„Przewodnik po Astro City” to nowa seria od wydawnictwa Mucha Comics. Autorem komiksu jest Kurt Busiek, który zabierze nas do miasta pełnego superbohaterów. Tak, to kolejny tytuł o ludziach w kolorowych strojach, ale bez obaw, tym razem mamy do czynienia z trochę innym spojrzeniem na gatunek superhero. Sama historia zaś jest naprawdę interesująca i zdecydowanie warta przeczytania.
„Poznajcie bohatera, który co noc śni o lataniu. Kosmicznego szpiega przygotowującego inwazję na Ziemię. Młodzieńca, którego mentorem jest heros pełen mrocznych tajemnic. Drobnego złodziejaszka, który odkrywa prawdziwą tożsamość jednego z superbohaterów. A to dopiero początek życiowych zawiłości mieszkańców Astro City. Uznani twórcy Kurt Busiek, Brent Eric Anderson i Alex Ross zabiorą was do metropolii innej niż wszystkie.
Seria „Astro City”, nawiązując tematyką i rysunkiem do urokliwej magii złotej i srebrnej ery komiksów superbohaterskich, przez trzy lata z rzędu zapewniła swoim autorom liczne branżowe nagrody, w tym za najlepszy scenariusz i najlepszą serię, a także Nagrodę Eisnera za najlepszy pojedynczy zeszyt.
Wejdź do zupełnie nowego świata i odkryj, jak się w nim żyje.
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach KURT BUSIEK’S ASTRO CITY #1-6, KURT BUSIEK’S ASTRO CITY VOL. 2 #1-12 oraz WIZARD PRESENTS ASTRO CITY #1/2.”
Nowa seria od wydawnictwa Mucha Comics
Przyznam się bez bicia, że kiedy zaczynałem lekturę „Przewodnika po Astro City”, nie miałem jakichś specjalnych oczekiwań co do tego tytułu. Spodziewałem się raczej kolejnego powtarzalnego i przewidywalnego komiksu o superbohaterach. No bo tak naprawdę co jeszcze można wymyślić i opowiedzieć w temacie superhero? Na przestrzeni lat ten gatunek został tak wyeksploatowany, że teraz chyba ciężko o coś nowego i świeżego? Chociaż trzeba wziąć pod uwagę, że omawiana seria powstała prawie 30 lat temu, więc do najmłodszych nie należy. Kiedy jednak zacząłem czytać kolejne zeszyty, w pewnym momencie w mojej głowie pojawiła się myśl: „ale to jest dobre”.
Opowieść o superbohaterach autorstwa Kurta Busieka i Alexa Rossa
Scenarzystą serii jest Kurt Busiek, tego autora możecie kojarzyć chociażby z komiksu „Marvels”, który stworzył razem z rysownikiem Alexem Rossem ‒ on również miał swoje pięć minut przy powstawaniu „Astro City”, ponieważ wykreował postaci i okładki do tego tytułu. Niestety, nie był głównym ilustratorem komiksu. Album możemy podzielić na dwie części. Pierwsza z nich zawiera sześć zeszytów, tzw. vol. 1, czyli pierwszą serię. Jest ona pewnego rodzaju wprowadzeniem w świat stworzony przez Kurta Busieka. Poznajemy w niej kilkoro superbohaterów i miejsc, które występują w tym uniwersum. Autor jednak nie tłumaczy nam wszystkiego od podstaw, ale rzuca nas na głęboką wodę, pisząc o różnych wydarzeniach, które miały miejsce. Robi to jednak w sposób bardzo przystępny i niepowodujący u czytelnika dezorientacji. To epizody, które nie opowiadają jednej spójnej historii. Do czasu.
