egzystuje. Stopniowo zaś coraz częściej życie w 's-Hertogenbosch przypomina rzeczywistość z płócien (i desek) Jeroena: piekło na ziemi, w którym kalectwo, zepsucie i zgnilizna wypełza z każdego kąta.
Bez wątpienia największym atutem albumu jest jego oprawa graficzna. Ruijters czerpie ze spuścizny swego bohatera z szacunkiem, ale nie podchodzi doń na kolanach. Pozwala sobie na urozmaicenie doskonale rozpoznawalnego stylu Boscha energią własnej kreski. I trzeba przyznać, że efekty są zachwycające. Ten komiks stanowi nie tylko hołd dla geniuszu artystycznego wizjonera, lecz także próbę zagłębienia się w otchłanie jego udręczonego umysłu. Wskazuje nam, współczesnym, jak podobny był jego strach do naszych dzisiejszych lęków.
Jak zauważa Antoni Libera w swej autobiografii „Godot i jego cień”, od namalowania „Statku szaleńców” minęło pięć wieków. Przez ten czas najpierw Ziemia utraciła swą dominującą pozycję, a z czasem przestała być nawet niewzruszoną podstawą znanego Wszechświata, zdegradowana do roli pyłku wirującego w lodowatej pustce i skazanego na nieuchronną zagładę. A na jego powierzchni, pozbawiony punktów odniesienia, dryfuje nieustannie cały ludzki ród – rozwrzeszczany, pijący i żrący, miotający się bezładnie w dzikim tańcu potępionych i gubiący nieustannie cel i sens swojej podróży.
Dziękujemy wydawnictu Timof comics za udostępnienie komiksu do recenzji.
Rafał Kołsut
Scenariusz: Marcel Ruijters
Rysunek: Marcel Ruijters
Tłumaczenie: Alicja Oczko
Wydawnictwo: Timof comics
Liczba stron: 160
Format: 165 x 230 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 49 zł