Bardzo nie lubię tego, kiedy w jakiejś grze, filmie czy serialu fabuła jest zarysowana tylko częściowo, a jej uzupełnienie pojawia się w spin-offach, dodatkowych materiałach czy innych formach. Tak jest m.in. z serialem „Stranger Things”, do którego pojawiły się na polskim rynku już zarówno książka, jak i komiks. Ten drugi, o podtytule „Po drugiej stronie”, zaraz wam przybliżę.
Od razu ważna informacja ‒ jeśli nie obejrzeliście jeszcze serialu, to nie zabierajcie się ani za czytanie komiksu, ani tej recenzji. W pierwszym przypadku dlatego, że po prostu dużo nie zrozumiecie i ominą was najważniejsze smaczki historii. W drugim ‒ bo mogę w mniejszym lub większym stopniu sięgnąć po spoilery z serialu, a jednak warto mu poświęcić uwagę na spokojnie przed ekranem. Tym bardziej że fabuła komiksu dzieje się w trakcie trwania pierwszego sezonu. Teraz, kiedy zostaliście już ostrzeżeni, zaczynam.
„Stranger Things” czyli przepiękne lata 80.
Dla osób, które nie znają serialu „Stranger Things” przybliżmy garść podstawowych informacji. Fabuła pierwszego sezonu dzieje się w listopadzie roku 1983 w amerykańskim stanie Indiana, gdzie w niejasnych okolicznościach znika dwunastoletni Will Byers. Następnego dnia w miasteczku pojawia się tajemnicza dziewczynka z nadprzyrodzonymi umiejętnościami, zdająca się posiadać wiedzę na temat tego, gdzie podział się Will. Głównymi bohaterami jest grupa nastolatków, która musi się zmierzyć nie tylko ze złowrogą rządową agencją, lecz także znacznie bardziej podstępną siłą, która chce zniszczyć ich wszystkich.
Serial jest hołdem dla bogatych popkulturowo lat 80. XX wieku. Mamy tutaj mnóstwo nawiązań do twórczości takich znanych twórców jak Steven Spielberg, John Carpenter, Stephen King, George Lucas, Ridley Scott czy James Cameron. Atmosfera tamtych lat po prostu wylewa się z ekranu. I właśnie w trakcie wydarzeń z pierwszego sezonu rozgrywa się akcja komiksu.
Po drugiej stronie
Jednym z miejsc, o których mówi serial, jest tzw. druga strona (ang. The Upside Down). To alternatywny wymiar istniejący równolegle do ludzkiego świata. Większość, jeśli nie cała flora i fauna obecna w tym wymiarze jest połączona w czymś na kształt inteligencji, bytu zbiorowego, kontrolowanego przez ogromny superorganizm nazwany Zabójcą Umysłu. Kluczowym elementem tej podobnej do ula zbiorowości jest gatunek humanoidalnych drapieżników zwanych Demogorgonami.
Do tego wymiaru w serialu trafia właśnie Will Byers. O ile serial skupia się na kwestii jego uratowania, nie widzimy za bardzo, co dzieje się z chłopakiem po drugiej stronie. Tutaj na pomoc przychodzi nam właśnie komiks „Po drugiej stronie”, który zapełnia tę lukę. Po ten tytuł chciałem sięgnąć, gdy tylko ukazało się wydanie amerykańskie. Miałem to szczęście, że kilka dni po tym, jak jednak nie zdecydowałem się na jego zakup (z powodów finansowych), Wydawnictwo Dolnośląskie poinformowało o jego wydaniu nad Wisłą.
Żerowanie na popularności serialu „Stranger Things” czy coś więcej?
Nie ukrywam, że moją pierwszą myślą po pojawieniu się informacji o tym komiksie była chęć wykorzystania marki. Z drugiej jednak strony początkowy opis fabuły mnie nawet zainteresował. W serialu nie mieliśmy okazji bliżej poznać drugiej strony. I należy to rozumieć dwojako ‒ druga strona jako wymiar oraz druga strona ‒ poznajemy tę samą historię, ale z perspektywy zaginionego Willa Byersa. I nawet jeśli miało to na celu monetyzację marki, uczyniono to całkiem znośnie i sprawnie.
