Polscy czytelnicy domagają się omnibusów i wydawcy czasem ich słuchają. Zazwyczaj są to przedruki materiałów, które ukazały się już w podobnej formie za granicą. Jednak Mucha Comics złożyła samodzielnie tom z zeszytami serii Spectacular Spider-Man Sala Buscemy i J.M. DeMatteisa.
Nostalgiczna wyprawa
Wydanie zbiera zeszyty serii Spectacular Spider-Man o numerach od 178 do 200. W trakcie lektury miałem wrażenie, że część już kiedyś czytałem. Po sprawdzeniu (w tabelce dostępnej tutaj) okazało się, że około połowy tomu wydało u nas TM-Semic w czasach, gdy byliśmy piękni i młodzi, komiksy były za darmo oraz wszystkie były wspaniałe i niesamowite. Obawiałem się, że materiał nie wytrzymał próby czasu. Zwłaszcza że autorem scenariusza jest J.M. DeMatteis, który odpowiada za najbardziej przereklamowany komiks o Spider-Manie, jaki kiedykolwiek powstał (Ostatnie łowy Kravena). Dwunastoletnim czytelnikom może się wydawać poważnym i wiekopomnym dziełem. Jeśli twierdzą tak 25 lat później, nawet po przeczytaniu dziesiątek lepszych komiksów o superbohaterach i nie tylko, to świadczy tylko o ich niedojrzałości.
Po zawodzie Moonshadow i lekturze tego tomu mam wrażenie, że to ogólny problem ze scenariopisarstwem DeMatteisa. To solidny scenarzysta, który stara się wyrwać komiks superbohaterski ze szponów infantylności, ale wychodzi mu to połowicznie. Także w tym tomie pojawiają się poważniejsze tematy. Molestowanie, uzależnienia, śmiertelne choroby, zdrowie psychiczne. Jest bardzo dużo nawiązań do psychologii. Podstawowym tematem są relacje bohaterów z rodzicami, głównie ojcami. Peter Parker i jego „zmartwychwstali” rodzice. Peter i wujek Ben, który wszedł w rolę ojca po tym, gdy rodzice chłopaka zniknęli wiele lat temu. Harry Osborn i Norman, który był Zielonym Goblinem. Do tego dochodzi relacja Harry’ego z jego własnym synem, powoli idącym w ślady ojca i dziadka. To akurat przedstawiono trochę komicznie. Kolejną parą tego typu jest Edward Whelan (Vermin) i jego ojciec. W zupełnie niezwiązanym wątku pojawia się jeszcze Anthony Power i jego zmarły syn.
Darkness imprisoning me, all that I see, absolute terror
Nic więc dziwnego, że główną narratorką dużej części tego tomu jest psycholożka, która próbuje uleczyć Vermina oraz przy okazji pomaga Spider-Manowi. Ten chce też sprowadzić do niej Harry’ego, który sobie nie radzi z koszmarami przeszłości. Scenarzysta lubuje się w wewnętrznych monologach pani psycholog. Tworzy je bardzo sprawnie, bo zazwyczaj wzbogacają one o nowe konteksty to, co przedstawiają rysunki. Widziałem zbyt wiele komiksów, gdzie taki zabieg tylko przeszkadzał. Pomimo wspomnianych problemów, tom czyta się bardzo dobrze.
Warstwa psychologiczna wzbogaca postacie i całą opowieść, ale to wciąż komiks superbohaterski. Momentami robi się interesująco i nagle zza rogu wylatuje średniowieczny zamek pełen rzymskich legionistów z plecakami rakietowymi. Mroczność omawianego tomu staje się momentami nieznośna. Niby tematyka jest poważniejsza, ale Spider-Man prawie zawsze starał się rozbijać sytuacje jakimś żartem. To nie jest Batman. Zresztą nawet w Powrocie Mrocznego Rycerza, który zainspirował scenarzystów do poważniejszego pisania o superbohaterach, jest więcej luzu i dystansu względem opowiadanej historii niż w Spectacular Spider-Man. Zeszyt z człowiekiem-żabą, który ma być komicznym interludium, jest po prostu głupi.
Cała plejada superłotrów
Poza Verminem i Green Goblinem przewija się kilkoro innych przeciwników Spider-Mana. Sęp umiera i chce przeprosić ciotkę May za to, że w wyniku jego działań zginął Nathan Lubensky. Puma wprowadza wątki narkotyczno-psychodeliczne i wierzeń rdzennych Amerykanów. Wydaje mi się, że Puma ma potencjał na zostanie ciekawą postacią, ale nikt go dotychczas w pełni nie wykorzystał. Tak jak większość przeciwników Spider-Mana to bohater tragiczny, który nie do końca z własnej woli staje się złoczyńcą. Podobnie Vermin. Problem w tym, że bardzo duża część tej opowieści jest o nim. Nie potrafię się przejąć tą postacią. Pomimo tego, że autor przez dobre kilkanaście zeszytów dwoi się i troi, próbując sprawić, żeby była interesująca. Nie jest to po prostu tak ikoniczny przeciwnik. Obok Osbornów czy nawet Sępa wypada blado. Nie jest w stanie udźwignąć ciężaru opowieści, jakim obarcza go scenarzysta.
