Vicious. Nikczemni – okładka

Zazwyczaj na KZ.pl nie zajmujemy się recenzjami powieści, które nie są powiązane z seriami komiksowymi. Tym razem jednak postanowiliśmy uczynić wyjątek od tej reguły. Wydawnictwo We need YA opublikowało bowiem w Polsce głośną książkę bestsellerowej autorki V. A. Schwab pt. „Vicious. Nikczemni”, reklamowaną jako nowe spojrzenie na superbohaterów.

AUTORKA Z DOROBKIEM

V. A. Schwab (publikująca również pod imieniem Victoria) to poczytna amerykańska pisarka fantasy, tworząca głównie dla młodzieży i młodych dorosłych. Rzut oka na jej imponującą rozmiarami bibliografię pozwala stwierdzić, że jest prawdziwą tytanką pracy, wydającą średnio dwie książki rocznie. Ukazująca się właśnie po polsku historia jest jedną z jej pierwszych pełnometrażowych prac, została napisana siedem lat temu. „Vicious”, rozpoczynające nowy cykl powieściowy (zatytułowany roboczo „Villains)”, spotkało się z entuzjastycznym odbiorem krytyków i czytelników. „Publishers Weekly” nazwał „Nikczemnych” jedną z najlepszych publikacji fantastycznych roku 2013, a zaledwie kilka miesięcy po premierze wykupiono prawa do adaptacji filmowej. Zasiadając do lektury, spodziewałem się zatem wyjątkowej, błyskotliwej, a co najmniej mistrzowskiej warsztatowo treści.

MŁODY, GENIALNY, Z SUPERMOCĄ W KIESZENIACH

Powieść Schwab opowiada o skomplikowanej relacji dwóch aroganckich geniuszy – Victora Vale’a i Eliego Evera, niegdyś przyjaciół, dziś zaprzysiężonych wrogów. Jeszcze na studiach ambitni młodzieńcy odkryli sposób na zdobycie supermocy i przeprowadzili na sobie stosowne eksperymenty. Niestety ich wzajemna rywalizacja doprowadziła do tragicznej śmierci, wskutek której Victor trafił do więzienia, pałając żądzą zemsty. Po dziesięciu latach obaj szykują się do ponownego spotkania, rekrutując podobnych sobie nadludzi w ramach przygotowań do ostatecznego starcia.

Vicious. Nikczemni – zakładki magnetyczne z bohaterami

DŁAWIĄC SIĘ WATĄ

Mimo że powieść ma ponad czterysta stron, czyta się ją błyskawicznie. Powód jest prosty – zdecydowana większość treści to czysta wata, zbędne opisy i prowadzące donikąd dywagacje. Narracja prowadzona jest iście filmowo: sceny rozpisywane są niczym didaskalia, a dialogi najeżone efektownymi one-linerami. Właściwie każda wymiana zdań kończy się grepsem, co szybko zaczyna być męczące i odrealnia (i tak niespecjalnie wiarygodne) postaci.

Ponieważ meandrów samej fabuły książka zawiera stosunkowo niewiele, należałoby spodziewać się rozbudowanych portretów psychologicznych bohaterów. Niestety, i na tym polu powieść Schwab nie oferuje literackich uniesień. Poza „złoczyńcą” Victorem i „bohaterem” Elim wszystkie postaci są ograniczone do jednej wiodącej cechy, przez co albo nie rozwijają się, albo robią to skokowo i wbrew logice. Większość zresztą służy autorce wyłącznie w charakterze leniwego deus ex machina – gdy tylko fabuła wymaga pojawienia się konkretnej supermocy, na scenę wkracza władająca nią osoba.

Vicious. Nikczemni – fragment okładki

ODKRYWANIE KOŁA

W posłowiu z podziękowaniami autorka wspomina o chodzeniu do kina na filmy o superbohaterach, które dały jej impuls do pracy nad powieścią. Cóż, wielka szkoda, że najwyraźniej nie czytała przy tym komiksów. Wówczas zorientowałaby się, że budowanie całej opowieści na założeniu: „nadludzie nie muszą się dzielić na dobrych i złych, mogą na złych i jeszcze gorszych” nie jest ani nowe, ani odkrywcze. Przeciwnie, w historiach obrazkowych motywy herosa, który nie jest heroiczny, i złoczyńcy niosącego ludzkości ocalenie ogrywane są na tysiące sposobów od kilku dekad. Powieść nie oferuje w tej materii żadnego nowego podejścia, a co gorsza – mniej więcej od połowy robi się nieznośnie przewidywalna. Gdy wielki plan zemsty Vale’a zostaje wreszcie zrealizowany, ciężko nie przewrócić oczami ze zniecierpliwieniem i rozczarowaniem.

Podsumowując, zdecydowanie nie polecam powieści „Vicious. Nikczemni”. Proza V. A. Schwab nie przynosi czytelnikowi (nawet nastoletniemu) ani rozrywki, ani refleksji. Pomysł wyjściowy jest wtórny, a jego realizacja pozostawia wiele do życzenia. Lepszym pomysłem będzie przeczytanie komiksu – zwłaszcza takiego, którego twórcy potrafią podejść kreatywnie do toposu superbohatera.

Dziękujemy wydawnictwu We need YA za udostępnienie egzemplarza do recenzji.