Czwarty tom serii „Reckless” od wydawnictwa Mucha Comics wgniata w fotel. Wprawdzie ostatnio trochę pisałem o powtarzalności historii opowiadanych przez Eda Brubakera, to jednak muszę przyznać, że autor kolejny raz zaskoczył swoją pomysłowością. Owszem, nadal jest to ten sam schemat, ale świetnie wykorzystany.
Poznaj Ethana Recklessa. Twoje kłopoty to jego specjalność… i jego kumpeli, Anny Keller.
W latach sześćdziesiątych Ethan był rewolucjonistą, czego dowodem jest kilka blizn, których się wtedy dorobił. Dziś jest po trochu windykatorem, po trochu prywatnym detektywem, ale przede wszystkim wrakiem człowieka.
W czwartym tomie serii „Reckless” Ethan przebywa poza miastem, więc jego przyjaciółka i powierniczka Anna musi przejąć jego obowiązki. Kiedy dawna gwiazda kina klasy B prosi ją o przeprowadzenie śledztwa w sprawie dziwnych zjawisk zachodzących w odziedziczonej przez nią hollywoodzkiej posiadłości, Anna trafia na ślad tajemnicy sprzed kilku dekad. Tajemnicy, która może zabijać. Okazuje się bowiem, że w czasach niemego kina dom okrył się złą sławą i wcale nie ma ochoty wyjawić kryjących się w nim sekretów.
Ed Brubaker i Sean Phillips – cenieni autorzy serii takich jak PULP, WSZYSCY MOI BOHATEROWIE TO ĆPUNY, CRIMINAL czy ZAĆMIENIE i zdobywcy nagrody Eisnera za najlepszą powieść graficzną – powracają z kolejną opowieścią o kłopotach na zamówienie w Los Angeles lat osiemdziesiątych, ukazując typowych pulpowych bohaterów w zupełnie nowym świetle.
Ethan Reckless i mieszanka gatunków
Muszę przyznać, że kiedy zaczynałem czytać czwarty tom serii „Reckless”, czułem, że znowu będę chwalił dzieło Eda Brubakera. Wiedziałem też, że kolejny raz przyjdzie mi napisać o tych samych zaletach, które pojawiły się w poprzednich tomach. Bo chociaż tytuły te są na swój sposób powtarzalne, może nawet trochę przewidywalne, to zawsze trzymają wysoki poziom. Dlatego stwierdziłem, że tym razem skupię się na tym, co mi się w komiksie nie podobało. I chociaż jest jedna taka rzecz, która trochę mnie zawiodła, to nie dotyczy ona opowiadanej historii. Tak, chciałbym się czegoś przyczepić w tym temacie, ale cóż… nie da się. Ed Brubaker wypracował swój styl i schemat w tworzeniu kolejnych komiksów i skrupulatnie się tego trzyma. Mimo wszystko niemal za każdym razem potrafi dołożyć jakiś element, który dodaje świeżości fabule. Tak jest też tym razem: kryminał łączy się z gęstym klimatem noir, nawiązaniami do starych filmów, a nawet horrorem. Świetna mieszanka.
Sean Philips nie tak dobry jak ostatnio, ale nadal w formie
Wspomniałem o jednym elemencie, który nie do końca spełnił moje oczekiwania w tym tomie. Chodzi o rysunki Seana Philipsa. Nie zrozumcie mnie źle, to świetny rysownik i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny miał rysować przygody Ethana Recklessa, ale tym razem odnoszę wrażenie, że w niektórych planszach zabrakło szczegółowości znanej z poprzednich tomów. Czasami drugi plan wydaje się pusty i aż prosi się o to, żeby czymś go zapełnić. Owszem, nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze historii, ale trochę kłuje w oczy. Żeby było sprawiedliwie, muszę też przyznać, że bardzo podobały mi się momenty rozgrywane w tajemniczej posiadłości. Dobrze dobrane kolory i cieniowanie sprawiły, że momentami miałem wrażenie, że czytam horror, a nie kryminał.
„Reckless” to w dalszym ciągu bardzo dobra seria. Praktycznie nie da się powiedzieć o niej czegoś nowego. Jeżeli podobały wam się poprzednie tomy, to z tym z pewnością też tak będzie. Uważam, że tom czwarty to obecnie najlepszy album z serii.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.