Srebrny Surfer to postać, która dość rzadko pojawia się na naszym rynku komiksowym. Szkoda, bo uważam ją za jedną z ciekawszych w Domu Pomysłów. Na szczęście wydawnictwo Egmont postanowiło zapełnić lukę wydawniczą dotyczącą tego bohatera, wydając tom pt. „Silver Surfer: Przypowieści”. Znajdziemy tam cztery opowieści, które pochłonęły mnie na ponad trzy godziny.
Silver Surfer – herold Galactusa
Jak wspomniałem, tom „Silver Surfer: Przypowieści” zawiera cztery dość obszerne historie. Zanim przejdę do omówienia każdej z nich, przypomnę, kim tak naprawdę jest bohater tego tomu. Otóż Silver Surfer to Norrin Radd zamieszkujący niegdyś planetę Zenn-La, która stała się celem potężnego Galactusa. Chcąc uratować swój lud i inne planety przed zagładą, zaoferował mu siebie, stając się heroldem Pożeracza Światów. Miał szukać niezamieszkałych planet, którymi ten mógłby się pożywić. Niestety, otrzymując moc, Norrin Radd stracił pamięć i wskazywał Galactusowi także światy zamieszkane, przyczyniając się tym samym do zagłady wielu ras i cywilizacji.
Jedną z planet, które Silver Surfer wybrał na posiłek dla Galactusa, była Ziemia. Determinacja Fantastycznej Czwórki i innych bohaterów w walce o swój świat sprawiła, że w Norrinie coś pękło i wróciły jego wspomnienia. Przerażony tym, co zrobił, sprzeciwił się swemu stwórcy, skazując się na samotną podróż w otchłani kosmosu, by odkupić swoje winy. Tak pokrótce wygląda historia tej postaci, która pierwszy raz zadebiutowała w 48. numerze serii „Fantastyczna Czwórka”. Wróćmy jednak do zawartości omawianego tomu.
Stan Lee i Moebius
Pierwszą historią w albumie jest „Przypowieść” autorstwa zmarłego w 2018 roku Stana Lee. Autorem rysunków jest natomiast Jean Girard, znany pod pseudonimem Moebius, którego rysunki kojarzyć możecie chociażby z serii „Blueberry”. Opowieść została wydana na naszym rynku w roku 1999 za sprawą wydawnictwa TM-Semic w serii „Mega Komiks”.
Galactus przybywa na Ziemię i ogłasza się bogiem, oferując światu pełne wyzwolenie. Wkrótce wokół niego tworzą się fanatyczne ruchy religijne, a świat opanowuje chaos i anarchia. Jest to opowieść smutna, wręcz przygnębiająca, ale też dająca nadzieję i zmuszająca do refleksji. Rysunki Moebiusa są uproszczone, jednak bardzo dobrze oddają świat przyszłości, w którym dzieje się akcja.
Silver Surfer kontra Mrrungo-Mu
Kolejni są „Łowcy niewolników”. Za fabułę odpowiada rysownik Keith Pollard i częściowo także Stan Lee. Jak wspomina on w materiałach dodatkowych, komiks powstawał prawie dziesięć lat i z pierwotnego scenariusza niewiele zostało, jednak Lee był bardzo zadowolony z pracy, jaką wykonał Pollard. I wcale mu się nie dziwię, bo historia jest naprawdę ciekawa.
Na Ziemię przybywają tytułowi łowcy niewolników pod wodzą bezwzględnego Mrrungo-Mu, który porywa wszystkich ziemskich herosów i pozostałych mieszkańców planety. Bezduszny tyran chce zniewolić całą ludzkość i wykorzystać ją jako część napędu do swojego gigantycznego statku. Ofiarą Mrrungo-Mu pada również ojczysta planeta Silver Surfera ‒ Zenn-La. Chcąc dowiedzieć się, co stało się z jej mieszkańcami, Norrin Radd musi połączyć siły z oblubienicą tyrana i uwolnić wszechświat od jego rządów. Rysunki Keitha Pollarda są bardzo kolorowe i szczegółowe, w pełni oddają urok komiksów lat dziewięćdziesiątych.
Kres podróży Srebrnego Surfera
Trzecia historia za którą odpowiada J. Michael Straczynski, również ukazała się już wcześniej na naszym rynku, tym razem za sprawą wydawnictwa Mucha Comics. Mowa o wydanym w 2008 roku „Silver Surfer: Requiem”, w którym poznajemy ostatnie dni życia Srebrnego Surfera. Jest to naprawdę przejmujący i wzruszający komiks. Bezsilność w obliczu śmierci, której doświadcza nie tylko Norrin Radd, ale i otaczający go bohaterowie drugoplanowi tacy jak Spider-Man czy też sam Galactus, potrafi skłonić do refleksji.
Pięknej opowieści towarzyszą równie wspaniałe rysunki Esada Ribbica, którego twórczość możecie kojarzyć z komiksów „Loki” czy też „Thor Gromowładny”. Plansze są minimalistyczne, skupiają się głównie na postaciach, a kolory sprawiają, że całość przypomina bardziej obrazy niż rysunki. Mnie szczególnie utkwiła w pamięci plansza, na której potężny Galactus oddaje hołd swojemu byłemu heroldowi wraz z mieszkańcami planety Zenn-La.
Norrin Radd i odwieczny konflikt
Czwarta historia jest moim zdaniem najsłabsza w tym tomie, ale nie znaczy to, że jest zła. Zdecydowanie nie. „W imię twoje” opowiada o konflikcie pomiędzy kolektywem Ama i rasą Brekków, w który uwikłany został Silver Surfer. Za scenariusz odpowiada Simon Spurrier, a sama opowieść, choć ciekawa, według mnie jest trochę rozwlekana na siłę.
Rysunki są dziełem malezyjskiego twórcy Tan Eng Huata. Całość prezentuje się bardzo dobrze, a zastosowane kolory nadają opowieści charakter odrobinę powiedziałbym orientalny. Momentami jednak plansze wydawały mi się mało czytelne, co odrobinę utrudniało odbiór.
Jeżeli zaś chodzi o materiały dodatkowe, to na uwagę zasługuje opis pracy Moebiusa nad komiksem „Przypowieść”. Mamy tutaj opisaną dokładną pracę krok po kroku, ze szkicami i odrzuconymi planszami. Naprawdę fajna i ciekawa rzecz, którą warto przeczytać.
Podsumowując. „Silver Surfer: Przypowieści” to naprawdę udany tom. Uważam, że fani kosmicznych opowieści Marvela powinni po niego sięgnąć obowiązkowo. Również czytelnicy, którzy chcieliby poznać bliżej postać Norrina Radda albo zwyczajnie przeczytać dobry komiks superbohaterski, niekoniecznie nastawiony na akcję, powinni być zadowoleni z lektury.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Scenariusz: Stan Lee, Keith Pollard, J. Michael Straczynski, Simon Spurrier
Rysunki: Moebius, Keith Pollard, Esad Ribbic, Tan Eng Huat
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont
Data wydania: czerwiec 2020
Liczba stron: 352
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Cena: 109,99 zł