Od razu uwaga ‒ ponieważ seria wciąż trwa, uniemożliwiono autorce opowiadanie nowych historii, które mogłyby zepsuć widzom oglądanie serialu. Fabuła jest więc dość ograniczona. Tak naprawdę nie dowiadujemy się niczego nowego na temat wydarzeń. Po prostu widzimy je z perspektywy Willa i wiemy, co czuje, co już całkiem dobrze mogliśmy sobie wyobrazić. Przypuszczam, że możemy teraz trochę lepiej zrozumieć, jak nieswojo poczuł się Will, kiedy wrócił. Bo tak naprawdę nie do końca powrócił do swojego starego świata.
Wizje autorki Jody Hauser i ograniczenia rysowników
Za scenariusz odpowiada Jody Hauser. Przyznam, że wcześniej nie spotkałem się z dziełami tej artystki. Fani „Gwiezdnych wojen” mogą ją bardziej kojarzyć. To ona stoi za scenariuszami komiksowych adaptacji „Rogue One: A Star Wars Story” oraz „Thrawn”. Biorąc pod uwagę ograniczenie ramami pierwszego sezonu serialu, uważam, że poradziła sobie z tym zadaniem całkiem dobrze. Nie jest to oczywiście historia na miarę nagrody Eisnera, ale całkiem poprawnie poprowadzona opowieść o zagubionym chłopcu.
Za rysunki odpowiada Stefana Martino (m.in. „Doctor Who″, „Nosferatu″, „Gwiezdne wojny″), a za tło i kolory Lauren Affe oraz Keith Champagne. Dostajemy komiks o barwach dość ciemnych, brudnych, budzących grozę i niepokój. Dużo odcieni koloru niebieskiego oraz brązowego, tła są szarobure, dobrze oddają klimat znanego z serialu miejsca.
Jedyne, do czego muszę się przyczepić, to fizjonomie postaci. Jako że komiks powstał na kanwie serialu, bohaterowie w nim przedstawieni musieli wyglądać jak ich telewizyjne odpowiedniki. Nie we wszystkich przypadkach to się udało ‒ część wygląda wiarygodnie, a reszta nieco makabrycznie. Nie muszę dodawać, że w tym drugim przypadku nie podobały mi się, prawda?
Mega spoko 6/10
Dla mnie ten komiks to ogólnie średniak. Historia jest napisana poprawnie, ale czegoś mi jednak brakowało. Przez cztery rozdziały dostajemy opowieść o błąkającym się po mieście duchów chłopaku, a z drugiej strony mamy nawiązania do gry w „Dungeons & Dragons”, która jest przedstawiona na początku pierwszego odcinka serialu. Nie mniej, nie więcej. Mam wrażenie, że czasem powinno być bardziej strasznie. Może brak takiego napięcia wynika z faktu, że wiem już z serialu, jak potoczą się losy chłopaka, ale chyba nie do końca o to chodzi. Komiks, nawet będący nawiązaniem do innego dzieła, powinien bronić się sam, a tutaj w mojej opinii tego nie ma.
Jeżeli jesteście więc fanami serialu, tak jak ja, i chłoniecie wszystko, co wyjdzie spod szyldu „Stranger Things”, jest to zdecydowanie komiks dla was i do mojej oceny możecie dodać jedno oczko. Natomiast jeśli serial was nie porwał bądź nie jesteście jego wielkimi fanami, możecie sobie odpuścić. Tym bardziej że na rynku jest dużo więcej lepszych historii. Albo poczekajcie na jakąś dobrą obniżkę ceny. Bo ten komiks nie jest zły, a jedynie do bólu poprawny.
Dziękujemy Wydawnictwu Dolnośląskiemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Projektant okładki: Aleksi Briclot
Tusz/kolor: Lauren Affe, Keith Champagne
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 96
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788327159366
Data wydania: 17 maj 2019
Numer katalogowy: 395592