Kiedy spojrzałem na katalogi wydawnicze komiksów i listy publikowanych tytułów, stwierdziłem, że większość z nich jest skierowana do dojrzałego i poważnego czytelnika. Trudno często w takim natłoku zauważyć pozycje dla młodszej widowni. W takiej sytuacji z pomocą przychodzę ja i przedstawiam wydany przez Wydawnictwo Egmont komiks „Studio tańca”, którego drugi tom trafił właśnie na półki.
Tańczymy labada, labada, labada…
Komiks opowiada o przygodach Julii, Lusi i Alii, trzech dziewcząt z college’u, które uczą się tańca w Studio Danse. Uczęszczają na zajęcia z klasycznego baletu i modern jazzu, a także tańców afrykańskich. Na co dzień mierzą się z trudami treningów, muszą dbać o formę, a także wymyślać własne choreografie. Podkochują się w jednym z nauczycieli i przeżywają zauroczenia kolegami tańczącymi hip-hop. Starają się sprytnie godzić szkolne obowiązki z zajęciami w studiu tańca.
Poszczególne prezentowane scenki pełne są humoru, często sytuacyjnego. Mamy tutaj krótkie opowieści, zajmujące zwykle jedną-dwie strony. Przekrój postaci i ich charaktery tworzą tygiel, z którego raz po raz wyłania się kolejna zabawna historia. Dużą w tym rolę odgrywają same dziewczyny. Ich twórcami są Bertrand Escaich i Caroline Roque, duet scenarzystów podpisujących się wspólnie pseudonimem Béka.
Ruda tańczy jak szalona
Najważniejsze dla przedstawionego świata jest trio Julia, Alia i Lusia. Julia jest złotowłosą dziewczyną. To dobra i pracowita uczennica. Jej siostra również uczęszcza do szkoły Studio Danse, tylko w młodszej grupie wiekowej. Alia jest najbardziej psotna i kapryśna z trojga głównych bohaterek. To straszny zmarzluch (nic dziwnego, pochodzi z Karaibów), mający duże problemy z matematyką. Jej brat ćwiczy hip-hop w Studio Danse. Lusia natomiast jest rudowłosa, ma bujne kształty i niepohamowany pociąg do wszelkiego rodzaju ciasteczek i pączków. Nieśmiała i niepewna siebie, żyje czasem z ojcem, czasem z matką, ponieważ jej rodzice są rozwiedzeni. Marzy o zostaniu choreografem.
Nie mogę nie wspomnieć także o Carli, która cały czas usiłuje pokazać, że jest lepszą tancerką od wyżej wspomnianych dziewczyn, co w niemal każdym przypadku się nie udaje. Rywalka naszych bohaterek, która stara się okraść je z głównych ról w każdym balecie. Do tego wszystkiego dochodzą zwariowani nauczyciele ze szkoły tańca, chłopcy z sekcji hiphopowej, a także rodzice, inni uczniowie czy… sprzedawcy pączków w pobliskiej kawiarni.
Taniec, czyli międzynarodowy język przyjaźni wystukiwany nogami
Komiks „Studio tańca” powstał w roku 2008 (pierwsza publikacja we Francji) i od tamtej pory wydano 10 tomów tej opowieści. U nas publikowane są wydania zbiorcze – każdy wolumin jest zbiorem trzech oryginalnych albumów. W mojej ocenie ma on bardzo duży aspekt edukacyjny. Dzięki otoczce tanecznej poznajemy słownictwo związane z tańcem, baletem, nazwy figur i ćwiczeń wykonywanych przez młode dziewczyny. Do tego dochodzą informacje dotyczące różnego rodzaju sławnych baletów. Przypomnijmy, że w pierwszym polskim tomie uczennice wykonują „Śpiąca królewna” oraz „Romeo i Julia”. W tej części poznajemy „Dziadka do orzechów”.
Kolorowy świat tańca
Gdybym miał powiedzieć, jakie elementy w tym komiksie bardzo mi się podobają, bez wahania obok scenariusza i humoru wymieniłbym rysunki. Francuski rysownik Christophe Piron (figurujący tutaj pod pseudonimem Crip) za pomocą obrazów przedstawił to, co nazwałbym współczesnym komiksem europejskim, który bardzo mi odpowiada. Znakomite, pełne szczegółów kolejne kadry historyjek z nastawieniem na postaci to małe mistrzostwo świata. Kolory są ciepłe, żywe i pełne radości, takiej jak radość płynąca z tańca.
Komiksy są super!
Moim zdaniem Egmont trafił w dziesiątkę z linią wydawniczą „Komiksy są super!”. Ukazują się w niej humorystyczne i świetnie narysowane komiksy dla dzieci, zawierające również mocny walor edukacyjny. To bestsellery na europejskim rynku wydawniczym. Oprócz „Studia tańca” możemy teraz zapoznać się z takimi tytułami jak „Lou!”, „Ernest i Rebeka” oraz „Ptyś i Bill”.
Pierwsze cztery serie to opowieści o dzieciach – ich perypetiach szkolnych, relacjach z przyjaciółmi i rodzicami, ulubionych zwierzakach i pasjach. O codziennym życiu, ale też o przygodach przeżywanych dzięki dziecięcej fantazji. Zapewnią one młodym czytelnikom (i oczywiście ich rodzicom!) inteligentną rozrywkę.
Komiksy z tej serii nie uciekają od poważniejszych tematów. W „Ernest i Rebeka” główna bohaterka ciężko choruje, a jej wymyślony kumpel-wirus, pomaga jej oswoić się z trudną sytuacją. Z kolei w „Lou!”wychowywana przez samotną matkę dziewczynka obserwuje z bliska problemy dorosłych, którzy nie zawsze radzą sobie z życiem. Zaś pomysły głównego bohatera z „Ptyś i Bill” często wystawiają na próbę cierpliwość rodziców.
Zakręcona, zakręcona
Pierwszy kontakt ze „Studiem tańca” miałem w październiku 2018 roku, gdy szukałem prezentu dla swojej siostrzenicy. Wprowadziłem ją w komiksowy świat, pokazując jej „Rufusa” oraz „Drapaka”. Tym razem chciałem, by znaleziona przeze mnie pozycja ukazywała również jej zainteresowania. Komiks „Studio tańca” był strzałem w dziesiątkę. Tytuł ten spodobał się zarówno mojej siostrzenicy, jak i mnie.
Dawno nie bawiłem się tak dobrze przy tak lekkim i pełnym humoru komiksie. O jego sile świadczą znakomicie wykreowane postaci oraz umiejętnie pokazane relacje międzyludzkie. Razem z dziewczętami przeżywałem ich wzloty i upadki (dosłownie). Mamy tu śliczne, kolorowe rysunki, które w połączeniu z lekką, ale świetnie napisaną i często zakręconą historią stanowią idealne połączenie. To komiks przede wszystkim dla młodszego odbiorcy, jednak każdy może znaleźć tu coś dla siebie.
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 1/2019
Tytuł oryginalny: Studio danse
Wydawca oryginalny: Bamboo Édition
Liczba stron: 144
Format: 165×255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328135420
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł