Jeśli tak dalej pójdzie, doczekamy rodzimego wydania większości komiksów według scenariusza Gartha Ennisa. Tym razem Egmont proponuje nam pierwszy z pięciu tomów serii Hitman, pierwotnie wydanej przez DC. Północnoirlandzki twórca współpracował nad nim ze swoim dobrym znajomym i rodakiem, Johnem McCreą.
Dwóch Irlandczyków
McCrea i Ennis znają się od bardzo dawna. Spotkali się w sklepie komiksowym, który współprowadził ten pierwszy. Garth był jednym z jego stałych bywalców. Jak wielu jemu podobnych dzielił się z rysownikiem swoimi pomysłami na komiksy. Jednak jako jedyny przyszedł do niego z konkretną propozycją komiksu dotyczącego The Troubles. Dla scenarzysty był to debiut, a McCrea wcześniej narysował krótką historię (jedną z cyklu Future Shock) dla 2000 AD. Troubled Souls, bo tak było zatytułowane ich wspólne dzieło, odniosło umiarkowany sukces i było początkiem długoletniej i owocnej współpracy. Hitman, który zakończył się na sześćdziesięciu zeszytach (i kilku miniseriach), jest jej najdorodniejszym owocem.
Seria opowiada o Tommym Monaghanie, płatnym zabójcy, który w trakcie starcia z obcym przypadkowo zyskuje nadludzkie moce (telepatia, rentgenowski wzrok) i decyduje się wykorzystać je do polowania na superzłoczyńców. A tych w Gotham nie brakuje. Nie zamierza ich przy tym oszczędzać i odstawiać do więzienia, co budzi żywe zainteresowanie Batmana. Jednak to nie gościnne występy i crossovery (debiut w serii Demon i zeszycie z Batmanem) są najważniejsze w tym tomie. Wiadomo, że najlepiej wprowadzić nową postać, parując ją z najpopularniejszym bohaterem wydawnictwa. Jednak to w solowej serii Ennis buduje świat Tommy’ego. Poznajemy jego porządną dziewczynę, przed którą musi ukrywać swoje zajęcie. Kumpli od butelki i kart z ulubionego baru. Większość z nich to weterani wojenni. Wojna i jej skutki to jeden z koników autora, powracający praktycznie w każdym jego komiksie. Jakże mogłoby być inaczej, skoro wychował się na magazynach z komiksami o tej tematyce pokroju Battle.
Wchodzi do baru
Ogólnie jeśli czytaliście jakiś komiks Ennisa i spodobał się wam, to wiecie, czego się spodziewać. Twardy i nieustępliwy główny bohater. Dużo przemocy i czarnego humoru. Pogarda dla tradycyjnego konceptu superbohaterstwa, chociaż znacznie bardziej stonowana niż w przypadku Chłopaków lub niektórych zeszytów Punishera. Rysunki Johna McCrei idealnie pasują do tematu opowieści. Są realistyczne, ale odpowiednio wyolbrzymiają niektóre cechy postaci czy mimikę twarzy dla komediowego efektu. Rysownik ten pracował przed Hitmanem nad serią Middleface McNulty, gdzie stosował znacznie bardziej kreskówkowy styl, rodem z humorystycznych pasków, które czytał w dzieciństwie. Inspirował się też magazynem Mad i undergroundowym komiksem. Stopniowo tonował go na potrzeby Hitmana. Zeszyty z serii Demon, nad którymi współpracował z Ennisem (i gdzie debiutował Tommy), były stadium przejściowym, gdzie czasami popuszczał wodze fantazji, bo i bohaterowie byli znacznie mniej realistyczni. W stylistyce, w jakiej operuje Ennis, tego typu rysunki sprawdzają się świetnie.
Wielu innych brytyjskich twórców bardzo dobrze czuje się w tych klimatach. Większość wychowała się lub pracowała nad seriami dla tygodnika 2000 AD, gdzie króluje przemoc przedstawiana nie w mroczny i poważny sposób, ale przerysowany i komediowy. Co nie przeszkadza historiom w poruszaniu bardzo poważnych tematów. W opisywanym tomie pojawia się również współtwórca postaci Sędziego Dredda, Carlos Ezquerra. Wraz ze Stevenem Pugh narysował Hitman Annual, który jest właściwie westernem. Tommy wyrusza do Tiburon, żeby zrobić tam porządek. Ezquerra był świetnym wyborem. Jego bohaterowie mają płaskie nosy, zakazane mordy i podbródki przypominające masywy skalne. Ich gęby wykrzywione w nienawistnym grymasie sprawiają wrażenie ziemistych, ulepionych z tej samej gliny, po której stąpają, wysuszonej przez pustynny wiatr. Nic dziwnego, że Hiszpan współpracował z Ennisem również nad Pielgrzymem, bo jego brudny styl idealnie pasuje do tego typu opowieści. Inny, interesujacy western z jego rysunkami to El Mestizo, który niedawno zebrano w anglojęzycznym wydaniu zbiorczym.
Pewnie dobrze to znacie
Tak jak pisałem wcześniej, jeśli jesteście fanami Ennisowych klimatów, to pewnie nie trzeba was namawiać do kupna. Niby jest to wprowadzenie i geneza bohatera, ale nieprzegadana ‒ pełna akcji i czarnego humoru. Hitman powinien znaleźć się na półce każdego fana antybohaterów, a wydaje mi się, że jest ich w naszym kraju wielu.
Dziękujemy wydawcy za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Konrad Dębowski
Tytuł: „Hitman”
Tytuł oryginału: „Hitman”
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea, Carlos Ezquerra, Steven Pugh
Kolor: Carla Feeny, Gene D’Angelo, Glen Murakami, Carlos Ezquerra
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: kwiecień 2020
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania oryginału: 2009
Objętość: 328
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 99,90 zł
Hej jak ma się do albumów wydanych przez Mandragorę?
Ciężko mi to stwierdzić ze 100% pewnością, bo nie mam pierwszego wydania, ale porównując opisy wydań dodano jedynie Hitman Annual #1, który ma 58 stron. Do tego przedmowa Steve’a Dillona, strona tytułowa, spis treści, może jeszcze część okładek zeszytów i akurat liczba stron by się zgadzała (256 wydania zbiorczego od Mandragory + 58 Annuala + 12 na resztę).