Wydawnictwo Non Stop Comics wypuściło właśnie na nasz rynek Deadly Class. Komiks, który po pierwsze, zachwyci eksperymentujących z narkotykami. Po drugie, zaintryguje tych, którzy nienawidzili liceum. Po trzecie, rzuci nowe światło na to jak przygotować się do zawodu zabójcy. No i będzie dobrym startem przed wejściem w ekranizację, którą wyprodukowało HBO.  

Deadly Class jest jak bezdomny z folią na głowie, który przysiadł się w autobusie. Na początku jego opowieść może snuć się gdzieś obok Was, ale zanim dojedziecie do następnego przystanku jesteście wciągnięci jak w pringelsy. Gotowi usiąść z nim przy ognisku pod mostem, zrobić hummus z kota, byleby tylko opowieść toczyła się dalej.

Harry Potter i gruda koksu

Marcusa – głównego bohatera poznajemy w nie najlepszym okresie jego życia. Osierocony, bezdomny, bez woli i siły aby kontynuować nędzną egzystencję. Do tego jest ścigany za coś, czego dokonał jeszcze w sierocińcu. To właśnie te wydarzenia upewniły kadrę nauczycielską Akademii Zabójców Kings Dominion, że jest idealnym kandydatem na ucznia.


Jeśli ktoś słysząc “Akademia zabójców” kręci nosem spodziewając się sztampowej opowieści, mogę zapewnić, że autorzy są od tego dalecy. Szkoła jest tylko tłem do prawdziwego mięsa, a jest nim to, co dzieje się między bohaterami poza zajęciami. Narkotyki, przemoc, morderstwa, zauroczenia i inicjacje. Trochę jak w technikum na podkarpaciu, ale zamiast mefedronu jest kokaina.  

Beverly Hills 90210 i chuj

Główny bohater Deadly Class nie pasuje nigdzie. Nawet do szkoły zabójców. Ma problemy z wpasowaniem się, alienuje, a jednocześnie widzimy jego potrzebę akceptacji którejś z grup. Bo nawet w takiej szkole są frakcje. Z tą różnicą, że nie dzielą się pod kątem ocen, czy uprawianego sportu, a grup przestępczych z których wywodzą się ich rodzice – najwięksi skurwiele jakich nosi świat.


No i tu pierwsza laurka – dla Rick`a Remender`a, który oddał realia świata nastolatków w sposób surowy i soczysty jednocześnie. Język, lawiny wulgaryzmów, buntownicze podejście. To wszystko zbudowane jest tak, że wierzymy autorowi. No i tłumaczowi polskiego wydania – Marcelemu Szpakowi, który określenie “pokurwieniec” potrafi odmienić na zaskakująco wiele sposobów.
A to pierwszy krok, aby wkręcić się w…

…Kadry, które chce się polizać

Niesamowitą robotę wykonali Wes Craig swoimi rysunkami i Lee Loughridge wirtuozerią nakładanych kolorów. Poszczególne sekwencje, sceny czy akty różnią się w warstwie wizualnej, zależnie od tego, jakie emocje mają wywołać.

Zachowują przy tym niezmiennie najlepszą jakość. Beznadzieja, furia, strach, akcja – wszystko to współgra w warstwie fabularnej, rysunku i kolorów w fantastycznej choreografii, która wciąga coraz mocniej i coraz szybciej.

Kwas na torcie

Wisienką, a w zasadzie to całkiem sporym kawałkiem tortu jest cała sekwencja narkotycznego transu bohaterów, który autorzy serwują nam w pewnym bardzo istotnym momencie. Chciałbym opowiedzieć o tym więcej, ale podchodziłoby to już pod spojlowanie. Dodam więc, że jeśli kiedykolwiek braliście coś, czego działania nie byliście do końca pewni, to sceny te będą trzymały Was do ostatniej strony. Pierwszy raz zdarzyło mi się odczuwać niepokój razem z, bądź co bądź – narysowaną fikcyjną postacią. Fantastyczna robota.

Świetną robotę wykonało Non Stop Comics. Polskie wydanie trzyma poziom, nie tylko od technicznej strony, ale także merytorycznej. Szczególnie przy tłumaczeniu Marcelego Szpaka, o którym już wspominałem.

Na koniec o wadach. Deadly Class ma dwie.
Pierwsza: początek jest zbyt niepozorny i niecierpliwych czytelników może zmylić.
Druga: kończy się, pozostawiając czytelnika z wyostrzonym apetytem na więcej. A nikt nie lubi być głodny.
Zainteresownych odsyłam także do recenzji wydania oryginalnego.

Seria:Deadly Class – tom 1
Format:170×260 mm
Liczba stron:176
Oprawa:miękka
Papier:kredowy
Druk:kolor
ISBN-13:9788381107761
Data wydania:14 luty 2019
Numer katalogowy:388039