Mark Millar to coraz popularniejszy w Stanach scenarzysta, na którego od kilku ładnych lat stawia Mucha Comics. Autor takich hitów jak „Kick Ass” czy „Staruszek Logan” tym razem dał się złapać w pułapkę pośpiechu i stworzył komiks, który chyba w założeniu miał być podkładką pod scenariusz filmowy. Nie bez powodu na okładce widnieje logo znanego portalu telewizyjnego. Niestety wyszło to historii na złe – „KM/H” jest efektownym komiksem o niczym, choć zapowiadał się bardzo ciekawie.
Fabuła sprowadza się do pytania – co zrobiłby drobny przestępca, którego głowa pełna jest mądrości rodem od Paulo Coelho, gdyby stał się najszybszym człowiekiem na świecie? I dostajemy ponad sto stron szpanowania furami, dumy z okradania „złych banków” i zabawy w Robin Hooda. A na koniec standardową rozpierduchę, wielostronicową młóckę z większą ilością płaskiego uzasadnienia. Coś, co zapowiadało się jako nieszablonowe podejście do bohaterów (z czego zresztą Mark Millar słynie), okazało się historyjką o nie bardzo wiem czym, naładowaną masą efektów specjalnych i pseudonaukowych elementów. Historia w „KM/H” zupełnie się nie klei, nie jest wyjaśnione, skąd źródło prędkości głównego bohatera wzięło się w miejscu jego pobytu, motywacje bohaterów są cienkie, postaci zwyczajnie dziecięco naiwne. Dość powiedzieć, że główny bohater sam sprowadza na siebie kłopoty, choć może im zapobiec wcześniej. Dosłownie – wie, kiedy należy powstrzymać tych złych, i tego nie robi, nie wiadomo dlaczego. Bardzo się rozczarowałem, bo sam początek wbił mnie w fotel. Za to zakończenie pachnie z kilometra brakiem pomysłu.
Jeżeli coś ratuje ten komiks, jest to warstwa rysunkowa. Szkice Duncana Fegredo są pozornie chaotyczne, jakby niedbałe, ale na szczęście to tylko pozór, własny styl autora. Wszystko jest na swoim miejscu, postaci są pokazywane z wielu stron i za każdym razem rozpoznawalne, tła są zrobione realistycznie i dokładnie, ukazanie ruchu i superprędkości – racjonalnie. Muszę przyznać, że to jeden z najlepiej technicznie narysowanych komiksów, jakie miałem okazję ostatnio czytać, rysunki balansują na granicy brzydoty i pewnie niejednego czytelnika mogą odrzucić. Mnie kupiły swoim oryginalnym stylem i dopracowaniem. Nie dziwię się, że panu Duncanowi dano do narysowania „Hellboya”.
Polskie wydanie prezentuje się aż za dobrze – wydawanie czterozeszytowego komiksu w twardej oprawie to moim zdaniem zbytek luksusu. „KM/H” nie jest dziełem wybitnym, klasyką komiksu, żeby zasługiwało na taką formę. Za to ilość dodatków (piękne okładki i arty) jest spora. Moje mroczne serce młodego krytyka skacze z radości na sam widok tych mikroarcydzieł. Stosunek ceny do liczby stron jest w porządku, są na rynku wydawcy dający mniej za wyższą cenę, są i tańsi.
Podsumowując. „KM/H” to komiks głównie dla fanów samego scenarzysty, jeśli masz, drogi czytelniku, ochotę na dość banalną historyjkę rozrywkową (za to świetnie narysowaną) w stylu komedii romantycznych TVN-u, to śmiało sięgaj. Jeśli szukasz mrocznych, sensownych treści niczym w „Staruszku Loganie”, to się rozczarujesz. Wybór należy do Was.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał Ostrowski
Scenarzysta: Mark Millar
Ilustrator: Duncan Fegredo
Tłumacz: Marek Starosta
Format:180 x 275 mm
Liczba stron: 136
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Cena okładkowa: 55 zł