ASTERIKS #13: ASTERIKS I KOCIOŁEK
Określenie, że „ktoś nie ma pieniędzy, by mieć co do garnka wsadzić”, nabiera w przypadku Asteriksa bardzo dosłownego znaczenia. Oto do wioski niepokonanych Galów przybywa, znany ze swojego skąpstwa, wódz Amorafliks. Nie chcąc płacić Rzymianom podatków, prosi wodza Asparanoiksa o przechowanie majątku jego osady – który stanowi kociołek po zupie cebulowej, wypełniony po brzegi sestercjami (ówczesna waluta) – aż do czasu wizyty poborcy podatkowego. Asparanoiks się zgadza, a misję pilnowania kociołka powierza Asteriksowi… Niestety, jego misja okazuje się klęską, gdyż już pierwszej nocy ktoś kradnie zawartość kociołka i bohater, pomimo licznych zasług, zgodnie z prawem musi opuścić wioskę – aż do czasu, gdy odzyska pieniądze, zwracając swojemu plemieniu honor. Obeliks, nie chcąc zostawić przyjaciela samego, dołącza do niego na wygnaniu i wspólnie szukają sposobu na odzyskanie brakującej sumy pieniędzy. W antycznym świecie jest tyle sposobów na zarobienie gotówki – handel, walki gladiatorów, występy tresowanych psów, aktorstwo, hazard, kariera przestępcza… Możliwości są nieograniczone!
Jeszcze nie wiadomo, o co w tej przygodzie Asteriksa chodzi? Cóż , jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. To bardzo tematyczna opowieść, w której mamona i problemy z nią związane, stają się motywem przewodnim. Cały antyczny świat wydaje się zresztą nagle kręcić wokół problemów finansowych. Galowie są nękani przez poborców podatkowych, legioniści myślą tylko o należnym im żołdzie, nawet kapitan piratów, próbując powiązać koniec z końcem, zabiera się za prowadzenie oberży. Przyznam się, że choć rozpoczęcie i zakończenie tego albumu wydawały mi się po prostu „takie sobie” (nic specjalnie zabawnego, ale też nic nudnego), środek historii wręcz tryska rewelacyjnością. Perypetie Asteriksa i Obeliksa kombinujących, jak „napełnić kociołek”, są zlepkiem jednych z najzabawniejszych sekwencji Goscinny’ego i Uderzo. Na szczególną pochwałę zasługuje tu zwłaszcza sekwencja, w której bohaterowie po wyczerpaniu wszystkich możliwych opcji na uczciwe zarobienie pieniędzy, postanawiają po prostu napaść na bank. Fragment, w którym szykują plan skoku, ma tak wybornie absurdalną puentę, że ciężko mi się nie śmiać za każdym razem, kiedy na to patrzę. Mimika postaci jest miejscami po prostu bezcenna. Fantastycznie prezentuje się postać poborcy podatkowego, którego dymki uformowane są w postaci formularzy do wypełnienia.
Jednym wybornym epizodzikiem, który, niestety, nie będzie do kończą czytelny dla młodych czytelników, jest fragment, w którym Asteriks i Obeliks dołączają do trupy przesadnie ambitnych „nowatorskich” aktorów. Całość jest idealną satyrą na temat wszelakich ruchów młodych gniewnych, teatru okrucieństwa czy po prostu jakichkolwiek pretensjonalnych, pseudoartystycznych widowisk, które na siłę próbując być szokujące bądź awangardowe. Perełką jest postać samego reżysera nonsensownej sztuki, który, choć ciągle nawija o przesłaniu, jakie będzie miało jego dzieło, nie wspomina choć słowem, czym owo przesłanie dokładnie jest. Po prostu: ma być, a jak będzie brzmiało, to kompletnie inna historia. Przekomiczny fragment, jednak przyznam się, że gdy czytałem to po raz pierwszy, w wieku trzynastu lat, nie kapowałem nic z tego, ani trochę.
Nie da się ukryć, że pomimo solidnej dawki humoru, jest coś nieco dziwnego w tonie „Asteriksa i kociołka”. Scena, w której Asteriks zostaje skazany na wygnanie, jest (jak na tę serię) dosyć dramatyczna i smutna, jednak po chwili cała melancholia robi się prześmiewcza pod względem komicznie groteskowych napadów płaczu, których dostają postacie. W wyniku tego późniejsze sceny, w których Asteriks z Obeliksem rozpaczają nad swoim losem, wyglądają tak, że nie jestem do końca w stanie powiedzieć, czy miały być zabawne czy smutne. Tak, jakby twórcy chcieli, by owe sceny wywoływały jednocześnie obie emocje. Jest też pewien cyniczny, wręcz ponury dowcip wpleciony w przebieg fabuły. Przez całą opowieść Asteriks z Obeliksem nie tylko zawalają każdą próbę zarobienia pieniędzy, ale co rusz niechcący rujnują i doprowadzają do bankructwa wszystkich, z którymi wejdą w kontakt (w jednym przypadku pewien osobnik zostaje przez nich skazany na rzucenie lwom na pożarcie!). Nie są to nawet złe postacie, a przypadkowi ludzie, z którymi bohaterowie chcą współpracować albo stworzyć im konkurencję… Ba! Nawet piraci (jak już wspomniałem) dla odmiany próbują czegoś uczciwego, jednak duet bohaterów w wyniku pomyłki dewastuje ich knajpę i daje niemiłosierny wycisk. Najwyraźniej były to pierwsze próby mierzenia autorów w stronę bardziej czarnego humoru, którego dadzą o wiele większy popis w późniejszych komiksach, zwłaszcza w „Laurach Cezara”.
„Asteriks i kociołek” z jednej strony jest o wiele bardziej satyryczny i dojrzały od wcześniejszych albumów, ale jako całość nie jest do końca tak efektowny jak np. „Asteriks na igrzyskach” czy „Asteriks legionista”. Brakuje tu pewnej beztroski i luzu, które miały tamte historie, choć nie zmienia to faktu, że po skończonej lekturze ma się sporą satysfakcję. Jeśli mógłbym wytknąć jeszcze jakiś minus scenariusza, będzie to fakt, że zerowa wiedza Asteriksa na temat zarabiania pieniędzy wydaje się nieco naciągnięta. Owszem, biznes nie musi być jego smykałką, ale w kilku momentach jest niecharakterystycznie naiwny. Wręcz chłopek-roztropek. Także (teraz już błąd polskiej wersji) w jednym kadrze dialogi w dwóch dymkach zostały zamienione miejscami. Można tylko wzruszyć rękami – „zdarza się” – jednak ten sam błąd był już we wcześniejszym wydaniu tego samego albumu, jakąś dekadę temu! Na Teutatesa!, naprawdę sądziłby kto, że przez ten czas to zauważą i poprawią.
Maciek Kur
„Asteriks #13: Asteriks i kociołek”
Scenariusz: Rene Goscinny
Rysunek: Albert Uderzo
Tłumaczenie: Jolanta Sztuczyńska
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: Listopad 2011
Rok wydania oryginału: 1969
Liczba stron: 48
Format: 215×290 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Cena z okładki: 19,99 zł