LastMan tom 1 - okładka

LastMan tom 1 – okładka

Bastien Vivès to autor doskonale nad Wisłą znany i darzony szacunkiem za ambitne artystyczne projekty, takie jak „Polina” czy trylogia „Za imperium”. Tym razem, dzięki wydawnictwu Non Stop Comics, mamy okazję poznać pierwszy tom jego najpopularniejszego dzieła i podwaliny multimedialnej franczyzy. Oto „LastMan”.

LastMan tom 1 - przykładowa plansza

LastMan tom 1 – przykładowa plansza

Z innego świata

W fantastycznej, odległej krainie, gdzie magia istnieje i jest używana na porządku dziennym, wszyscy obywatele oczekują na wielkie igrzyska sztuk walki. Ufundowana przez króla nagroda nęci nie tylko miejscowych: chętni na jej zdobycie śmiałkowie przybywają z całego świata. Jednym z nich jest bokser Richard Aldana – tajemniczy wędrowiec o twardych pięściach. Gdy w chwili zapisów dowiaduje się, że zasady turnieju wymagają startu w duecie z drugim wojownikiem, proponuje spółkę kilkuletniemu chłopcu. Od tej pory dwaj kompletnie niedobrani partnerzy z innych światów staną do rywalizacji o tytuł mistrzowski (i, co bardziej interesuje Aldanę, okrągłą sumkę).

LastMan tom 1 - przykładowa plansza

LastMan tom 1 – przykładowa plansza

Vivès à la Nippon

„LastMan” mocno odbiega zarówno treścią, jak i formą od wcześniejszych komiksów Vivèsa. Chociaż wszyscy twórcy zaangażowani w projekt są na wskroś francuscy (poza Bastienem za scenariusz odpowiada Yves Bigerel, piszący pod pseudonimem Balak, a drugim rysownikiem serii jest Michaël Sanlaville), komiksu nie można z czystym sumieniem nazwać frankofonem. Przygodom Aldany bliżej bowiem do mangi niż do europejskiego bande dessinée. Formalna stylizacja jest widoczna na pierwszy rzut oka, mimo zachowania przez Vivèsa swej charakterystycznej kreski. Japońskie wpływy objawiają się w projektach poszczególnych postaci, ich mimice i sposobie ruchu, uproszczonych tłach, a także samej narracji.

LastMan tom 1 - przykładowa plansza

LastMan tom 1 – przykładowa plansza

Autorzy idą zresztą krok dalej, zadbawszy również o wierność edytorską ‒ „LastMan” jest utrzymany w odcieniach szarości, z wyjątkiem kilku pierwszych stron tomu, dających czytelnikowi wyobrażenie o palecie barw krainy. Na końcu, w formie dodatku dla fanów, znajduje się natomiast „pamiętnik produkcyjny”, przedstawiający twórcze trio w skrajnie przerysowany, autoironiczny sposób. Poczułem wręcz lekkie rozczarowanie, że sprawa nie została doprowadzona do końca i historii o igrzyskach nie czytamy od prawej do lewej w mniejszym formacie, charakterystycznym dla tankōbon.

LastMan tom 1 - przykładowa plansza

LastMan tom 1 – przykładowa plansza

No i znów bijatyka cały dzień

Naturalnie również tok opowieści został dopasowany do japońskich realiów wydawniczych. Poszczególne pojedynki w ramach królewskiego turnieju są długie i efektowne, obwarowane rozmaitymi rytuałami. Niepotrafiący odnaleźć się w magicznych realiach Aldana wygrywa jednak starcie za starciem. Wbrew protokołowi i lokalnej tradycji robi to, co potrafi najlepiej – wali mocno i celnie, póki przeciwnik nie padnie na deski. Pomiędzy szorstkim twardzielem a zafascynowanym jego skutecznością chłopcem zaczyna rodzić się więź wychodząca poza granice areny (co poczytuje za osobistą zniewagę dotychczasowy mentor młodzieńca, podkochujący się od lat w jego matce). Na dwustu stronach pierwszego tomu otrzymujemy zaledwie zarysowanie osobowości głównych bohaterów i zapowiedź ich dalszych relacji. „LastMan” bowiem pomyślany jest jako wielotomowy cykl, w którym walki z coraz potężniejszymi oponentami ciągną się przez setki stron.

LastMan tom 1 - przykładowa plansza

LastMan tom 1 – przykładowa plansza

„LastMan” to tylko początek

Mamy zatem tworzoną w Europie mangę, która ma wyglądać na oryginalną produkcję japońską. Przez niespieszną narrację pierwszy tom cyklu więcej obiecuje niż daje, zostawiając wiele miejsca na rozbudowanie dramaturgii w dalszym biegu fabuły. A tej jeszcze wiele przed nami: Projekt Vivèsa, Balaka i Sanlaville’a doczekał się już jedenastu albumów. I to zaledwie początek. Richard Aldana błyskawicznie zdobył tak ogromną sympatię czytelników, że rychło wkroczył do kolejnych mediów. Zaledwie trzy lata po komiksowym debiucie franczyza „LastMana” rozrosła się o serial animowany i grę wideo, a w 2018 roku ruszyła publikacja spin-offu głównej serii, przybliżającego wydarzenia przed przybyciem boksera na turniej.

Podsumowując, warto dać szansę „LastManowi”. Szczególnie gdy jest się fanem mang z dużą ilością mordobicia – zarówno magicznego, jak i dosłownego. Co prawda na silniejsze emocje, zaskoczenia i wzruszenia będziemy musieli poczekać do premiery kolejnych tomów. Jednak popularność cyklu na świecie pozwala sądzić, że Aldana zostanie w Polsce na dłużej.

Wydawnictwo: Non Stop Comics
4/2019
Tytuł oryginalny: LastMan, Tome 1
Wydawca oryginalny: Casterman
Rok wydania oryginału: 2012
Liczba stron: 208
Format: 150 x 215 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788381107846
Wydanie: I
Cena z okładki: 39 zł