BICEPS #3


„Generalnie słabe komiksy i nudna publicystyka” – taki oto slogan już po raz trzeci wykrzykuje z okładki tego młodego wyrobu zinopodobnego. Choć krytycy tudzież krytykanci z pewnością niejednokrotnie skorzystają ze sposobności przytoczenia wspomnianego hasła, należy przyjmować je z odpowiednią rezerwą.

W każdym sloganie znajduje się ziarnko prawdy. Że komiksy są słabe, a publicystyka nudna, co poważniejsi mogą traktować jako ostrzeżenie przed zakupem – w końcu lepiej zainwestować w tę paczkę fajek (bez banderoli). Nikt nie ma prawa rozczarować się fajkami – pod warunkiem, że przypala z tej strony, co trzeba. Weźmy jednak owo hasło zupełnie na poważnie. Okaże się wówczas, że należałoby gronu redakcyjnemu zarzucić brak rzetelności. Wszakże statystyka mówi, że komiksy wcale nie są takie słabe, a publicystyka daje radę, sprawdzając się w każdej sytuacji – od posiedzeń w klozecie po wieczorną hodowlę odleżyn. Pozostaje jeszcze „generalnie”.

Generalnie – to wprowadzono w „Bicepsie” kilka dobrych pomysłów, którym jednak wciąż poświęca się zbyt mało miejsca. Wiem, że ciężko zbadać zapotrzebowania „rynku” po dwóch numerach, ale tym się charakteryzują dobre pomysły, że od razu wiadomo, które to są. Dział „Na chłopski rozum/Babskie gadanie” przypadł chyba do gustu wszystkim, którzy mieli styczność z poprzednimi zeszytami. Damsko-męskie roszady scenariuszowo-rysunkowe w obrębie narzuconego tematu to przysłowiowy strzał w dziesiątkę – z pewnością warty kilku dodatkowych stron, jeśli nie oddzielnej publikacji raz na jakiś czas. Dokładnie to samo można powiedzieć o sekcji „Klasyka na nowo”, na potrzeby której rysownik popełnia remake klasycznej/kultowej/znanej wszem i wobec (niepotrzebne skreślić) planszy komiksowej.

Wierzę, że wraz z nadejściem nastawionego na dłuższe formy „Tricepsa”, „Biceps” zrzuci zbędny balast w postaci historii takich jak „der Spaziergang” (Szaweł Płóciennik). Siedem stron pojedynczego komiksu, w którym klimat pośrednio buduje między innymi ilość plansz, to wybryk, który nie powinien mieć miejsca z uwagi na – no właśnie – brak miejsca („Biceps” #3 liczy sobie pięćdziesiąt dwie strony, okładka jest gratis). Znając życie, bez „der Spaziergang” zin byłby po prostu odrobinę cieńszy, ale numer pierwszy miał ledwie czterdzieści stron i chyba nikomu to nie przeszkadzało.

Oby następnym razem było więcej dobrego. Mile widziane wstawiennictwo słusznej ilości dobrego żartu. Ale o to chyba nie należy się martwić – w końcu humor sponsorował wszystkie dotychczasowo wydane „Bicepsy”. W Trójce na wysokim poziomie stoi praktycznie każda historia z jajem, ze szczególnym wskazaniem na prace Mikołaja Ratki (o etymologii nazwiska pewnego duchownego), Michała Śledzińskiego (2-hit combo spacerowe) i Przemka Badowskiego (dla głęboko wierzących). Zaś piszącemu te słowa do gustu najbardziej przypadła już nie tak bardzo humorystyczna (choć również) „Uliczka” Sławomira Lewandowskiego, w której autor zręcznie rozprawia się ze złowróżbnym mitem ciemnych arterii miasta. Nad wyraz zabawnie prezentuje się również okoliczność, w której odgórnie ugrzeczniony (wnioskuję po braku genitaliów i ekskrementów na rysunkach) Ojciec Rene wieńczy część komiksową wstawką o Hellboyu. Zaś jako gracz z zamiłowania nie mógłbym pominąć planszy „Chłopacy po pracy” Filipa Wiśniowskiego, w której najbardziej rozbawiło mnie niezdecydowanie autora w rozmieszczeniu krzyżaka w joypadzie. Prawdopodobnie nastąpiło to wbrew jego intencjom, ale liczy się efekt.

Złego słowa nie powiem o publicystyce, która w bicepsowym duchu podejmuje tematy ważne, bardzo ważne albo zupełnie nieważne. Do gustu nie przypadł mi jedynie wybór pozycji w ramach omawiania białych kruków, choć autor z pewnością dobrze się bawił, opisując album z baseballem i wodogłowiem w rolach głównych. Fajnie, że znalazło się miejsce na politykowanie pod kątem komiksu politycznego czy raczej rysunkowej satyry politycznej. Swoją drogą, niech ktoś poświęci planszę albo chociaż pasek Korwin-Mikkemu – zdaje się, że część artystów, w tym komiksiarzy, sympatyzuje jego osobie.

Ponieważ w rozmowach o polityce łatwo o dygresje, pozwolę sobie porzucić ten wątek, by w sposób pozytywny podsumować trzeciego „Bicepsa”. Na nowy, lepszy numer przyjdzie jeszcze trochę poczekać, ale w międzyczasie powinien ukazać się „Triceps” i kolejny „Szkicownik”, chyba że inicjatywa ATY przygotuje coś jeszcze.

Michał Mucha

„Biceps” #3
Liczba stron: 52
Format: 16 x 23 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Data wydania: październik 2011
Wydawca: ATY
cena: 8,88zł