W grudniu 2020 gruchnęła informacja o śmierci legendarnego twórcy komiksowego Richarda Corbena. Bardzo się cieszę, że Mucha Comics pomiędzy ważnymi eventami i runami komiksów superbohaterskich wydaje także komiksy tego twórcy. Swego czasu sięgnęło po Cage’a, a na początku tego roku dostaliśmy prawdziwy rarytas ‒ Duchy zmarłych.
Mistrz horroru
W tym tomie zebrano adaptacje opowiadań Edgara Allana Poego, który był jednym z ulubionych twórców Corbena. Wielokrotnie sięgał po jego prace. Zarówno rysując dla magazynów wydawnictwa Warren (Creepy, Eerie czy Vampirella), jak i w miniseriach i antologiach Marvela i Dark Horse. Duchy zmarłych zbierają komiksy wydane pod szyldem tego ostatniego. Są to stosunkowo nowe dzieła Richarda Corbena pochodzące z lat 2012-2019. Twórca ten pozostał aktywny praktycznie do samej śmierci. Nie tak dawno we Francji wydano Murky World, który ukazywał się w odcinkach w magazynie Heavy Metal i jest chyba ostatnią ukończoną dłuższą formą komiksową autora. Zapowiadał też kolejny komiks, ale prace nad nim przerwała śmierć z powodu komplikacji po operacji serca.
„Brzydkie” rysunki
Nie wszystkim pewnie przypadną do gustu rysunki Corbena. Nie rysuje on bowiem atrakcyjnych postaci, do których przyzwyczaja nas mainstreamowy komiks amerykański czy inne media, gdzie również króluje kult piękna i młodości. Jednak według mnie groteskowe postacie pasują jak ulał do charakteru jego opowieści. Najczęściej operował w gatunku science-fiction, postapokalipsie i oczywiście horrorze. Każda bestia rodem z koszmaru wypada wyjątkowo przekonująco i straszliwie. Jego ludzkie postacie, szczególnie te z późniejszego okresu twórczości, wyglądają jak ulepione z plasteliny. Często zresztą tworzył modele ich twarzy. Dzięki temu był w stanie tak świetnie oddać grę świateł i cieni, która jest dość istotna w budowaniu nastroju w horrorze.
Ponadto jego rysunki niesamowicie pokazują plastyczność ciał. Te nie są przecież sztywnymi odlewami, ale są zbudowane z mięśni, organów i tłuszczu wspartych na szkielecie. Ubiór czy siły działające na ciało zawsze je jakoś deformują. Widać to znacznie lepiej w serii Den, gdzie cielesność bohaterów była bardziej istotna, ale także w horrorze potęguje materialność przedstawianych postaci. Cielesność sama w sobie może być zresztą przerażająca. To wydaje mi się dość istotne w opowiadaniach Poego, które często dotykają tematów takich jak śmierć, rozkład czy choroba.
Kwintesencja całej kariery
Opowiadania zebrane w tomie są bardzo dobrym podsumowaniem kariery Corbena oraz przeglądem wszystkich jego inspiracji. Przez zbiór prowadzi nas wiedźma. Jest ona gospodarzem tomu strasznych opowieści. To nawiązuje do magazynów, dla których rysował. W nich bowiem czytelnika w świat grozy wprowadzali najróżniejsi narratorzy. Najczęściej byli to potwornie powykrzywiani starcy przypominający usłużnych lokajów. Często podsumowywali opowiadania zabawną puentą, czasem pojawiali się jako postacie drugoplanowe. Nie inaczej jest w tym zbiorze.
Historie są raczej krótkie i kończą się przewrotnie. Pomimo groteskowości pokazują żądze, które kierują ludźmi do dziś. Chorobliwa zazdrość, pożądanie (często kazirodcze), chciwość prowadzą bohaterów opowiadań do zasłużonej kary. Najczęściej z rąk ich ofiar, które powracają jako gniewne upiory pragnące zemsty. Konstrukcja większości jest podobna, więc lepiej dawkować sobie lekturę, żeby uniknąć znużenia.
Straszny klimat
Brak różnorodności nadrabia ogólny klimat tomu. Z rysunków wręcz zionie trupia woń rozkładu. Wszelkie zamczyska i posiadłości, gdzie toczy się akcja, są stare, omszałe i zawilgocone. Odzwierciedla to charakter ich właścicieli. Pod nimi rozciągają się tunele, grobowce i piwnice pełne skrywanych tajemnic. Co ciekawe część opowiadań to kolejna wersja adaptacji niektórych wierszy i opowiadań Poego, którą zrobił Richard Corben. Część wcześniejszych adaptacji z wspomnianych już przeze mnie magazynów komiksowych narysował na nowo na potrzeby zeszytów dla Dark Horse. Nowe wersje różnią się od starszych, więc nie jest to przerysowanie 1:1, a nowa wizja tego jak dana historia ma wyglądać. Interesujące będzie kiedyś porównać poszczególne wersje.
Kolor nie z tego świata
Atmosferę potęgują silne kontrasty oraz operowanie światłem i cieniem. Dochodzi do tego kolor. W ostatnim stadium kariery Corben (i wspomagająca go w tym córka) korzysta z komputerowego koloru. Jednak osiągał podobne rezultaty już pół wieku temu. Przeglądając jego starsze komiksy, nie mogę się nadziwić, jakim cudem wyglądają na rendery 3D kilkadziesiąt lat wcześniej, zanim takie coś było technicznie wykonalne. Czasami postacie sprawiają wrażenie sztucznych. Zazwyczaj wkroczenie w tzw. uncanny valley bardzo razi, ale u Corbena mi to nie przeszkadza. Zresztą można o tym mówić w przypadku starszych komiksów z idealnie wypolerowanymi umięśnionymi ciałami bohaterów. Tutaj deformacje postaci znacznie łagodzą ten efekt. Wydaje mi się też, że nawet jeśli czasem postacie przez kolor wyglądają nienaturalne, to tylko potęguje ich nieludzkość oraz niepokojący klimat komiksu.
Opowiadania w tym tomie nie są pokolorowane jednolicie i tymi samymi technikami. Częściowo to na pewno rezultat współpracy z córką. Sądzę jednak, że ciągle poszukujący i niestroniący od technologii artysta, jakim był Corben, po prostu na bieżąco wypróbowywał różne nowe sposoby kolorowania w kolejnych opowiadaniach i stosował te, które akurat mu odpowiadały.
Nie dla wszystkich
Podobnie jak reszta twórczości Richarda Corbena ten komiks prawdopodobnie nie przypadnie do gustu wszystkim. Głównie ze względu na specyfikę stylu rysowania. Mnie samemu chwilę zajęło przekonanie się do jego komiksów, ale im bardziej się w nie zagłębiam, tym bardziej mnie przyciągają. Warto więc spróbować. Zwłaszcza że opowiadania Edgara Allana Poego są dość popularne i ponadczasowe, więc ich adaptacje powinny się spodobać czytelnikom. Oczywiście fanów horroru najłatwiej będzie nimi zainteresować.
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Konrad Dębowski