Po latach oczekiwania, dzięki Non Stop Comics, kolejny wirtuoz komiksu pojawił się na polskim rynku. Mowa oczywiście o Alberto Brecci, który wraz z Héctorem G. Oesterheldem stworzył komiks pt. Mort Cinder.
Lovecraftiański horror
Tytułowy bohater to nieśmiertelna istota, która po każdej śmierci powstaje z martwych. Na skutek tajemniczych wydarzeń jego losy splatają go z podstarzałym antykwariuszem Ezrą Winstonem. Wspólnie przeżywają niesamowitą przygodę i zmagają się z tzw. ołowianookimi przypominającymi zombie. Po dłuższej opowieści wprowadzającej fabuła przybiera charakter bardziej epizodyczny. Najczęściej jakieś spotkanie lub artefakt, który trafia do antykwariatu, okazuje się mieć związek z dawnymi losami Morta i ten zaczyna snuć opowieść umiejscowioną w dawnych czasach.
Najlepsza w całym zbiorze jest jednak właśnie pierwsza historia, która jest świetnym gotyckim horrorem. Pełna tajemniczych, niewyjaśnionych zdarzeń i niepokojących omenów. Niezbyt trzyma się logiki przyczynowo-skutkowej. Bliżej jej logiki snu lub halucynacji. Wydarzenia następują po sobie błyskawicznie, a kolejne wątki pojawiają się, by często się urwać bez rozwinięcia. Powodem była publikacja w odcinkach i ogromne tempo, w jakim powstawały pierwsze odcinki. To tylko wzmaga tajemniczość i nieprzewidywalność fabuły. O wielu dziełach mówi się, że są lovecraftiańskie, głównie ze względu na Cthulhupodobne nieziemskie istoty, ale często brakuje im opresyjnego, dusznego nastroju. Tego jest aż nadto w tej opowieści. Zresztą sama jej konstrukcja jest bardzo podobna do fabuł amerykańskiego pisarza. Naukowiec (w tym wypadku historyk), czyli człowiek o raczej racjonalnym, naukowym podejściu do rzeczywistości, na skutek przypadkowego odkrycia lub spotkania znajduje się w coraz bardziej niewytłumaczalnych sytuacjach.
Transgatunkowa podróż
Kolejne opowieści są niestety trochę słabsze, ale to dalej ciekawy miszmasz gatunków i konwencji. Mort Cinder przez tysiące lat życia był świadkiem i brał udział w wielu historycznych wydarzeniach. Spotykamy się więc z pastiszem opowieści o mumii z elementami science-fiction. Na podobną modłę został przetworzony mit o Wieży Babel. Trafiamy też do okopów w trakcie pierwszej wojny światowej. Niestety tylko w tej opowieści antykwariusz towarzyszy głównemu bohaterowi, przez co zyskuje ona ciekawszy, bardziej niepokojący wydźwięk. Pozostałe są tylko historiami snutymi przez Morta Cindera, przedstawianymi na zasadzie retrospekcji. Przez to trochę ulatuje z nich jakiekolwiek napięcie. Jest też kryminał osadzony w więzieniu, opowieść marynistyczna i inne.
Komiks a polityka
Prawie każda z nich porusza temat niewoli oraz jednostki, która zmaga się z wrogim systemem. Niektórzy komentatorzy prac Oesterhelda przyrównują to do jego własnych poglądów i późniejszych działań w obliczu terroru wojskowej junty, która przejęła władzę w Argentynie w 1976 roku. Był działaczem lewicowej partyzantki i pomimo ograniczeń starał się publikować swoje prace. El Eternauta, najbardziej znany komiks tego scenarzysty, przedstawiający losy podróżnika w czasie, opiera się na podobnym do Mort Cinder koncepcie, świadka historii, był znacznie bardziej zaangażowany politycznie. Zwłaszcza jego remake z 1976 roku (też z rysunkami A. Brecci), do którego scenariusze autor wysyłał z ukrycia lub dyktował przez telefon. Scenarzysta był też autorem biograficznego komiksu o Che Guevarze. Działalność polityczna skończyła się niestety dla niego tragicznie. W 1976 roku zaginął wraz ze swoimi czterema córkami, które również działały w ruchu opozycyjnym. Najprawdopodobniej został zamordowany pod koniec lat siedemdziesiątych po torturach i przetrzymywaniu w więzieniu.
