Friday - okładka

Friday – okładka

Komiks Friday. Widzę nazwisko Brubaker – jestem zainteresowany. Widzę nazwisko Martin na tym samym komiksie – jestem jeszcze bardziej zainteresowany. Nagle Comics wydaje go w Polsce – świetna wiadomość.

Niedawno po angielsku ukazał się drugi tom serii Friday, którą można też przeczytać za „co łaska” na portalu panelsyndicate.com. Nie tylko dlatego się nią zainteresowałem. Bardziej ze względu na to, że odkryłem często pracujących nad tymi samymi tytułami Javiera Pulido i właśnie Marcosa Martina. Skoro jego rysunkom towarzyszy scenariusz jednego z lepszych współczesnych scenarzystów, którego większość komiksów popełnionych z Seanem Phillipsem mam na półce, miałem zamawiać w ciemno. Potem doczytałem, że całość ma mieć trzy tomy, więc zmieniłem zdanie i zdecydowałem, że poczekam. Nagle Comics trochę weszło klinem na rynek i w moje moje plany.

Spadkobierca Hergé

Marcos Martin jest jedną ze wschodzących gwiazd komiksu. Przewija się przez Marvela (Doktor Strange, Amazing Spider-Man) i DC (Batgirl: Rok pierwszy) oraz współpracował z Brianem K. Vaughanem. Chociaż, gdy przeczytałem poprzednie zdanie, wychodzi na to, że chyba jednak już wzeszedł i bije coraz mocniejszym blaskiem. Zdecydowanie wyróżnia się na tle dominujących stylów w komiksie superbohaterskim. Uznałbym go bardziej za spadkobiercę Hergé. Martin korzysta ze zmodyfikowanej, uwspółcześnionej ligne claire. Dominuje wyraźny kontur. Kreska jest uproszczona. Nie ma zbyt wiele kreskowania. Efekty świetlne zazwyczaj osiąga przez kolor (Muntsa Vicente, stała współpracowniczka Martina). Płaski i bez gradacji, z silnie oddzielonymi odcieniami. Scenografia i rekwizyty są dość realistyczne, a postacie bardziej cartoonowe. Rzadko, ale znajdziemy u niego dodatkowe detale, których nie ma u Hergé czy najwierniejszych kopistów jego metody.

Friday - przykładowa strona

Friday – przykładowa strona

Również tematyka komiksu zahacza o klasyczne opowieści przygodowo-kryminalne dla młodego czytelnika. Friday to młoda dziewczyna, która ze swoim przyjacielem Lancelotem Jonesem rozwiązywała rozmaite zagadki kryminalne w niewielkim miasteczku w Nowej Anglii. Brubaker w materiałach dodatkowych wymienia część swoich inspiracji. Mnie od razu przyszły na myśl Przygody trzech detektywów sygnowane nazwiskiem Alfreda Hitchcocka oraz Pan Samochodzik Zbigniewa Nienackiego. Jako dziecko zaczytywałem się w podobnych opowieściach, więc od razu poczułem się jak w domu. Postacie, lokacje, a nawet ekstrawaganckie imiona i nazwiska przywodzą na myśl klasyki tego gatunku.

Dekonstrukcja kryminału dla nastolatków

Początkowo myślałem, że będzie to seria pojedynczych spraw, które będą rozwiązywać bohaterowie. Okazuje się jednak, że Lancelot i Friday są już odrobinę starsi niż bohaterowie książek, które posłużyły za inspirację dla scenariusza. Okres bycia młodocianymi detektywami mają już za sobą. W jednej z retrospekcji pojawiają się wspomnienia rozmaitych rozwiązanych spraw stylizowane na okładki książek. W takich momentach Martin zmienia trochę styl rysunku.

Bohaterowie są starsi i mają problemy starszych nastolatków. Skończyli szkołę średnią, hormony zaczynają buzować. Coś, czego w książkach o młodocianych detektywach raczej nie znajdziemy. Ich bohaterowie są zawieszeni w czasie i nie zmieniają się z odcinka na odcinek. Są też kompletnie aseksualni. We Friday temat się pojawia. Bohaterowie spędzają ze sobą bardzo dużo czasu. Zdaje się kiełkować pomiędzy nimi jakieś uczucie. Potencjalny rozwój relacji przerywa wyjazd Friday do college’u. Po powrocie nie mają za bardzo czasu o tym porozmawiać, bo od razu zostają rzuceni w wir kolejnej sprawy. Od tego zresztą zaczyna się seria. Od emocjonującego pościgu po ciemnym lesie za oszalałym złodziejaszkiem. Dopiero po rozwiązaniu zaistniałej sytuacji Brubaker tłumaczy czytelnikom przez retrospekcję relacje pomiędzy postaciami oraz ich burzliwą przeszłość.

Friday - przykładowa strona

Friday – przykładowa strona

Interesująca wariacja nt. gatunku

Jest to więc delikatna dekonstrukcja gatunku i przystosowanie go do potrzeb starszego czytelnika. Jednak nie wydaje mi się, żeby potrzebna była jakakolwiek znajomość dominujących tu wątków i tematów. To nie pierwszy komiks tego scenarzysty. Potrafi tak sprzedać temat, że każdy nowicjusz się w nim odnajdzie, a dodatkowa wiedza pozwoli tylko dostrzec więcej smaczków i nawiązań.

Jak już pisałem na początku, wolałbym mieć już całość serii na półce, ale jeśli kolejne tomy mają być tak dobre jak ten, który właśnie przeczytałem, to mogę spokojnie poczekać. Friday jest bardzo interesującą zabawą trochę zapomnianym gatunkiem przygód młodzieżowego detektywa. Uwspółcześnia ten koncept i przystosowuje go do starszego czytelnika.

Dziękujemy wydawcy za przekazanie egzemplarza do recenzji

Konrad Dębowski