Za oknami żar niczym w Algierze, więc kiedy czytać „Kota Rabina” jak nie teraz? Pogoda idealna, no niemal, bo tylko powodzi nam brakuje, by było jak w siódmym tomie serii „Wieża Bab-El-Oued”. Pod względem klimatycznym przynajmniej. Jeśli o fabułę chodzi, to też nam niedaleko, a to dzięki temu, że Joann Sfar pisze swoje komiksy tak, że zawsze są aktualne.
Dzieje się w naszym upalnym Algierze, oj dzieje. Dla Kota Rabina nastały ciężkie czasy w domu po tym, jak Zlabya urodziła dziecko. Zazdrosny jest, choć stara się nie być, o miłość i troskę, która kiedyś była tylko dla niego. Jakby tego było mało, to jeszcze przypałętały się jakieś małe, urocze, słodkie kociaki. No po prostu nie ma dla niego miejsca. A do tego jeszcze stał się celem ataku pewnego starego rabina, który chce mu ukręcić łeb. No ciężkie czasy, ciężkie.
Powrót Kota w wielkim stylu
Oczywiście przygody kota to nie wszystko. W „Wieża Bab-El-Oued” dostajemy porządną fabułę podszytą etycznymi rozważaniami, a także nieco akcji. W Algierze żydzi i muzułmanie żyją w całkiem niezłej zgodzie obok siebie. Zgadzają się co do tego, że się nie zgadzają.
Źródłem niezgody okazuje się być powódź, która niespodziewanie zalewa meczet. Wtedy do naszego rabina Sfara przychodzi jego kuzyn imam Sfar i prosi go o pomoc. Czy jego wyznawcy mogliby modlić się tymczasem w synagodze kuzyna. No dziwne pytanie, dziwne, ale pomagać sobie trzeba, więc rabin się godzi.
Szybko jednak się okazuje, że pomaganie sobie staje się nieaktualne, gdy w grę wchodzi współdzielenie domu modlitwy. Nie podoba się to ani algierskim żydom, ani muzułmanom. Jednoczy ich wspólny cel protestu, w którym dają popis pełnego zrozumienia swojej wiary.
I tu pojawiają się dialogi perełki. „Wie pan, całe to nowe pokolenie bardzo psuje wizerunek religii. Dokąd ich doprowadzi to powtarzanie, że wszyscy jesteśmy braćmi?”. Rozmowa między rabinem naszego rabina i imamem imama (kuzyna rabina) to po prostu mistrzostwo świata. Błyskotliwe, przenikliwe i wciąż na czasie (niestety).
Sfar w sposób bardzo delikatny i wyważony, ale jednak zarazem celny… piękny bym wręcz rzekł, pokazał obłudę i hipokryzję pewnych zachowań. Coś, co jest uniwersalne i zdarza się w każdej religii, gdy jej wyznawcy zapominają o tym, co najważniejsze. Chrześcijanom też się za to później obrywa. W równie spektakularny sposób.
Joann Sfar jest wciąż w formie
Jeśli ktoś zna Kota Rabina, to wie, czego się spodziewać po stronie wizualnej. Rysunki Sfara są… specyficzne, unikalne. Nie sposób pomylić jego stylu. W „Wieża Bab-El-Oued” dostajemy dokładnie to, co znamy. Jego kreska jest bardzo bajkowa w przekazie, chciałbym dostać zilustrowane przez niego interpretacje bajek Ezopa czy Krasickiego. Zwłaszcza te pierwsze. Styl Sfara pasowałby tu idealnie.
To wszystko oczywiście opatrzone jest komentarzem Kota Rabina, najmądrzejszego ze wszystkich kotów. Jego rezolutne obserwacje metafizycznych tematów są w końcu tym, za co tę serię kochamy. Żaden z wiernych fanów nie będzie rozczarowany, a i nowi czytelnicy będą mogli swobodnie wejść w całą opowieść. Może nie idealnie łatwo, ale siódmy album jest napisany tak, że niepotrzebna de facto jest znajomość poprzednich części. Oczywiście przydaje się i dzięki temu całość czyta się przyjemniej, jednak i bez niej „Wieża Bab-El-Oued” będzie bardzo satysfakcjonującą lekturą. To jeden z tych komiksów, które nie tylko warto mieć w swojej kolekcji, ale wręcz trzeba.
Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Scenariusz: Joann Sfar
Rysunek: Joann Sfar
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Timof Comics
5/2019
Liczba stron: 84
Format: 210 x 285 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-65527-95-0
Wydanie: I
Cena z okładki: 49