Oesterheld wspominał, że głównymi inspiracjami dla scenariusza był Włóczęga wśród gwiazd (znany również pod tytułem Kaftan bezpieczeństwa) Jacka Londona. Powieść, opublikowana w 1915 roku, opisuje losy więźnia, który skazany na karę śmierci jest torturowany przez strażnika za pomocą ściśnięcia czymś w rodzaju kaftana bezpieczeństwa. Żeby przetrwać udrękę, wpada w trans, który cofa go do poprzednich wcieleń. Innym jest opowiadanie El Inmortal Jose Luisa Borgesa z 1947 roku, którego bohater przypadkowo zyskuje nieśmiertelność i znużony życiem błąka się po świecie, szukając sposobu, by wreszcie umrzeć.
Inspiracja dla potomnych
Jeśli chodzi o scenariusz, warto szczególnie zwrócić uwagę na ostatnią opowieść, o bitwie pod Termopilami, którą ewidentnie inspirował się Frank Miller, tworząc 300. Pojawia się nawet ta sama riposta o walce w cieniu, skoro strzały miliona Persów przyćmią słońce. Sprawdzałem u Herodota i jest tam jedynie wspomnienie o niesamowitej ilości strzał, bez odpowiedzi Spartiatów, więc raczej wykluczyć można inspirację tym samym materiałem źródłowym (chyba, że takie przetworzenie pojawia się w jakichś późniejszych rzymskich relacjach opartych na Herodocie, ale tego już nie zdołałem sprawdzić). Jednak to nie scenariusz jest najmocniejszą stroną Mort Cinder, a rysunki.
Breccia do mistrzostwa opanował operowanie światłem i cieniem. Podobny styl Miller zastosował w Sin City. Inni artyści, którym przypisuje się inspiracje Alberto Breccią, to Dave McKean i Bill Sienkiewicz. Głównie jego późniejszymi eksperymentami z mieszaniem mediów i narzędzi. Krążą legendy o tym, że nakładał tusz żyletką, co pozwalało na osiąganie najróżniejszej grubości kreski w zależności od nachylenia względem papieru (nie do końca legendy – link 1, link 2). Można to przyrównać do rysowania pewnego rodzaju piórami do kaligrafii o dużych prostokątnych stalówkach. To dość nieprzewidywalne narzędzie, bo wymaga ogromnej kontroli nad naciskiem, kątem nachylenia i ilością tuszu, jaka pozostała na narzędziu, jeśli chce się uzyskać estetyczny i czysty rysunek lub napis. Brecci w ogóle na tym nie zależało. Rysunki są więc brudne, ekspresjonistyczne, często bliższe abstrakcji niż próbom realistycznego odwzorowania rzeczywistości. Wiele paneli to małe dzieła sztuki. Technika rysunku oczywiście wzmacnia poczucie niepokoju i nastrój grozy panujący w opowieściach.
Polskie wydanie
Bardzo cieszy mnie to wydanie. Zwłaszcza że dobrze odwzorowano wszelkie niuanse, rozmazania i niedomalowania w rysunku. W niektórych wydaniach cień został spłaszczony do jednolitej czarnej plamy. Obie wersje wyglądają świetnie i wywołują odrobinę inny efekt. Podobne porównanie można zrobić, patrząc na oryginały prac Franka Millera do Sin City (skany dostępne są w wydaniu Curator’s Edition) i porównując je z idealnym kontrastem tego, co ukazało się drukiem. Nie wiem, jakie było ostateczne zamierzenie artysty, ale to lepiej, że dostaliśmy taką wersję. Widać każde pociągnięcie pędzla, żyletki czy innych narzędzi, z których korzystał rysownik.
Świetne wydanie. Świetny komiks. Kawałek historii medium, który w ogóle się nie zestarzał. Pomimo tego, że był inspiracją dla wielu twórców i zagrania w nim stosowane były przez nich powielane, do dzisiaj jest pasjonującą lekturą. To bardzo rzadkie w przypadku dzieł o takim znaczeniu.
Konrad Dębowski
Tytuł: „Mort Cinder”
Tytuł oryginału: „Mort Cinder”
Scenariusz: Héctor Germán Oesterheld
Rysunki: Alberto Breccia
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska, Iwona Michałowska-Gabrych
Wydawca: Non Stop Comics
Data polskiego wydania: wrzesień 2018
Wydawca oryginału: magazyn Misterix
Data wydania oryginału: 1962-64
Objętość: 240 stron
Format: 194 x 280 mm
Oprawa: twarda
Druk: czarno-biały
Cena okładkowa: 59,90 złotych