CHMIELA SŁÓW KILKA
Być może niektórzy z Was wiedzą, że oprócz pisania o komiksie zajmuję się także pisywaniem scenariuszy. W kraju, w którym znaczna część rysowników pisuje je sobie sama, nie jest to zadanie specjalnie wdzięczne ze względu na fakt, że dla części (nie wszystkich, oczywiście) rysowników scenariusz jawi się jedynie jako baza dla ołówkowo-tuszowych popisów. Mogę to zrozumieć w przypadku, kiedy traktuje się to jako zabawę; formę samorealizacji, za którą najpewniej nikt nie zapłaci – człowiek chce się wtedy artystycznie wyszaleć.
Boli fakt, gdy trafiają się zapaleńcy typu: „fajnie piszesz – chcę zrobić KOMIKS – napisz coś dla mnie”. Wtedy, po stworzeniu konspektu historii, zaakceptowaniu jej przez rysownika i napisaniu pierwszych stron scenariusza, okazuje się, że koleżka nie ma czasu, ma dużo pracy w pracy i tym podobne historie. To nieuczciwe podejście, ale i to nauczyłem się w jakimś zakresie rozumieć – teraz po prostu staram się omijać frajerów szerokim łukiem.
Inna sprawa, gdy za narysowanie czegoś dostaje się od kogoś KONKRETNE pieniądze. Oto treść mojego listu do profesjonalisty z Bydgoszczy – dla tych z Was, którzy mieli w rękach „Komiksowy przewodnik po Bydgoszczy”:
„Jestem autorem scenariusza o Rejewskim, który realizowałeś na potrzeby „Komiksowego Przewodnika po Bydgoszczy”. Poznaliśmy się kiedyś, ale w tym momencie to nie jest istotne.
Podejrzewam, że skoro przeniosłeś teksty ze scenariusza do dymków, to w jakiś sposób się z nim zapoznałeś, niemniej nie do końca, jak mniemam.
Po pierwsze, rysunek, który wykonałeś, przedstawia Czarodziejkę z Księżyca i gejowatego chłopca w szortach i z tarczą. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale w scenariuszu było wyraźne wskazanie, jak bohaterowie tej jednokadrowej historii mają wyglądać (młodzieżowo ubrani gimnazjaliści). Dialogi, które napisałem, miałyby sens w ich ustach, a nie w ustach przedziwnych jednostek, które narysowałeś.
Warto zwrócić Twoją uwagę, że w Bydgoszczy żadna ze szkół nie zmusza uczniów do ubierania się w ten sposób, w związku z powyższym całość zalatuje absurdem i totalną niekumacją tematu.
Ponadto, jeżeli masz potrzebę składania jakiegoś hołdu pani Oli z Urzędu Miasta Bydgoszczy, to może po prostu narysowałbyś jej portret albo wyrył coś w drewnie, zamiast ingerować w dialogi, które napisałem. Nie interesują mnie za bardzo Twoje fantazje o blond uczennicach w krótkich spódniczkach imieniem Ola – niestety, czytelnik może odnieść zupełnie inne wrażenie.
Twoje „dzieło” jest, niestety, podpisane również moim nazwiskiem (którego nie zdążyłem wycofać przed skierowaniem przewodnika do druku z uwagi na fakt, że produkt finalny zobaczyłem za późno).
Podejrzewam, że być może Twoim zdaniem zadanie scenarzysty polega na wymyślaniu tekstów do dymków, ale to jednak nie do końca jest tak, jak Ci się wydaje. Powinieneś to wiedzieć jako człowiek związany z komiksem, którym niewątpliwie jesteś, skoro Twoje prace są wystawiane obok takiej legendy jak Tadeusz Baranowski.
I na zakończenie: jeśli chce się ingerować w czyjąś pracę (nieważne, jak bagatelna by ona się wydawała ingerującemu), to wypada najpierw zapytać. Tak robią profesjonaliści.
To tyle.”
Jak na razie rysownik nie odpowiedział na mojego e-maila.
Łukasz Chmielewski