Ascender - okładka

Ascender – okładka

Jakiś czas temu od wydawnictwa Mucha Comics dostaliśmy pierwszy tom serii Ascender, która jest następcą Descendera. Za obie odpowiadają Jeff Lemire i Dustin Nguyen. Wraz ze zmianą tytułu zupełnie inny staje się klimat, ale wiele rzeczy pozostaje bez zmian.

Ostatni tom

Szósty tom Descendera przynosi odpowiedzi na wszystkie pytania trapiące czytelników serii. Wyjaśnia się cała natura wszechświata, maszyn, tajemnica Żniwiarzy oraz co łączy ich z Timem-21. Wszystko praktycznie dostajemy w długiej retrospekcji na początku tomu. Jedyne, co muszą zrobić bohaterowie w pozostałej części tomu, to uratować swój świat, który pogrążony jest w wojnie pomiędzy ludźmi i robotami. Rasy organiczne (bo przecież nie tylko ludzie) wciąż nie potrafią odnaleźć klucza do porozumienia z nieorganicznym życiem. Stoją na krawędzi zagłady. W swojej arogancji nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Podoba mi się, że w kryzysowej sytuacji nawet z bohaterów, których można było uznać za pozytywnych, wychodzą ich małostkowość i brak szerszego spojrzenia na sytuację. Zakończenie jest epickie. Dorównuje rozmachem całej serii.

To jeszcze nie koniec

Po końcu wszystkiego nie mamy czasu na oddech. Już w ostatnim zeszycie pojawia się zapowiedź nowej serii. Wydaje mi się, że na pomysł kontynuacji twórcy wpadli na długo przed zakończeniem pierwszej serii. Stąd też wprowadzenie starego maga wędrującego z Wiertaczem, które pierwotnie wydało mi się bez sensu. Ascender zrewidował moje uwagi.

Technologia w dużej mierze uległa zniszczeniu. Większość ludzkości i innych ras zginęła. Trafiamy więc do całkowicie nowego świata. Postapokaliptycznego świata fantasy, który pełen jest dziwnych, organicznych tworów i magii. Jej ciemniejszą stroną jest Matka. To czarownica, która trzyma swoich poddanych w despotycznym uścisku. Jest przekonana, że za całe zło we wszechświecie odpowiada technologia. Stara się ją zniszczyć wraz z pozostałościami dawnego porządku wszechświata. Wykorzystuje do tego luddystycznych gnishan. Napotyka też złowieszcze omeny, które wskazują, że jej rządy mogą się wkrótce skończyć, a na scenę wkroczył przedstawiciel odmiennego rodzaju magii.

Ascender - przykładowa strona

Ascender – przykładowa strona

Powroty

Oczywiście w nowym świecie nie może zabraknąć starych bohaterów. Powraca Andy, Telsa, Zbój i kilka innych postaci, które dobrze już znamy. Przeskok czasowy i całkowita zmiana świata, w jakim się znajdują, nie pozostawiają ich bez zmian. To bardzo prosty i często stosowany w mangach zabieg. Przesuwamy akcję o kilka lat. Kolejne kilka zeszytów, tomów można poświęcić na tłumaczenie, jak bohaterowie odnajdują się w nowej rzeczywistości oraz co do niej doprowadziło. Nowa rzeczywistość to jak już wspomniałem połączenie Gwiezdnych wojen i stereotypowej pozycji fantasy. Tylko zamiast elfów, orków i goblinów zamieszkują ją kosmiczne rasy. Gnishanie i ich sojusznicy są zresztą bardzo podobni do orków.

Świat wymyślony przez Lemire’a nie należy może do najoryginalniejszych, ale potem Dustin Nguyen musiał go narysować, tak żeby miał on sens, był spójny i dobrze wyglądał. I to już robi wrażenie. Chociaż opiera się na prostych konceptach, to tu i ówdzie pojawiają się naprawdę ciekawe i niecodzienne zjawiska. Na przykład gigantyczne latające żółwie. Są super. Innym świetnym przykładem są organiczne „statki kosmiczne”. Wciąż wszystko jest malowane farbami. Wraz ze zmianą świata zupełnie inna staje się paleta. Kolory są bardziej naturalne: zielony, brąz, niebieski w kontraście do bieli i szarości starego świata.

Descender, tom 6 - przykładowa strona

Descender, tom 6 – przykładowa strona

Początek nowej przygody

Z jednej strony dobrze byłoby, gdyby zakończyło się na Descenderze, bo lubię krótsze i zwięźlejsze całości. Z drugiej jednak bardzo tę serię lubię, więc cieszy mnie kontynuacja. Raczej nie polecam czytać bez znajomości pierwowzoru. Niby jest to nowe otwarcie, ale bardzo opiera się na tym, co było wcześniej, i na emocjonalnym związku z nowymi bohaterami, bo poza główną przeciwniczką praktycznie nie pojawia się nikt całkowicie nowy. Głównej bohaterki nie liczę, bo jest córką pary bohaterów z pierwszej serii.

Lemire i Nguyen to sprawdzony zespół, który kontynuuje dobrą passę. Descender skończył się z rozmachem. Ascender zaczyna się bardziej kameralnie. Jednak nie wątpię, że po wprowadzeniu głównych bohaterów i ustanowieniu kolejnego galaktycznego konfliktu, co zajmuje większość pierwszego tomu, fabuła znowu znacznie się rozrośnie.

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie komiksu do recenzji.

Konrad Dębowski