Trafiam czasem na taki komiks, po przeczytaniu którego nie do końca jestem w stanie określić swoje uczucia wobec niego. Czuję się jak rozdarta sosna, próbując przelać swoje myśli na papier. Tak właśnie mam i teraz po przeczytaniu pierwszego tomu „Nomen omen: Całkowite zaćmienie serca”, wydanego właśnie przez Non Stop Comics.
Główną bohaterką jest Rebecca „Becky” Kumar, mieszkanka Nowego Jorku. To dziewoja bystra, chociaż nieco pokręcona. Ma dwie cudowne mamy, dwa psy, no i… cierpi na achromatopsję. Nie widzi kolorów. Nie przeszkadza jej to w robieniu zdjęć i umieszczaniu ich na Instagramie. Beztroskie czasy skończą się, gdy w śnieżną noc swoich dwudziestych pierwszych urodzin, w otoczeniu najbliższych przyjaciół, Rebecca mimowolnie odkryje, że więcej jest rzeczy na niebie i ziemi, niż można sobie wyśnić.
Czerń i biel, ale nie do końca…
„Nomen Omen” jest praktycznie w całości pozbawiony barw, ale rysunki nie wyglądają tak, jakby zostały zrobione w technice monochromatycznej. Raczej jakby ktoś namalował je w kolorze, a potem nałożył na nie czarno-biały filtr. Czyli dokładnie tak, jak wyobrażamy sobie, że osoba niewidząca kolorów postrzega nasz świat.
Gdybyśmy grali w grę komputerową, mógłbym napisać, że kolory zostały wykorzystane jako mechanika gry. Tutaj jest podobnie. Kolory (poza czernią, bielą i odcieniami szarości) pojawiają się wówczas, gdy potrzebny jest fabularny twist, gdy trzeba przejść do innego wymiaru, stanowią wytrych do prezentacji nowych wydarzeń.
Dla porządku dodajmy, że za stronę wizualną odpowiada Marco B. Bucci, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Bolonii, specjalizujący się w plastyce teatralnej. Zajmował się projektowaniem stron internetowych, grafiką tradycyjną i multimedialną.
Scenariusz z zaćmieniem?
Nie będę ukrywał, idea wykorzystania barw (a raczej ich braku) w scenariuszu niezwykle mi się podobała od samego początku. To coś nowego, z czym do tej pory się nie spotkałem. Odpowiedzialny za historię Jacopo Camagni miał znakomity pomysł.
Nie mogę zapomnieć również o tym, że na moje zainteresowanie tytułem wpłynął też fakt, że scenariusz nieco nawiązywał do „Amerykańskich bogów”, których doceniam, a irlandzka mitologia jest jednym z powodów moich kompulsywnych zakupów. Do tej pory wydaje się, że wszystko jest super, prawda? Otóż nie do końca. Scenariusz jest dość typowy, żeby nie powiedzieć sztampowy, znany z dziesiątek podobnych historii. Mamy oto dziewczynę, która w pewnym momencie życia dowiaduje się o swoim przeznaczeniu. Odwieczne pytania o to, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Klasyk.
Do tego opowiedziana historia bardzo przypominała mi poziom „Zmierzchu”. Można to postrzegać zarówno jako pozytyw, jak i nie. Z pewnością „Nomen omen” czyta się szybko i bez dłużyzn. Jednak wszystko, co otrzymujemy póki co, to zajawki, niedopowiedzenia, wciąż pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Na razie nie zaoferowano nam wielu szczegółów o otaczającym świecie. Ale to w sumie zrozumiałe, mamy do czynienia przecież dopiero z pierwszym tomem.
Jest ok, a czy będzie lepiej?
Dla mnie ten komiks, wydany w formacie takim jak inne tytuły od Non Stop Comics, to tytuł przyzwoity. Nie ma tutaj fabularnych wodotrysków, a fabuła jest dość sztampowa. Jednak całość mimo wszystko czyta się dość przyjemnie i szybko. Nie ma przestojów, co postrzegam jako duży plus.Zauważyłem też inną kwestię. Nie mogłem tego początkowo uchwycić, ale po drugim przeczytaniu „Nomen Omen” do mnie dotarło. Dużo bardziej może się spodobać miłośnikom japońskiej mangi i anime. Kiedy odczułem ten azjatycki klimat bijący z opowieści, dużo więcej wyciągnąłem i zrozumiałem. Gdyby to była manga – byłbym wniebowzięty.
Z czego wynika moje początkowe rozdarcie, zapytacie więc? Z tego, że obok świetnych, rewelacyjnych rysunków, mamy do czynienia z jedynie przyzwoitym scenariuszem, który nie każdemu może podejść. Tym bardziej że po zapowiedziach i okładce (fantastyczny pomysł z rękami demona wysuwającymi się z klatki piersiowej głównej bohaterki) spodziewałem się czegoś mocniejszego, z większym kopnięciem.
Jeżeli szukacie prostych i niezobowiązujących tytułów z magią i potworami w tle, tajemniczymi bóstwami, przeznaczeniem etc., a może jesteście nastolatkami, które eksperymentują z różnymi rodzajami komiksów, to – mogę z pewnością polecić ten tytuł. Szczególnie jeśli do gustu przypadł wam „Zmierzch” i jego kontynuacje. Pozostali mogą sięgnąć na własną odpowiedzialność, ewentualnie poczekać do recenzji tomu drugiego, by zobaczyć, czy dalej będzie lepiej. Mnie zaintrygował.
Michał „Emjoot” Jankowski
Tytuł: Całkowite zaćmienie serca. Nomen Omen. Tom 1
Autor: Camagni Jacopo
Tłumaczenie: Drewnowski Jacek
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Liczba stron: 98
Numer wydania: I
Data premiery: 2019-03-27
Rok wydania: 2019
Forma: książka
Indeks: 32095296