W wyniku wydarzeń, do których doszło w trakcie „Tajnych wojen”, multiwersum Marvela zostało zniszczone. W jego miejsce powstał Bitewny Świat stworzony przez Victora von Dooma z pozostałości po różnych wersjach Ziemi. Wśród nich natrafiamy na obszar, na którym wielki konflikt bohaterów trwa w najlepsze. Temu odłamkowi nowego świata poświęcono komiks „Tajne wojny. Wojna domowa” wydany przez Egmont.
Jonathan Hickman stworzył na przestrzeni kilku serii monumentalne dzieło. Fabułę, która miała zakończyć multiwersum Marvela i pomóc jednocześnie odrodzić się całości na nowo. Niczym feniks z popiołów. W międzyczasie, zanim Hickman odegrał ostatni akt swojej epopei, zaserwowano nam kilka opowieści z tego nowego Bitewnego Świata. Wśród nich znalazła się rzeczywistość odwołująca się do „Wojny domowej” napisanej przez Marka Millara. Była ona publikowana na przełomie lat 2006-2007 i odbiła się szerokim echem wśród czytelników. W skrócie – w wyniku wypadku spowodowanego przez jednego z młodych superbohaterów zginęło kilkaset osób. Po tragedii uznano, że to koniec z samowolą zamaskowanych osób i każdy, kto chce działać, walczyć ze złem, musi się zarejestrować. Część herosów się z tym zgodziła, część nie, co doprowadziło do podziału. Na czele zwolenników nowego prawa stanął Tony Stark, zaś przeciwników Steve Rogers. Dochodzi do walk, które odmieniły świat Marvela.
Powrót do klasyki Marvela
Pierwsza wersja „Wojny domowej” skończyła się stosunkowo szybko. Bohaterom udało się jako tako dojść do porozumienia. Wprawdzie konflikt pozostawił rysy na społeczności, ale nie trwał długo. Jednak „Tajne wojny. Wojna domowa” to wariacja z cyklu „co by było, gdyby” na temat świata, w którym sprawy potoczyły się inaczej. W opowieści, której scenarzystą jest Charles Soule, konflikt pomiędzy bohaterami nieustannie się pogłębiał, aż doszło do kolejnej katastrofy. Tym razem na znacznie większą skalę. W wyniku gigantycznej eksplozji (której źródła pozwolę sobie nie zdradzać) doszło do unicestwienia całego miasta. Ze znaczącą, mówiąc delikatnie, jego populacją. Obydwie strony oskarżały się nawzajem. Podział przeniósł się na cały naród i tak doszło do powstania dwóch terytoriów. Blue – zarządzanego przez generała Steve’a Rogersa oraz Iron – którego prezydentem został Tony Stark.
To wszystko dostajemy w krótkim wprowadzeniu. Główna fabuła komiksu dzieje się zaś sześć lat po tragicznych wydarzeniach, które doprowadziły do podziału kraju. Dochodzi do spotkania na terenie tzw. Rozłamu – miejsca, które było epicentrum eksplozji sprzed lat. Rogers i Stark mają podjąć rozmowy pokojowe. Po raz pierwszy od dawna pojawia się nadzieja na zakończenie wojny. Niestety dochodzi do kolejnego zdarzenia, które pogłębia spór. Brak zaufania, urażona duma obydwu przywódców, wzajemne pretensje z powodu różnych działań na przestrzeni lat. To wszystko wychodzi na wierzch.
Co by było gdyby… wojna się nie skończyła
Osobiście uwielbiam wszelkie alternatywne historie z postaciami, które znam. Zwłaszcza te podane w sposób nieoczywisty i porządny, a tak jest w przypadku komiksu „Tajne wojny. Wojna domowa”. Na początku dostajemy nieźle poprowadzoną zagadkę, a jej rozwiązanie jest zaskakujące. Do tego, jak przystało komiks superbohaterski, mamy też porządną dawkę akcji. Dosłownie wojnę, z epickim frontem walki. Nie zabrakło także personalnych dramatów, jak chociażby Petera Parkera rozdzielonego z rodziną czy konfliktu pomiędzy dwoma głównymi bohaterami – Rogersem i Starkiem.
