Są tacy superbohaterowie, których lubi się bez większego powodu. Czasami przyciąga nas ich wygląd, innym razem oryginalne moce. Właśnie tak miałam z Daredevilem. Zanim sięgnęłam po komiksy z obrońcą Hell’s Kitchen, przeczytałam jego bios w „Spider-Man: Magazyn”, później był film z Affleckiem i stwierdziłam, że to jeden z moich ulubionych superbohaterów. Lata minęły, ja zaczęłam naprawdę czytać komiksy, a nie tylko biosy, ale Daredevil wciąż pozostał jednym z moich ulubieńców. Sama do końca nie wiem czemu, bo postać Matta Murdocka częściej mnie irytuje, niż daje się lubić. W nowej inicjatywie wydawniczej Marvela nie mogło zabraknąć tej klasycznej serii. „Daredevil” od Soule’a, Garneya i Milla to naprawdę dobra seria, choć do ideału brakuje jej wiele.
Nie tylko życie Petera Parkera wywróciło się do góry nogami. Matt Murdock już nie jest adwokatem w prywatnej kancelarii ‒ teraz bohater pracuje jako oskarżyciel dla stanu Nowy Jork. W dodatku nie walczy już sam, bo u jego boku stoi Blindspot ‒ nowy bohater, emigrant, który dzięki swojemu kostiumowi potrafi zniknąć. Jego wątek dodaje serii świeżości, której zresztą ostatnio w Marvelu nie brakuje. Cała otoczka nowej pracy Murdocka sprawdza się fantastycznie, widać, że Soule ma jakieś pojęcie o prawie i dla mnie, osoby, która się nim interesuje, życie prywatne Matta jest równie ciekawe co jego alter ego ‒ tym bardziej że teraz łączą się bardziej niż kiedykolwiek. Fabuła bardzo powoli się rozwija, ale nie jest to wada. Dopiero finałowy zeszyt „Back in Black” przyspiesza i niestety historia na tym traci, a szkoda. Po pierwszym przeczytaniu tomu pierwszego byłam bardzo zawiedziona, dopiero za drugim, trzecim razem bardziej go doceniłam. „Daredevil” o wiele lepiej sprawdza się jako historia czytana co miesiąc, bo niezwykle trzyma w napięciu. Zwroty akcji są dynamiczne, interesująca fabuła przyciąga.
Ogromną zaletą komiksu jest niesamowita kreska. „Daredevil” jest klimatyczny, a tego brakowało temu komiksowi już od jakiegoś czasu. Choć poprzednia seria miała więcej zalet niż wad, to jedną z nich były rysunki, które nijak nie pasują do klimatu komiksów z Mattem Murdockiem w roli głównej. Oczywiście na nic ładna kreska, jeżeli seria miałaby brzydkie kolory ‒ na szczęście tak nie jest. Kolory są równie klimatyczne, a przestrzeń „widziana” oczami bohatera świetnie oddaje to, co może widzieć ślepiec polegający na swoich zmysłach. W dodatku na każdym kadrze znajduje się wzór w kropki ‒ to również przyczynia się do odbioru całości. Jednak kapitalna kreska sprawdza się o wiele lepiej przy scenach akcji. Te obyczajowe nie robią takiego wrażenia.
Warto też wspomnieć o jakości wydania pierwszego tomu. Niestety, trzeba już chyba porzucić nadzieje na dobrze wydany nowy komiks Marvela w miękkiej oprawie. Amerykańskie wydania komiksów, kolokwialnie mówiąc, nie umywają się do tych polskich. Oryginalne wydania niestety pozostawiają sporo do życzenia. Świecąca okładka łatwo sięgnie, a kartki są bardzo cienkie i ich jakość przypomina mi raczej magazyn, niż komiks. Egmont Polska ze swoją wersją serii Marvel NOW spowodował, że oryginalne wyglądają kiepsko.
„Cosy” to słowo, którego używają Anglicy, żeby opisać coś miłego i przyjemnego. Właśnie taki jest „Daredevil”. Może i ta seria nie jest majstersztykiem jak „Vision”, ale jednak jest w niej coś ujmującego. Polecam jej czytanie szczególnie tym, którzy zainteresowali się postacią po genialnym serialu od Netflixa. Na pewno odnajdziecie się w tej serii. Jednak wiernym fanom Daredevila odradzam ‒ lepiej wracać do klasycznych historii o Śmiałku.
„Daredevil Back in Black:Chinatown”
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Ron Garney
Kolory: Matt Milla
Okładka: Ron Garney
Wydawca: Marvel
Data wydania: 2016
Liczba stron: 120
Format: 17 CM X 26 CM
Oprawa: miękka
Papier: śliski
Druk: kolor
Dystrybucja: Internet, Księgarnie
Cena: $15.99