Pierwszy tom „Barakudy” zapowiadał ekscytującą przygodę na pirackich Karaibach i skupiono się w nim na zawiązaniu głównej intrygi związanej z Diamentem z Kasharu oraz przedstawieniu obsady, której losy stanowią pomniejsze wątki opowieści.
Wydawać się może, że w drugim tomie akcja powinna przyspieszyć. Zwłaszcza że dzieje się kilka lat po wydarzeniach z poprzedniego. Bohaterowie, których poznaliśmy, podrośli i okrzepli w nowym środowisku. Emilio, który uniknął śmierci, w przebraniu kobiety kontynuuje maskaradę. Na jego szczęście został kupiony przez łagodnego właściciela, z którym wdaje się w dziwną relację mentorsko-homoerotyczną. Marii po ciężkich początkach i zostaniu niewolnicą seksualną obmierzłego typa, jakim jest Ferrango, udało się owinąć go sobie wokół małego palca. Syn kapitana Black Doga – Raffy, który nie załapał się na rejs po Diament Kasharu, przegrywa życie w towarzystwie butelczyny i prostytutek.
Rzeczywiście akcja przyspiesza, ale niekoniecznie w taki sposób, który posuwałby ją do przodu. Przedstawione zostają nam bowiem nowe wątki, nowe postacie i ich historie. Nie sądzę, żeby była potrzebna opowieść o konflikcie mentora Emilia – Mr Flynna – z kapitanem Morkamem (złowieszczy jegomość z okładki), która na pierwszy rzut oka nie służy niczemu innemu poza wypełnieniem miejsca. Widzę kilka opcji, które wykorzystują tę opowieść w dalszej części historii, ale na chwilę obecną wydaje się zbyt czasochłonnym środkiem mającym prowadzić do uwolnienia Emilia.
Poza tym po trzech latach względnego spokoju (dlatego nie lubię czasowych przeskoków) nagle w jednym momencie zaczynają się wydarzać niepokojące rzeczy. Z Hiszpanii wyrusza flota pod dowództwem kapitana De La Loi, który poprzysiągł piratom zemstę w pierwszym tomie. W międzyczasie losy dwójki innych bohaterów pozostających na Karaibach splatają się w sposób kompletnie niewynikający z poprzednich wydarzeń (jedno postrzeliło drugie), chociaż jest to na tyle sztampowe rozwiązanie, że nie powinno nikogo zdziwić.
Ogólnie mam problem z emocjonalnym przywiązaniem się do jakiejkolwiek postaci z pierwszoplanowej trójki. Wydaje się, że komiks ostatecznie odsieje postaci drugoplanowe i skoncentruje się na Emilio, Marii i Raffym. Nie za bardzo wiem, co ich popycha do działania, a nawet jeśli jest to zarysowane (np. zemsta lub pragnienie pieniędzy), to ich długoterminowe plany nie są mi znane. Miotają się bez ładu i składu pomiędzy kolejnymi panelami, tam gdzie rzuci ich scenarzysta przechodzący od jednego frazesu do drugiego.
O ile pierwszy tom mi się podobał, o tyle drugi nieco mnie zawiódł. Akcja jednak stanęła trochę w miejscu i zamiast posuwać się do przodu, rozszerza się na boki. Jak na razie obsada i liczba wątków zdaje się odrobinę zbyt obfita. Od nadmiaru głowa nie boli, ale część wydaje się być niepotrzebnie rozwijana, bo nie wnosi wiele do głównego wątku. Przynajmniej z perspektywy dwóch tomów, które przeczytałem. Taki już problem z ocenianiem wycinka opowieści, że nie znamy roli poszczególnych elementów w całej układance. Moje wątpliwości nie zmieniają faktu, że jest to solidny komiks przygodowy, który fanom gatunku powinien się spodobać.
Konrad Dębowski
Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tytuł: „Barakuda 2. Blizny”
Tytuł oryginału: „Barrakuda 2 – Cicatrices”
Scenariusz: Jean Dufaux
Rysunki: Jérémy
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Taurus Media
Data polskiego wydania: 2017
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania oryginału: 2011
Objętość: 56 stron
Format: 215 x 290 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 38 złotych