Dziewczyna i chłopak. Sielska atmosfera popołudniowej herbatki. Nie dzieje się nic, co zwiastowałoby nadchodzący kataklizm. I kiedy w tej romantycznej atmosferze ma dojść do pocałunku młodej pary, zewsząd spływa i wszystko wypełnia ohydna, tajemnicza i różowa maź. Dziewczyna ratuje się ucieczką, wygrzebuje się z wydzieliny i ląduje na ziemi skąpanej deszczem. Tak rozpoczyna się „Piękna ciemność”, komiks autorstwa Marie Pommepuy i Fabiena Vehlmanna, wydany u nas przez Kulturę Gniewu.

Po wstępie następuje pierwszy szok tej makabrycznej opowieści – postacie okazują się uciekać z wnętrza ciała małej, nieżyjącej dziewczynki. Kiedy zobaczyłem, jak wychodzą z nozdrzy ewidentnie już sztywnych, przypominających lalkę zwłok, pierwszą moją myślą było – jest nieźle. Zupełnie się tego nie spodziewałem. I wtedy przypomniałem sobie tytuł opowieści –stwierdzenie „Piękna ciemność”, które już na wstępie może dotyczyć obrazu nieżyjącej kilkulatki.

Kolejne strony wypełnione są coraz większą dozą makabry, grozy i gore. Momentami czułem się, jakbym oglądał zaginione odcinki pierwszego sezonu serialu „Lost” (pl. Zagubieni), gdzie jeszcze nic nie wiadomo, a las wciąż skrywa wielką tajemnicę. Tyle że tutaj las otacza zewsząd małe postaci, a przyroda grozi im bardziej niż Calineczce. Mamy tutaj kwestię podziału ról po „katastrofie”, mamy rozdzielanie zebranego jedzenia. Opowiadana historia nasuwa na myśl też „Władców much” Williama Goldinga.

Niech was nie uśpi słodki i wręcz bajkowy rysunek i kreska niesamowitych ilustracji Kerascoët. W nocy przychodzi kot, który porywa jedną z postaci w celach konsumpcji. Muchy zaczynają pożerać zwłoki wielkiego dziecka. Jedna z postaci zjada drugą z głodu. Inne umierają, bo zjadły zatrute grzyby. Trup ściele się gęsto, a małe ludki giną co chwilę w mniej lub bardziej groteskowych sytuacjach, do których dochodzi najczęściej z ich głupoty.

Martwa dziewczynka nazywa się Aurora. Można to odczytać z okładki zeszytu szkolnego, który wypadł z teczki nieboszczki. I tak samo nazywa się główna bohaterka tej historii. W tym momencie nasuwa się myśl – czy cała opowieść nie przedstawia losów pośmiertnych dziecka, tego, co się dzieje z osobą po śmierci? Czy ta kraina to limbo, do którego trafiła dusza dziewczynki? To jedna z możliwych interpretacji tego dzieła, które swoją makabrą przypomina nieocenzurowane, prawdziwe wersje baśni braci Grimm.

Baśniowe postacie, na początku radosne, skaczące na skakance zrobionej z włosów dziewczynki, później zamieniają się w rasowych morderców, psychopatów pierwszej wody. Są to istoty bardzo zróżnicowane pod względem charakterów, mocno zarysowane, ale w obliczu konieczności przetrwania wychodzą z nich momentami najgorsze instynkty. Tutaj nie ma pewności do samego końca, kto przeżyje, a kto zginie w zupełnie nieoczekiwanym momencie. Jest srogo.

Jak wspomniałem już wcześniej, za rysunki odpowiada Kerascoët, czyli tak naprawdę duet francuskich rysowników ‒ Marie Pommepuy oraz Sébastien Cosset (prywatnie małżeństwo). Ich ilustracje idealnie pasują do klimatu opowieści. Z jednej strony w momentach spokojnych genialnie budują nastrój baśniowy, dający wytchnienie i będący tak naprawdę ciszą przed burzą. W chwilach grozy, groteski i makabry – stają na wysokości zadania. Pokazana przez nich przemoc, coraz to inne sposoby ginięcia postaci nie są w nawet najmniejszym stopniu kreskówkowe, przerysowane. I kreska, i barwy idealnie pasują do krwawych żniw, które odbywają się na kartach komiksu.

Muszę jednak zauważyć, że niektóre wątki w tym albumie nie są dokończone albo wręcz są urwane. Nie wiemy, co stało się z dziewczynką, która zjadła swoją koleżankę. Nie jest też znany los małej istoty, która mieszkała w zwłokach i żywiła się larwami. Momentami mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Można się domyślać, że nie przeżyły, ale nie zostaje to nigdzie pokazane czy nawet zasugerowane. Malutki niedosyt pozostaje.

Do ręki dostajemy mający 96 stron album w formacie A4. Może to niedużo, ale wierzcie mi – jest tam taka dawka emocji, że wystarczy na długie tygodnie. Niektórzy z pewnością nie przeczytają wszystkiego jednym ciągiem, ze względu właśnie na tę atmosferę. Nie zmienia to faktu, że wydanie jest bardzo ładne, ale do tego w ostatnich latach na rynku komiksowym w Polsce zostaliśmy przyzwyczajeni. Cena okładkowa wynosi 59,90 zł, ale można go kupić bez problemu w cenie nawet o 25-30 proc. niższej. Zaufajcie mi, naprawdę warto.

Podsumowując, dostajemy niebaśń o tym, że zło tkwi w każdym z nas i w odpowiednich okolicznościach bestia ogląda światło dnia. To niesamowite połączenie klimatu z „Alicji w Krainie Czarów”, „Pożyczalskich”, „Władców Much”, „Calineczki”, „Kopciuszka”, baśni braci Grimm z atmosferą znaną z japońskich horrorów. Jest mroczno i krwawo, ale absolutnie mnie nie dziwi, że dzieło to otrzymało nominację do prestiżowej nagrody Eisnera. Jest to album, po którego przeczytaniu niejedna osoba nabawi się nocnych koszmarów na długie miesiące (takim osobom odradzam lekturę, mówię całkowicie serio). Przeznaczony dla świadomych i dojrzałych czytelników. Jeśli jednak taka atmosfera jest dla was do przełknięcia i postanowicie zanurzyć się w tym świecie, czeka was wspaniała, bezpardonowa jazda bez trzymanki, rodem z dziecięcych koszmarów. Ten komiks zdecydowanie wybija się na tle innych i stanowi niesamowitą odskocznię od innych popularnych tytułów. Gwarantuję jednak, że po jego przeczytaniu będziecie jeszcze długo siedzieć i zastanawiać się, co właśnie przeczytaliście. Polecam bardzo!

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Michał „Emjoot” Jankowski

Rok wydania: 2018
Tytuł oryginalny: Jolies ténèbres / Beautiful Darkness
Wydawca oryginalny: Dupuis
Rok wydania oryginału: 2009
Liczba stron: 96
Format: 210 x 295 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788364858680
Wydanie: I
Cena z okładki: 59,99 zł