„Habibi” to rozgrywająca się w niezwykłym krajobrazie pustyń, haremów i nowoczesnego bałaganu historia Dodoli i Zama. Napisaną i narysowaną przez Craiga Thompsona opowieść o miłości, kulturowym podziale między Pierwszym a Trzecim Światem oraz wspólnym dziedzictwie chrześcijaństwa i islamu wydało w Polsce wydawnictwo Timof.
Zanim przejdę do omawiania samego komiksu, który wywarł na mnie ogromne wrażenie, pozwolę sobie napisać parę słów wprowadzenia na temat kontekstu jego powstania. Pomysł na stworzenie rozbudowanej księgi poruszającej kwestię islamu powstał w głowie autora po 11 września 2001. Wyniknął z jego wewnętrznego poczucia winy w reakcji na tendencje islamofobiczne w Ameryce.
Thompson w rozmowie w 2010 roku sam jednak przyznał, że jedyny kraj arabski, jaki odwiedził, to Maroko. Nie nauczył się również języka, poznał tylko alfabet. W pewnym momencie podkreślił, że „bawił się szybko i luźno z kulturą”, wybierając elementy arabskiego świata tak, aby opowiedzieć swoją historię w sposób, który uznał za właściwy.
Krytyka świata Thompsona
Thompson został skrytykowany za swoje podejście. Po pierwsze, powtórzył się casus Tintina. Herge’owi zarzucono 80 lat wcześniej, że przedstawiał Indie, Egipt, Chiny czy wymyśloną arabską krainę Khemed, nie wyściubiając nosa z Belgii. Teraz to samo powtórzył autor „Habibi”, tworząc fikcyjny arabski kraj – Wanatolię.
Wiele głosów podkreślało, że celem tego dzieła było uciszenie wyrzutów sumienia Thompsona. Jeden z krytyków, Nadim Damluji, należący do autorów piszących dla bloga „Medium”, nazwał to działanie „przywłaszczeniem kultury” (ang. cultural appropriation).
„Habibi” znaczy kochanie
Dodola i Zam to dwójka niewolników-uchodźców, których los wiąże ze sobą. Dziewczyna jako dziewięciolatka zostaje sprzedana w małżeństwo przez biednych rodziców-analfabetów. Nauczona czytać i pisać przez swojego dobrego męża, Dodola odkrywa w sobie miłość do liczb i narracji, co pozwala jej przetrwać kolejne przygody. A w swoim życiu doświadcza m.in. porwania, służenia jako dziwka dla pustynnych nomadów, karkołomnych ucieczek z rynku niewolników i od oddziału egzekucyjnego, brutalnych mąk w lochach, a także życia jako jedna z kobiet w haremie sułtana.
Zam natomiast to dziecko czarnej niewolnicy, który zostaje adoptowany przez Dodolę, gdy dziewczyna ma dwanaście lat, a on trzy. Staje się dla niego zarówno matką, siostrą, jak i później obiektem afektu. Historia ich miłości trwa, tak jak opowieść, wiele dekad i pełna jest tragedii, rozstań, powrotów i dramatycznych zwrotów akcji.
Nie chcę zbytnio zagłębiać się w meandry fabuły, by pozwolić czytelnikowi odkryć samemu radości i smutki, na jakie wystawiona zostaje para bohaterów. Napiszę tylko tyle, że wielu rozwiązań się nie spodziewałem, a inne przedstawiono zupełnie inaczej, niż przewidywałem. To dla mnie akurat wielki plus, że jeszcze po latach fabuła jest w stanie mnie zaskoczyć.
Wizualna uczta dla oczu
Nie boję się tego napisać: rysunki Craiga Thompsona w „Habibi” to małe mistrzostwo świata. Patrząc na to, z jakim kunsztem i precyzją autor pisze po arabsku, aż się wierzyć nie chce, że tak naprawdę nie zna tego języka. Przez to, że wprowadził kaligrafię do opowiadanej historii, Thompson stworzył sobie przestrzeń do dalszego wykorzystywania piękna pociągnięć pędzlem. Jest to element, który doceniają zarówno osoby znające język arabski, jak i nieposiadające tej umiejętności.
Sztuka islamu często wykorzystuje wzory geometryczne, a w szczególności kombinacje powtarzających się kwadratów i okręgów, które zarówno nachodzą na siebie, jak i przeplatają. Dzięki temu tworzą skomplikowane i złożone ornamenty. Mogą stanowić dekorację same w sobie albo też np. ramy czy tło dla innych wzorów i motywów (np. kwiatowych). Widać to mocno w rysunkach Thompsona, który używa ich w sposób niezwykle widowiskowy. Właśnie te drobne, a jednocześnie narysowane z niezwykłą dbałością o szczegóły islamskie wzory sprawiają, że czytanie „Habibi” jest taką ucztą.
Chrześcijaństwo, islam – dwa bratanki
Na gruncie ideologicznym „Habibi” porusza kilka wrażliwych tematów. Thompson, wychowany w sercu Ameryki, gdzie nastroje antyarabskie są wręcz powszechne, wykorzystał tę powieść graficzną do podkreślenia wspólnego dziedzictwa islamu i chrześcijaństwa. Biblijne historie są wspaniale przedstawione w ich wersjach koranicznych. Pytanie, które zdaje się zadawać Thompson, brzmi: dlaczego tak wielu chrześcijan czy żydów jest przeciwko islamowi, skoro istnieje tak wiele podobieństw między religiami?