W wyniku podziału Stanów Zjednoczonych każdy z nich stał się przywódcą w pełni tego słowa znaczeniu. Kapitan został generałem, zaś Iron Man prezydentem. Ich personalny konflikt przeniósł się nie tylko na społeczność superbohaterów, lecz także cały naród. Ciekawe są też konsekwencje w konstruowaniu nowego świata, np. fakt, że siły policyjne na terenie Blue stanowią oddziały legitymujące się czaszką Punishera, a także relacja jaka powstała między Starkiem a She-Hulk.
Gdy już o konsekwencji mowa…
Kapitan w pewnym momencie zarzuca Iron-Manowi megalomanię, argumentując, że terytorium, którym zarządza, ma nazwę po nim – Iron. Pokazuje w tym momencie swoją hipokryzję, bo stolica terytorium Blue, którym zarządza, wygląda jak jego tarcza. Owszem, jest to zapewne artystyczny zabieg, dzięki któremu czytelnik od razu wie, z czym ma do czynienia, ale jednak z punktu widzenia fabuły ta niekonsekwencja jest wyraźna. A może to raczej próba pokazania, że władza niszczy każdego? Zwrócenie uwagi, że łatwo dostrzec źdźbło w oku bliźniego, a nie belkę w swoim?
Na pewno lepiej tę pozycję będą odbierać osoby, które czytały „Wojnę domową” Millara, a także komiksy, które przyszły potem. Słowem, ludzie zorientowani w historii publikacji Marvela. To z powodu kilku nawiązań pojawiających się w tym tytule. Jednak niedzielny czytelnik też bez problemu powinien się połapać w fabule. Tak jak piszący te słowa, który owszem, czytał te wszystkie komiksy, do których niejako scenarzysta się odwołuje, jednak tak dawno, że bez pamięci o szczegółach. Nawet tych „większych”.
Warto zaznaczyć, że sama opowieść jest bardzo luźno osadzona w całej fabule „Tajnych wojen” i Bitewnego Świata. Ot, poznajemy bliżej fragment innego uniwersum. Jednego z wielu, z których skonstruowano tę nową rzeczywistość. Wspomina się luźno o innych domenach tego świata, ale nie ma z nimi interakcji. Można śmiało ją czytać zarówno przed „Tajnymi wojnami”, jak i po, a nawet poza.
Można czytać osobno
Artystą odpowiedzialnym za warstwę wizualną komiksu jest Leinil Francis Yu. Ten pochodzący z Filipin artysta stworzył dzieło pełne dynamizmu z efektownymi ujęciami. Mamy tu do czynienia zarówno ze świetnie przedstawionymi scenami walki, jak i widokami na miasta, co ciekawie pokazuje różnice między krainami. Oczywiście, klasycznie już jak to w przypadku wydań Egmontu, na końcu albumu dostajemy galerię okładek poszczególnych zeszytów, które weszły w skład tomiku. Odpowiadają za nie m.in. Alex Maleev, Skotti Young, Steve McNiyena czy Adi Granov.
„Tajne wojny. Wojna domowa” jest ciekawym dodatkiem do całego wydarzenia, niemającym jednocześnie za wiele z nim wspólnego. O tym, że Stany Zjednoczone podzielone przez konflikt Kapitana Ameryki i Iron-Mana znajdują się w Bitewnym Świecie, świadczy bardzo niewiele. Raptem kilka zdań rzuconych przez Starka. Dla niektórych czytelników będzie to z pewnością minus. Niemniej dla mnie fajnie wykorzystano okazję, by opowiedzieć jeszcze jedną historię z cyklu „co by było, gdyby”.
Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: „Tajne wojny. Wojna domowa”
Tytuł oryginalny: „Civil War: Warzones!”
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Leinil Francis Yu
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Wydawca: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Objętość: 132 strony
Format 165 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 39,99 zł