Jego była żona go nie znosi, a wręcz nienawidzi. Za to nastoletnia córka go uwielbia, krytycznie, bo potrafi mu wytknąć brak pracy, perspektyw i jakiegokolwiek celu w życiu, ale mimo wszystko wspiera go zawsze. A, no i ma armię mrówek na swoje zawołanie. Panie i panowie, oto Scott Lang, znany także jako Ant-Man, albo raczej kolejne wcielenie Ant-Mana. Wydany przez Egmont „Ant-Man: Druga szansa” to jeden z przyjemniejszych w odbiorze komiksów z linii Marvel Now, który zawitał do Polski.

Egmont trafił z wydaniem tego komiksu w punkt − tuż przed premierą „Ant-Man i Osa” w Polsce. Mam nadzieję, że wpasowanie się w termin kinowej premiery filmu pomoże w sprzedaży, bo tytuł jest świetny. Czyta się go lekko, przyjemnie, wręcz odświeżająco w porównaniu do historii, w których w kolejnych zeszytach bohaterów czeka ratowanie świata przed zagładą. Podobnie jest w wychodzącym u nas „Hawkeye” od Aji i Fractiona. Oczywiście nie ma nic złego w czytaniu o tym, jak nasi ulubieńcy ratują świat, w końcu na tym polega gatunek superhero, jednak od czasu do czasu, albo w pewnym wieku, człowiek ma ochotę na dawkę problemów bardziej przyziemnych. Nie oznacza to, że w „Ant-Man: Druga szansa” nie ma akcji, wręcz przeciwnie, jest jej dużo, a i stawka jest niemała, ale właśnie jej przyziemność, fakt, że chodzi o bliskich głównego bohatera, powoduje, że historia nie przytłacza i czytelnikowi łatwiej utożsamiać się ze skalą problemu.

Scott próbuje uporządkować swoje życie. Po raz kolejny. Jest Ant-Manem, nawet nie pierwszym, po prostu osobą, która przybrała to miano i stara się jakoś ogarnąć przy okazji rzeczywistość wokół. Jako były przestępca nie ma łatwo, no ciągnie się przeszłość za nim, ciągnie, ale jest lepiej, niż mogłoby być. Zostaje zaproszony, tak jakby, nawet na rozmowę o pracę u samego Starka. Co więcej, udowadnia, że spełnia wszelkie wymagania. Jednakże chęć przebywania blisko córki powoduje, że porzuca tę pracę i wyjeżdża z Nowego Jorku. W efekcie obserwujemy jego przygody po drugiej stronie kontynentu z prowadzeniem własnej firmy, bo jak powtarza kilka razy na łamach komiksu Lang – kto zna się lepiej na ochronie niż były włamywacz. Dzięki przygodzie z nazistowskimi robotami zatrudnia nowych ludzi, byłych skazańców, którzy mają nadzieję na rehabilitację i grają co tydzień w siatkówkę. Wspaniała to zbieranina. Pojawia się jego arcywróg, który okazuje się nim nie być, a także zagrożenie z przeszłości, które poważnie namiesza w jego życiu i planach na przyszłość.

Nick Spencer, autor scenariusza, zaserwował nam kawał dobrej rozrywki i dużo akcji niepozbawionej przesłania. Może w gruncie rzeczy banalnego, ale nie ma co ukrywać, że większość życiowych prawd ociera się o banał. Mimo wszystko w trakcie lektury tego banału nie czuć, więc chwała mu za to. Minusem tych pięciu zeszytów składających się na opowieść jest fakt, że kilka razy za dużo dostajemy retrospekcje czy też narrację bohatera, który opowiada o swojej genezie jako Ant-Mana. Widać tu bardzo wyraźnie, że pewne rozwiązania, które mają sens przy opowiadaniu historii w formie zeszytowej, trochę słabo wypadają w zbiorczym wydaniu. Ot, taka mała łyżka dziegciu w beczce miodu, jaką jest ten album. Poza tym Scott Lang w wydaniu Spencera to fantastyczna postać, w żadnym razie kryształowy bohater, tylko facet, który próbuje się ogarnąć, znaleźć miejsce dla siebie we współczesnym świecie. Moment, w którym z paniką stara się przedstawić w odpowiedniej kolejności, imię i nazwisko czy nazwisko i imię, a może jeszcze pseudonim, w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej mówi o nim więcej niż niejedno wprowadzenie czy też eseje, z jakimi mamy czasem do czynienia w takich przypadkach.

Za warstwę wizualną odpowiadają Jordan Boyd i Ramon Rosanas, którzy stanęli na wysokości zadania. Fantastyczne są przejścia akcji pomiędzy kadrami, zwłaszcza te, w których obserwujemy mrówki w działaniu. Moc Ant-Mana, czyli możliwość zmiany swojego rozmiaru, daje nie lada pole do popisu dla dobrych rysowników przy zastosowaniu zmiany planów i perspektyw i zostało to świetnie wykorzystane. Od strony wizualnej jest to bardzo dobra robota, zresztą obraz mówi więcej niż tysiąc słów, wystarczy spojrzeć na przykładowe plansze.

O standardzie wydania komiksów Egmontu w ramach linii Marvel Now napisałem już chyba wszystko. Moim zdaniem są lepsze od oryginalnych zbiorczych wydań, chociażby dzięki utwardzonym okładkom ze skrzydełkami. Od strony edytorskiej też nie mam do czego się przyczepić, a panią tłumacz wypada tylko pochwalić, bo przełożenie z pozoru drobnych żarcików, gierek słownych, by dobrze brzmiały, nie było z pewnością łatwe.

Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Wydawnictwo: Egmont
7/2018
Tytuł oryginalny:  Ant-Man Vol. 1: Second-Chance Man
Scenarzysta: Nick Spencer
Ilustrator: Ramon Rosanas
Tłumacz: Weronika Sztorc
Wydawca oryginalny: Marvel Comics
Rok wydania oryginału: 2015
Liczba stron: 120
Format: 165 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328126619
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł