„Dziedzictwo kapitana Nemo” to trzeci i zarazem ostatni tom serii komiksowej „Nautilus” od wydawnictwa Lost in Time. Seria od początku była nastawiona na przygodę i wartką akcję. Nie inaczej jest tym razem. Dostajemy satysfakcjonujące zwieńczenie całej historii, która powinna się spodobać miłośnikom nie tylko książek Juliusza Verne’a. Niestety, nie obyło się bez kilku drobnych wad.
„Niesłusznie skazany za krwawy zamach Kimball O’Hara wciąż chce dowieść swojej niewinności. Lecz dokumenty, które mogły mu w tym pomóc, na zawsze przepadły w otchłani oceanu.
Tymczasem wojna pomiędzy Koroną Brytyjską i carem Rosji zdaje się nieunikniona. Na pokładzie Nautilusa jest jednak ktoś, kto cieszy się z takiego obrotu spraw – kierowany pragnieniem zemsty kapitan Nemo. Stojąc za sterami swojego niezatapialnego okrętu, atakuje angielską flotę. Jaya, która pracuje dla Korony, musi za wszelką cenę znaleźć sposób, by go powstrzymać. Z kolei Kim chce zapobiec krwawemu konfliktowi, który najpewniej pochłonie tysiące ofiar. Zmuszona do sojuszu przeciwko zagrożeniu, jakie stanowi Nemo, dwójka bohaterów przygotowuje śmiały plan: przejęcie rosyjskiego okrętu podwodnego generała Ostrowa, żeby zwabić Nautilusa. Toczony na planszach komiksu wyścig ma znaczenie na skalę światową…
Czy Kimowi uda się uniknąć ofiar cywilnych i ponownie zobaczyć syna? Czy już zawsze będzie uważany za zdrajcę? „Dziedzictwo kapitana Nemo” to ostatni tom przygodowej trylogii z wątkami szpiegowskimi.”
Kontynuacja klasyki literatury
Od dziecka byłem i wciąż jestem fanem zarówno książek, jak i filmów przygodowych. Pamiętam czasy, kiedy zaczytywałem się w dziełach Karola Maya, Alexandra Dumasa czy Juliusza Verne’a. Lubię też sięgać po wszelkiego rodzaju kontynuacje, które rozwijają albo kontynuują dany tytuł. Owszem, część z nich to odcinanie kuponów i zazwyczaj nie są warte uwagi. Jednak zdarzają się wyjątki jak chociażby kolejne odsłony „Diuny” pisane przez Briana Herberta i Kevina J. Andersona. Panowie zapoczątkowali też całkiem zgrabną adaptację komiksową cyklu wydawaną w Polsce przez Non Stop Comics. Innymi słowy, każdemu tytułowi warto dać szansę.
Nautilus wyrusza w kolejny rejs
Właśnie tę szansę dałem serii komiksowej „Nautilus”, za którą odpowiadają Mathieu Mariolle i Guenael Grabowski. Ta trzytomowa seria opowiada nie tylko dalsze losy kapitana Nemo, ale także Kimballa O’Hary znanego z powieści „Kim” Rudyarda Kiplinga. Swoją drogą tytuł ten chyba nie został nigdy wydany w Polsce albo ja nie umiem go znaleźć. „Nautilus” nastawiony jest nie tylko na wartką akcję, bardzo umiejętnie prezentuje nam także relacje między bohaterami. Nie ma tutaj czasu na nudę, a i fabuła jest bardzo zręcznie napisana. Zakończenie rozwiązuje niemal wszystkie wątki, więc nie ma odczucia niedosytu albo braków fabularnych. Gdybym jednak miał się do czegoś przyczepić, to nie do końca podobał mi się wątek kapitana Nemo, a konkretnie jego motywacje. Tak właściwie to chyba jedyny element fabuły, który pozostawia może nie tyle niedopowiedzenie, co lekkie niezrozumienie. Momentami siła Nautilusa również wydaje się zbyt wyolbrzymiona. Nie wpływa to jednak na ogólny odbiór całości, a trzyczęściową opowieść czyta się niczym dobrą książkę przygodową. Nie ukrywam, że po lekturze znowu wróciłem do „20 000 mil podmorskiej żeglugi”.
Solidne prace Guenaela Grabowskiego
Rysunki w wykonaniu Guenaela Grabowskiego to solidna porcja wizualnych wrażeń. Plansze podobnie jak fabuła są dynamiczne i przyciągają oko. Jedyne zastrzeżenie mam do niektórych postaci, które momentami wyglądają dziwnie. Dotyczy to zwłaszcza momentów, kiedy idą lub patrzą w kierunku czytelnika. Wtedy mają jakiś dziwny grymas na twarzy. Na szczęście takich sytuacji jest mało.
„Nautilus” to świetny komiks przygodowy. Mogę go polecić z czystym sumieniem nie tylko miłośnikom książek Juliusza Verne’a, lecz także tym, którzy lubią dobre historie. Tak po prostu.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Lost in Time za udostępnienie komiksu do recenzji.
Świetny artykuł. Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Chcę wyrazić uznanie za Twoje działania. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i częściej tu zaglądał, by poczytać nowe posty.