Nie ma mocnych na Sala Buscemę
Scenariusz scenariuszem, ale prawdziwą gwiazdą jest tu Sal Buscema. Bardzo podobają mi się jego rysunki. Jednocześnie zachowują dynamizm Jacka Kirby’ego i wzbogacają go o bardziej realistyczną anatomię Gila Kane’a. To jeden z najważniejszych rysowników w Marvelu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Narysował tysiące stron. Wydawca, widząc jego umiejętności, starał się z niego wycisnąć jak najwięcej, więc część zeszytów tylko rozrysowywał dla innych. Tworzył kompozycje, podział na panele, lineart, a resztą (cienie, tekstury) musieli się zajmować tuszujący. Spectacular Spider-Man to chyba ostatni tak duży projekt z udziałem tego twórcy. Narysował prawie sto zeszytów z tej serii w latach 1988–1996.
Bardzo dobry klasyczny rysunek
Widać w tym tomie jego kolosalne doświadczenie i profesjonalizm. Co ciekawe, sam nakłada w nim tusz i nie zdziwiłbym się, gdyby część rysunków została od razu nim narysowana, z jedynie szczątkowym szkicem. Wskazują na to niektóre bardzo swobodne linie. Nie sądzę, żeby rysownik na takim poziomie zastanawiał się nad każdą kreską i musiał się podpierać szkicem. Po prostu wie, jak narysować zmarszczkę, załamanie materiału czy fakturę skały. Nie mówiąc już o fenomenalnym różnicowaniu grubości kreski, co buduje lepszą głębię i trójwymiarowość postaci. Niezbyt potrafię ubrać w słowa to, co mi się akurat w tym podoba. Brakuje mi wiedzy o rysunku, żeby to dokładnie zwerbalizować, ale wiem tyle, że to, co Sal rysuje w tym tomie, jest bardzo dobre.
Świetnie wychodzi mu też mimika twarzy. Z jednej strony potrafi wyolbrzymić niektóre emocje, tak jak robi to z pozami postaci w trakcie pojedynków. Z drugiej umie uchwycić też bardzo skomplikowane uczucia. Szczególnie w trakcie psychotycznych epizodów Normana Osborna. Trzeba mieć umiejętności, żeby narysować przykładowo obawę skrywającą się za uśmiechem jego żony. Nie trzyma się też sztywno siatki sześciu czy dziewięciu paneli. Mamy rozmaite kompozycje strony. Przykładowo bardzo dobrze sprawdzają się wąskie i wysokie panele w pojedynkach z powietrznymi wrogami takimi jak Sęp i Zielony Goblin. Nie jest to więc twórca, który wypracowawszy sobie renomę, osiadł na laurach. Widać dalszy rozwój umiejętności.
Problemy z reprodukcją
Z tego względu trochę szkoda, że część zeszytów wydrukowano z materiałów słabszej jakości. Rozumiem, że z powodu braku nowych przedruków nie zostały zremasterowane, więc Mucha musiała korzystać z innych źródeł. Rysunki i kolory w tych zeszytach są trochę mniej ostre. W kontraście do ostrych jak igła tekstów w dymkach rzuca się to bardzo w oczy. Nie jest to zarzut. Wierzę, że wydawca zrobił, co mógł, żeby te zeszyty wyglądały możliwie dobrze. Mimo wszystko, trochę szkoda. Szczególnie psychodelicznych wędrówek z Pumą oraz Barona Zemo i jego potworów rodem z wczesnego Marvela albo twórczości Jacka Davisa. Fajnie byłoby zobaczyć to w lepszej jakości.
Spectacular Spider-Man – porządne peleryniarstwo
Przez pół tekstu znęcałem się nad scenariuszami DeMatteisa, ale to nie znaczy, że są złe. Zła jest nadmierna estyma, jakimi się je obdarza. Wybijają się ponad ogólną przeciętność. Można je czytać bez szczególnego zażenowania. Nawet dzisiaj. Scenarzysta starał się wzbogacić opowieść o Spider-Manie o jakąś warstwę psychologiczną. Wyszło nieźle, ale momentami nadmierny mrok i powaga raczej działają na niekorzyść. Mimo wszystko to dobre komiksy superbohaterskie, które dość dobrze się zestarzały. Głównie warte przeczytania ze względu na świetny rysunek.
Konrad Dębowski