Sprawdzony przepis na udany sitcom? Dysfunkcyjna rodzinka. Ekscentryczny (i nieco dziecinny) tata, twardo stąpająca po ziemi mama, psotne dzieciaki i w bonusie zwierzak, kosmita albo Jezus Chrystus. Dodać dynamiczną kreskę Michała Śledzińskiego i otrzymujemy „Wartości rodzinne”, za których zbiorcze wydanie odpowiada Kultura Gniewu.
Tęsknię za tobą, zeszytówko
Cofnijmy się w czasie o przeszło dekadę. Jest rok 2008, wydawnictwo Mandragora zawiesiło działalność. Na fanów zeszytowych wydań padł blady strach. Karkołomna próba przywrócenia na rynek „kolorowych zeszytów” z wnukiem kapitana Żbika spaliła na panewce. Michał Śledziński po zakończeniu drugiej serii „Osiedla Swoboda” i porzuceniu nieszczęsnego „Żbika” zwraca się w stronę pełnometrażowych albumów z trylogii „Na szybko spisane”. Wszystko wskazuje na to, że polski zeszyt komiksowy umarł śmiercią naturalną.
Niespodzianka
Pojawienie się w sprzedaży „Wartości rodzinnych” było niespodzianką. Nowy projekt Śledzia skrojony był pod masowego czytelnika i oferował przede wszystkim niezobowiązującą rozrywkę. Humor przez większość scen pozostawał po bezpiecznej stronie granicy przyzwoitości, a główna kontrowersja w osobie Jezusa jako jednej z postaci ostatecznie przeszła bez echa. Wszystko wskazywało na to, że Polska doczekała się wreszcie własnych „Simpsonów” (lub bardziej „Głowy rodziny”). W ciągu dwóch i pół roku ukazały się ostatecznie cztery elegancko wydane zeszyty, tworzące zamkniętą, trzyaktową historię.
Na łonie rodziny
Fabuła „Wartości rodzinnych” jest prosta, stanowi przede wszystkim pretekst do licznych gagów sytuacyjnych. Czteroosobowa familia Królów gości w swoim domu na przedmieściach Chrystusa. Poczciwy Mesjasz od czasu nieudanej próby nauczania tłumów w centrum handlowym przebywa w ukryciu. Dobrze dogaduje się z Tarą, wrażliwą (i przez to depresyjną) kilkulatką, i Elą, nadużywającą wina panią domu. Pomiędzy niespełnioną gospodynią a nadopiekuńczym mężem i ojcem Edgarem, niezbyt rozgarniętym pracownikiem sektora zbrojeniowego, narasta niezdrowe napięcie. Apodyktyczny żywiciel rodziny zrzuca bowiem wszystkie obowiązki domowe na ukraińską pokojówkę Maszę, będącą w istocie rosyjskim szpiegiem łasym na dokumentację wojskowego projektu „Sobieski”.
Do pełna i z górką
Zbiorcze wydanie komiksu obejmuje nie tylko pełne cztery oryginalne zeszyty, lecz także premierowe bonusy w galerii i publikowane wyłącznie w Internecie „e-pizody”. W trakcie ukazywania się kolejnych części komiksu w papierowej formie Śledziu umieszczał w sieci krótkie historyjki o postaciach drugoplanowych lub zdarzeniach rozbudowujących główną fabułę. Dostęp do niektórych komiksów można było zdobyć dzięki realizacji określonych wyzwań (np. udokumentowaniu wykonania ćwiczeń Kapitana Krzepy). Teraz mamy wszystko w pakiecie bez przelania ani jednej kropli potu.
Kawał z brodą
Chociaż wydawać by się mogło, że dziesięć lat nie jest okresem szczególnie długim dla komiksu humorystycznego, po „Wartościach rodzinnych” gdzieniegdzie widać wiek. W paru żartach zatarł się pierwotny kontekst, zmieniła się moda i kierunki satyry. Subkultura emo, do której należy Tara, właściwie przestała istnieć w okolicach ukazania się ostatniego zeszytu. Nie dziwi więc decyzja Śledzińskiego o gruntownej redakcji dialogów – gdzieniegdzie dorzucone są nowe bon moty, gdzie indziej uaktualniono realia.
Bez straty (na) wartości
Podsumowując, polecam zbiorcze wydanie „Wartości rodzinnych” – zwłaszcza tym, którzy nie mieli okazji zapoznać się z oryginalną, zeszytową formułą cyklu. To sympatyczna, rozczulająco zwariowana i absurdalna komedia o dysfunkcyjnej rodzince indywiduów (i Jezusie). Na dodatek doskonale zilustrowana dynamicznym, fenomenalnie kreskówkowym stylem. Chociaż szanse na kolejny odcinek przygód polskich „Simpsonów” są znikome, pod względem graficznym Królowie biją amerykańskie pierwowzory na głowę.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 152
Format: 160 × 240 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Cena z okładki: 49,90 zł