Z pewnością wielu z was oglądało pod koniec lat 90. serial „Power Rangers” emitowany wówczas przez jedną z telewizji. Ja sam zaliczam się do tych osób i nie ukrywam, że swego czasu byłem fanem tego tytułu. O komiksie wydawnictwa BOOM! Studios słyszałem wiele dobrego, więc tym bardziej ucieszyłem się, że dzięki Egmontowi trafił on na polski rynek. Niestety, srogo się zawiodłem.
Go, Go Power Rangers!
W pierwszym tomie serii Rita Odraza przejęła centrum dowodzenia Rangersów. Zordon zaginął, a Billy i Tommy utknęli w alternatywnej rzeczywistości rządzonej przez Lorda Drakkona. „Rok drugi” kontynuuje rozpoczęte wątki i wprowadza kilka ciekawych zwrotów fabularnych, przygotowując nas na nadejście kolejnego zagrożenia, przy którym poprzedni antagoniści bohaterów wydają się niegroźnymi przeciwnikami. Oprócz tego scenarzysta Kyle Higgins pozwala nam spojrzeć w przeszłość do roku 1969, kiedy możemy poznać poprzednią drużynę Rangersów. Również te wątki są kontynuowane w recenzowanym tomie. Są to chyba najlepsze momenty całej historii, bo reszta, delikatnie mówiąc, nie zachwyca.
Jednym ze znaków szczególnych serii są Zordy, roboty bojowe, które po połączeniu przybierają postać wielkiego Megazorda. To właśnie one i tzw. walka tygodnia podobały mi się w serialu. W komiksie wszystkie sceny akcji są zwyczajnie słabe i nie powodują u czytelnika prawie żadnego zaangażowania. Dotyczy to także prowadzenia postaci Rangersów, które są bardzo nijakie, momentami naiwne, a śledzenie ich przygód nie sprawia jakiejkolwiek przyjemności. Dialogi pomiędzy nimi są drętwe, pozbawione jakichkolwiek emocji i potrafią zmęczyć. Czy w związku z tym autor potrafi czymkolwiek zainteresować czytelnika? Jak najbardziej.
Kilka pomysłów Kyle’a Higginsa
Pomimo że czuję się zawiedziony lekturą tego komiksu, to muszę przyznać, że Kyle Higgins miał kilka naprawdę niezłych pomysłów. Tym co najbardziej podobało mi się w tym tytule jest częściowo mroczna otoczka całej historii i pokazanie skaz na działalności Zordona i podejmowanych przez niego decyzjach. Powracamy tutaj do wątku drużyny z 1969 roku, której los nie zakończył się szczęśliwie. Ówczesna Czerwona Rangerka – Grace Sterling, która aktualnie jest szefową organizacji Promethea, to moim zdaniem najciekawsza postać komiksu. Szkoda, że autor nie zdecydował się pójść właśnie w kierunku trudnych i niejednoznacznych moralnie decyzji oraz zwrotów akcji. Kolejnym plusem jest postać Lorda Drakkona i pozostałych antagonistów, których losy potrafiły zaciekawić. Niestety wszystko przeplatane jest rozterkami niedojrzałych Rangersów.
Statyczne i nudne rysunki
Wcześniej wspomniałem o scenach akcji, które w komiksie wypadły zwyczajnie słabo. Przyczyniła się też do tego warstwa graficzna, za którą odpowiadają Daniele Di Nicuolo, Hendry Prasetya, Daniel Byliss i Jonas Schaff. Dzięki kilku rysownikom rysunki są dość zróżnicowane, jednak wszyscy skupiają się głównie na szczegółowości postaci, co jest plusem. Niestety, pozostałe plansze pozbawione są jakiejkolwiek dynamiki, a postacie, pomimo że bardzo dobrze narysowane, nie wyrażają żadnych emocji. Podobać się jednak mogą okładki, które znajdziemy w materiałach dodatkowych.
„Mighty Morphin Power Rangers. Rok drugi” to dla mnie niestety spory zawód. Wprawdzie Kyle Higgins przedstawia w komiksie kilka ciekawych wątków, związanych głównie z przeszłością Zordona i zahaczających o mroczną stronę Rangersów, które byłyby interesującym rozwinięciem uniwersum, to jednak za mało, żebym mógł polecić ten komiks z czystym sumieniem.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Scenariusz: Kyle Higgins
Rysunki: Daniele Di Nicuolo, Hendry Prasetya, Daniel Byliss i Jonas Schaff
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Wydawca: Egmont
Data wydania: lipiec 2020
Liczba stron: 420
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Cena: 119,99 zł