Autor wykorzystuje swoje dzieło, aby postawić tezę, że islam i chrześcijaństwo nie są ze sobą sprzeczne, ale wzajemnie powiązane. W tym aspekcie „Habibi” stanowi świetnie wykonany oraz oryginalny wkład do kanonu współczesnej zachodniej literatury komiksowej. Podoba mi się to, że Thompson dokonuje humanizacji religii, którą wielu bardzo szybko oczerniło, i że udało mu się to bez wchodzenia w moralizatorski ton.
Seks jako narzędzie narracyjne
Craig Thompson w „Habibi” nie stroni również od mocnego tematu, jakim jest bez wątpienia rola kobiety w krajach arabskich. Pokazane jest jej „wykorzystywanie” na różnych etapach życia i w bardzo wielu sytuacjach. Mam jednak nieodparte wrażenie, że następuje tutaj nadmierna seksualizacja osób i wydarzeń. Autor przykładowo wykorzystuje gwałt na głównej bohaterce jako narzędzie narracyjne. I nie jest to jednorazowe działanie, ale element występujący kilkukrotnie na kartach tego komiksu. Często po to, aby wywołać u czytelnika współczucie wobec Dodoli.
W świecie „Habibi” Dodola została przedstawiona jako kobieta, która zdaje sobie sprawę ze swojej seksualności i tego, w jaki sposób działa na mężczyzn. Jest również świadoma tego, co może za pomocą swojego ciała osiągnąć. Oddaje się więc mężczyznom na pustyni, aby w zamian za usługi seksualne otrzymać jedzenie dla Zama. Dzięki swoim wdziękom i technice udaje jej się uzyskać pewną dozę swobody na dworze sułtana. Nie trafia również do więzienia, wykorzystując potęgę miejsca między swoimi udami.
Oczywiście autor dał nam taką wizję, jaką chciał. Dodola została przedstawiona jako silna i niezależna kobieta, która w obliczu niesprzyjających okoliczności potrafi wykorzystać to, czym obdarzyła ją natura. Jest to wszystko pokazane jednak w taki sposób, że nie ma sposobu, aby czytelnik nie solidaryzował się z bohaterką. Z drugiej strony otrzymujemy możliwość przeżycia wersji własnych fantazji seksualnych za pośrednictwem komiksu.
Taką cegłą można się wynudzić?
Nagłówek tej części recenzji celowo powstał z uwzględnieniem prawa nagłówków Betteridge’a. Zgodnie z nim na każdy nagłówek kończący się znakiem zapytania można odpowiedzieć „nie”. Chciałem w ten sposób podkreślić jedną niezwykle istotną kwestię – komiks ma 672 strony. Mimo że wydany jest bardzo dobrze (ładne i wyraźne rysunki, miękka oprawa, format nadający się do czytania jak książka), to po pierwsze ‒ nie sposób go przeczytać za jednym posiedzeniem. Mnie zajęło to kilka dobrych dni. Po drugie ‒ jest niezwykle ciężki. Są to bez wątpienia dwa aspekty, które – poza tematyką – mogą niektórych odstraszyć.
Mimo tego, jedyną kwestią fabularną, do której mogę się przyczepić, jest fakt, że Dodola raz za razem musi uczyć się lekcji, że mężczyźni mają moc kupowania, nadużywania czy niszczenia wszystkiego, co im się żywnie podoba. Być może wynika to z faktu, że dziewczyna ma w sobie wielkie pokłady nadziei i wciąż doszukuje się w ludziach dobra. Historia jednak w tym zakresie lubi się powtarzać i oferuje jej negatywne przeżycia jedno za drugim.
Jako całość natomiast komiks niezwykle mi się podobał, intrygował mnie od strony pierwszej do ostatniej. Uważam, że warto przeczytać go dwa razy. Pierwszy raz na spokojnie aż do momentu wielkiego zwrotu akcji (a raczej ujawnienia pewnej bardzo istotnej informacji o świecie). Drugi raz natomiast, będąc bogatszym o tę wiedzę. Wierzcie mi, jest różnica w odbiorze.
Smutek przepełnił serce me
W zasadzie wszystko to, co najważniejsze, napisałem powyżej. „Habibi” to zbiór przygód dwójki ludzi, którzy odnaleźli się zrządzeniem losu. Bez wątpienia są związani przeznaczeniem. Z jakim finałem? Tego nie zdradzę. Uprzedzę tylko, że całość u mnie, osoby dość wrażliwej, wywołała kilka razy łzy.
Wiem, że niektórych może odstraszyć tematyka – feminizm, religia, przemoc, szczególnie w czasach, w jakich przyszło nam żyć dzisiaj. Jeśli was to odrzuca – nie zmuszę was do przeczytania tego komiksu. Gwarantuję jednak, że jeśli wahacie się, czy po niego sięgnąć – zróbcie to. Czeka na was naprawdę dobra historia. Bez wątpienia, jeśli jakiś komiks miałbym kiedykolwiek nazwać „powieścią graficzną”, to jest to właśnie „Habibi”. Polecam z całego serca.
Dziękujemy wydawnictwu Timof za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Scenariusz i rysunki: Craig Thompson
Tłumaczenie: Łukasz Wróbel
Cena: 99 zł
ISBN: 978-83-65527-72-1
Format: 168×220
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 672
Druk/barwność: czarno-biały
Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dorośli
Wydanie: II
Data wydania: 27 luty 2019