Już szósty raz wracamy do Wausau w stanie Wisconsin, w opowieści, którą sami autorzy określają jako „prowincjonalne noir”. Dzięki Non Stop Comics mamy okazję zapoznać się z jednym z porządniejszych komiksowych horrorów ostatnich lat. Napisanie angażującego horroru zawsze jest trudne, a zwłaszcza w obrazkowej formie. Timowi Seeleyowi się to udało, chociaż „Odrodzenie” nie jest dziełem pozbawionym wad.
Recenzując szósty tom tej serii, mam ten sam problem co przy poprzednim. Co nowego można napisać w momencie, gdy komiks utrzymuje ten sam poziom? Dla formalności zaznaczmy, że jest on naprawdę dobry.. To seria, którą polecam fanom amerykańskiej popkultury i chociażby takich produkcji jak „Z Archiwum X”. Jasne, ten klasyczny serial opierał się przeważnie na schemacie „monster of the week”, a „Odrodzenie” jest jednak ciągłą, spójną fabułą. Jednak osobom, które lubią to pierwsze, zazwyczaj podoba się komiks z powodu towarzyszącej mu atmosfery tajemnicy, „zimna” i pokazania amerykańskiej prowincji.
Miłość autora do dzieła
Jedną z istotnych przyczyn, za którą zarówno ja, jak i moi znajomi polubili „Odrodzenie”, jest fakt, że tak dobrze ta seria wykorzystuje znane nam wszystkim schematy. Gdy człowiek słyszy bądź czyta słowo „schemat”, myśli, że ma do czynienia z czymś wtórnym. Tak często się dzieje, ale nie w tym przypadku. Tim Seeley fantastycznie wykorzystuje to, co nam jest dobrze znane, dobudowując dramatyczne wątki. Wychodzi mu przede wszystkim dlatego, że kocha to, co robi.
Przynajmniej takie wrażenie odnosi czytelnik w trakcie lektury. Scenarzysta nie idzie na łatwiznę, chociaż pewnie momentami go bardzo kusiło, i cały czas stara się zaskoczyć czytelnika. To rzadkość. Nawet gdy wprowadza z pozoru nieznaczącą poboczną postać, to rozbudowuje ją na tyle, że wciąż jest to oryginalne. Mówiąc wprost, stara się przełamywać ograne schematy.
Udane podtrzymanie napięcia
Przed lekturą „Odrodzenie. Lojalni synowie i córki” najlepiej oczywiście odświeżyć sobie poprzednią część. Zwłaszcza jeśli jak ja macie problem z pamiętaniem tego, co działo się w tomie przeczytanym kilka miesięcy temu. Cykl wydawniczy Non Stop Comics, aczkolwiek kompletnie zrozumiały, to jeden z nielicznych minusów, jaki towarzyszy tej serii na polskim rynku. Nie powinien on jednak w żadnej mierze wpływać na jej ocenę.
W piątym tomie „Odrodzenia” mieliśmy do czynienia z pierwszej klasy cliffhangerem w postaci zamachu terrorystycznego na budynek lokalnego sądu. Raz, że była to rzecz naprawdę zaskakująca, a dwa, pozostawiła czytelnika w stanie klasycznego napięcia, niepewności co do dalszego rozwoju fabuły i intrygi. Na początku szóstego tomu kurz opada, ale zaraz dostajemy porządne rozwinięcie najważniejszych wątków. Między innymi fakt, że wszyscy zarejestrowani odrodzeni zostali przeniesieni na tzw. „Farmę”, czyli ośrodek wojskowy, w którym przeprowadzane są nie do końca zgodne z prawem eksperymenty.
Armia, tak samo jak czytelnicy, jest ciekawa natury tajemniczych istot, które kręcą się po okolicy Wasau. Wiadomo już, że ciągnie je do odrodzonych, ale powód ich działania nie został odkryty. Dlaczego by nie przekonać się, o co chodzi? Ewentualne ryzyko jest wkalkulowane. Szkody w ludziach? Nieistotne. Muszą poznać prawdę. Klasyk? Klasyk. Jednak podany w taki sposób, że trzyma w napięciu. Zwłaszcza gdy poznajemy prywatną stronę pani generał. Lesbijki w trwałym związku, chociaż z przebojami, która wychowuje syna i mierzy się z jego problemami wynikającymi z tego faktu. Niuanse jednak potrafią mieć dla niej znaczenie.
Nadchodzi finał?
Rozwój fabuły w szóstym tomie „Odrodzenia” idzie jednak dużo dalej. Na uwagę zasługuje chociażby wątek rodzinny. Relacja między główną bohaterką, jej siostrą oraz ojcem w tym tomie bardzo mocno wybrzmiewa. Czuć, że przynajmniej w tym aspekcie opowieść zmierza do końca. Zasłużonego, bo chociaż Selery poświęca swej historii dużo czasu, to jednak jej nie przedłuża.
Owszem, u czytelnika może powstać takie wrażenie w momencie, gdy ma do czynienia z poszczególnymi rozdziałami na przestrzeni kilku miesięcy. Jednak wystarczy mała retrospektywa, chociażby w postaci powrotu do poprzedniego tomu, by zdać sobie sprawę, że jest inaczej. To skrupulatnie zaplanowana fabuła, w której wybrzmiewają wszystkie wątki. Przypomina mi porządny organowy koncert, w którym nawet malutkie, z pozoru nic nieznaczące dzwoneczki mają swoją rolę. Historia, którą dostajemy w „Odrodzeniu”, angażuje na całego, a to prawdziwa rzadkość w dzisiejszych czasach.
SCENARZYSTA Tim Seeley
RYSOWNIK Mike Norton
GATUNEK horror, kryminał, noir, science fiction
DATA WYDANIA 11.09.2019
FORMAT 170x260mm
ILOŚĆ STRON 144
DRUK kolor
OKŁADKA miękka
TŁUMACZENIE Bartosz Musiał