Komiks nastawiony na postacie i ich uczucia
Druga część „Przewodnika po Astro City” zawiera kolejne zeszyty, wchodzące już w skład drugiej serii, czyli vol. 2. Od tego momentu Kurt Busiek puszcza wodze fantazji i zaczyna opowiadać niesamowicie wciągającą, dłuższą i spójną historię. Nie tylko poznajemy kolejnych bohaterów, lecz także wracamy do pierwszych sześciu zeszytów, gdzie sięgamy po, mogłoby się wydawać, mało istotne szczegóły, które z czasem zostają rozwinięte. No dobrze, ale tak właściwie o czym jest ten komiks? Przede wszystkim o ludziach. „Astro City” nie jest tytułem, w którym znajdziemy dziesiątki stron akcji i pojedynków. Owszem, to wszystko też tu jest, ale w bardzo małej ilości. Kurt Busiek skupia się na pokazaniu konkretnych postaci, ich motywacji i bardzo często też różnego rodzaju dylematów i wątpliwości. Poświęca na to bardzo dużo czasu, co sprawia, że czytelnik naprawdę może polubić, albo też nie, danego bohatera.
Mnie niesamowicie przypadł do gustu wątek Spowiednika. Bardzo podobało mi się też to, jak przedstawiony jest punkt widzenia zwykłych obywateli Astro City na superbohaterów i na odwrót. Całość jak dotąd jest bardzo dobrze pomyślana i poprowadzona, a lektura zapewnia wiele emocji na długie godziny, bo tekstu jest tutaj całkiem sporo. Nie ukrywam, że na początku widziałem dużo nawiązań do innych tytułów superbohaterskich. Cóż, tego chyba nie dało się uniknąć, ale na szczęście „Astro City” dość szybko zyskuje własną tożsamość, można powiedzieć, że jest tytułem unikalnym.
Brent Eric Anderson rysownikiem „Przewodnika po Astro City”
Wcześniej wspomniałem, że oprócz Kurta Busieka swój udział w tworzeniu serii miał także rysownik Alex Ross, który skupił się na tworzeniu postaci i okładkach do serii. Za stronę graficzną tytułu odpowiada natomiast Brent Eric Anderson. Muszę przyznać, że do tej pory nie miałem styczności z jego pracami, ale w „Przewodniku po Astro City” wywołały u mnie mieszane uczucia. Tutaj znowu przywołam wspomniany podział albumu na dwie części. Rysunki z pierwszych sześciu zeszytów nie porywają. Sceny akcji są chaotyczne i mało czytelne, a szczegółowość postaci, głównie ich twarzy, miejscami pozostawia wiele do życzenia. Nie są to najgorsze rysunki, jakie widziałem, ale też nie ma specjalnego powodu, żeby się nimi zachwycać.
Sytuacja zmienia się w kolejnych numerach. Owszem, w dalszym ciągu daleko mi do wychwalania prac Brenta Erica Andersona, ale muszę przyznać, że widać wyraźną poprawę. Zarówno postacie, jak i otoczenie stają się bardziej czytelne i szczegółowe. Sceny akcji wprawdzie nadal nie zachwycają, ale są o wiele bardziej czytelne niż na początku. Na pochwałę zasługują szczególnie większe plansze. Widać, że tutaj rysownik czuł się najpewniej i zdecydowanie pokazał swoje umiejętności. Według mnie to po prostu ładne rysunki, które nie utrudniają odbioru komiksu i niemal przez cały czas zachowują dość spójną wizję całości. Album wydany został w twardej oprawie i charakterystycznym dla wydawnictwa Mucha Comics powiększonym formacie 180 x 275 mm. Niestety, brakuje jakichkolwiek materiałów dodatkowych. Cena okładkowa to 249 zł.
„Przewodnik po Astro City” to ciekawa i wciągająca opowieść o superbohaterach. Nie jest to jednak typowa nawalanka pomiędzy różnymi postaciami w kolorowych strojach, a bardziej komiks obyczajowy, nastawiony na relacje, emocje i zmuszający do refleksji. Nie spodziewałem się tak dobrego tytułu. Szczerze mówiąc, teraz nie mogę się doczekać kolejnych tomów.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za przekazanie komiksu do recenzji.