W ubiegłym miesiącu do oferty wydawnictwa Lost In Time trafił komiks „Przysięga” Fabrice’a Davida. Tytuł ten pierwotnie ukazywał się lata temu w magazynie „Fantasy Komiks” wydawanym przez Egmont. Wydawać by się mogło, że wielowątkowe i pięknie zilustrowane mroczne fantasy w stylu „Gry o tron” będzie wręcz idealną lekturą. Niestety, rzeczywistość okazała się inna.
„Jako pierwsze na Ziemi zamieszkały Potęgi. Kiedy pojawił się człowiek, wzbudził w nich pasję i podzielił je. Wszystkie postanowiły więc przybrać postać fizyczną, objawiając się jako Smoki, Olbrzymy, Anioły, Syreny i Wróżki. Nastał czas walk, wewnętrznych wojen… Minęło tysiąc lat, Olbrzymy wyginęły, Smoki przetrwały, Syreny skryły się w głębinach mórz, zaś Anioły i Wróżki stały się istotami mitycznymi. Minęło tysiąc lat, a Synowie Ziemi założyli największe z królestw. Dla nich Potęgi były wyłącznie legendą. Aż nastał dzień, gdy Smoki wyszły ze swojej kryjówki… Zapowiada się nastanie nowej ery. Czy jest to koniec, czy początek poddaństwa?”
„Przysięga” powraca na polski rynek
Kiedy wydawnictwo „Lost In Time” zapowiedziało nowe wydanie „Przysięgi”, byłem zaintrygowany. „Fantasy Komiks” kupowałem wybiórczo, więc nie miałem możliwości poznania całej historii. W magazynie drukowano zarówno lepsze, jak i gorsze komiksy, ale ten autorstwa Fabrice’a Davida zapamiętałem jako jeden z lepszych. Niestety, po latach okazało się, że pamięć spłatała mi figla.
„Przysięga” bardzo przypomina mi świetną „Grę o tron” autorstwa George’a R.R. Martina. Znajdziemy tutaj masę wątków politycznych, knowań i tajemnic. Mamy kilka wyrazistych postaci i ciekawy, rozbudowany świat, w którym obowiązkowo muszą pojawić się smoki. Dlaczego więc jako miłośnik fantasy nie jestem tym komiksem zachwycony? Po pierwsze, postacie i rozpisanie samej historii. Bohaterów jest sporo, jednak część z nich wydała mi się całkowicie zbędna. Może później będą mieli swoje „pięć minut”, jednak teraz uważam, że lepiej byłoby poświęcić czas na rozbudowanie niektórych wątków przedstawionych dość pobieżnie. Sama intryga i świat są ciekawe, ale natłok bohaterów wprowadza mętlik w opowiadanej historii. Do tego w jej odbiorze nie pomagają rysunki, ale o tym za chwilę.
Narracyjne zamieszanie
Skoro już jesteśmy przy narracji, to uważam, że tempo jest bardzo nierówne. Dość często przenosimy się pomiędzy miejscami i postaciami, co również powoduje dezorientację w trakcie lektury. Na jednej stronie śledzimy dialog dwóch postaci, na następnej przenosimy się gdzie indziej, żeby na kolejnej wrócić do wspomnianego wcześniej dialogu. Z kolei niektóre rozmowy i sytuacje potrafią się ciągnąć przez kilka stron. Cenię wielowątkowe historie, ale nie lubię, kiedy ma się odczucie ciągłego skakania po określonych sytuacjach, tak jakby w trakcie składania komiksu pomylono strony.
Piękne wydanie przeciętnego tytułu
Pomimo powyższych mankamentów historia jest ciekawa i potrafi zaintrygować. Atrakcyjne są też bogate materiały dodatkowe, które przybliżają nam nie tylko bohaterów, lecz także świat przedstawiony. Tutaj jednak pojawia się kolejny minus. Dodatki te zawierają spoilery do kolejnych wydarzeń. Po przeczytaniu komiksu uważam, że z uwagi chociażby na wspomnianą wcześniej wielowątkowość z lekturą lepiej poczekać do premiery drugiego i zarazem ostatniego tomu. Wtedy będzie można poznać jednorazowo całą historię i wzbogacić ją o wiedzę z materiałów dodatkowych. Sam komiks wydany został w twardej oprawie, w dużym formacie 24 x 32 cm i bardzo ładnie prezentuje się na półce. Bardzo podoba mi się też papier, który wydawnictwo stosuje w swoich tytułach, bo nie palcuje się on tak jak u innych wydawców.
Znakomite rysunki, które nie pomagają w lekturze
Skoro o narracji i wydaniu już było, to na koniec jeszcze krótko o rysunkach, których autorem jest Eric Bourgier. Nie da się ukryć, że plansze prezentują się wręcz zjawiskowo i z pewnością niejedna mogłaby posłużyć jako plakat. Rysownik bardzo duży nacisk położył na szczegółowość zarówno postaci, jak i drugiego planu. W dodatku kolorystyka utrzymana jest w dość ponurym i mrocznym klimacie, co bardzo mi się podobało. Dlaczego więc wcześniej wspomniałem, że rysunki nie pomagają w odbiorze opowiadanej historii? Otóż plansze są naprawdę piękne i szczegółowe, jednak ich mankamentem są bohaterowie, którzy są do siebie bardzo, ale to bardzo podobni. Przy dość częstym przeskakiwaniu pomiędzy nimi w trakcie lektury można się pogubić. Myślimy, że scena dotyczy którejś z postaci, a po chwili zdajemy sobie sprawę, że na rysunku jest już ktoś inny. Nie jest to fajne i chyba właśnie dlatego komiks czytało mi się dość ciężko.
„Przysięga” jest pięknie narysowana. Świat przedstawiony jest intrygujący, a wielowątkowa opowieść potrafi zaciekawić. Niestety, słabo wyważona narracja, a także zbyt wiele postaci łudząco do siebie podobnych sprawiły, że jestem zawiedziony. Z pewnością komiks znajdzie swoich miłośników, a całość być może zyska w moich oczach w momencie poznania całej opowieści, jednak tego dowiem się dopiero za kilka miesięcy.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.