BAŚNIE tom 7: ARABSKIE NOCE (I DNIE)


Pozostawało kwestią czasu, by Bill Willingham sięgnął w swej sztandarowej serii po baśniowe wątki z krajów Bliskiego Wschodu, kojarzone najlepiej z opowieściami, które rzekomo piękna Szeherezada opowiadała poślubionemu sułtanowi przez tysiąc i jedną noc, ratując swe życie. Tym samym w Baśniogrodzie pojawia się poselstwo na czele z Sinbadem. Zasadniczym celem wizyty jest nawiązanie bliższych relacji z Baśniowcami zamieszkującymi Nowy Jork. Dla scenarzysty to okazja do skonfrontowania dwóch kultur.

Wydawałoby się, że „Baśnie z tysiąca i jednej nocy” to doskonały materiał wyjściowy do wykorzystania w cyklu czerpiącym garściami z europejskiej – przynajmniej jak dotychczas – tradycji. Dlatego tym bardziej dziwi, że stosunek do niewolnictwa, czy odrębność językowa są najbardziej wyeksponowanymi przez Willinghama różnicami pomiędzy postaciami pochodzącymi z odmiennych kultur. Ponadto ilość postaci o arabskim rodowodzie pojawiająca się w czteroodcinkowej historii jest zdecydowanie zbyt mała, jak na potencjał klasycznego zbioru podań i legend. Zaznaczyć jeszcze trzeba, że autor przy okazji nie omieszkał wtrącić dwóch słów a propos konfliktu Stanów Zjednoczonych z Irakiem, przenosząc na moment akcję do Bagdadu (tutaj wymowna jest również okładka zeszytu otwierającego trzeci rozdział). Na mój gust, rzecz zupełnie zbędna.

Na tym nie koniec krytycznych słów pod adresem najnowszego tomu „Baśni”. Co może martwić, – akcja „Arabskich nocy (i dni)” ani na chwilę nie przyśpiesza. Prawdę powiedziawszy, powolne tempo rozwijania mnogich wątków jest cechą charakterystyczną dla serialu, o jakim mowa, nie mniej zadecydowanie zbyt wiele miejsca – szczególnie biorąc pod uwagę niezbyt długą i rozbudowaną historię tytułową – poświecone zostało rozterkom znanych już bohaterów, zamiast lepiej scharakteryzować tych pojawiających się po raz pierwszy. Być może rzeczywiście rządzenie Baśniogrodem zaczyna przerastać Księcia Uroczego (co w kontekście dalszych losów Baśniowców na pewno zasługuje na dostrzeżenie), a jego uwodzicielskie zachowanie może wpłynąć na relacje Pięknej i Bestii (co chyba nie ma aż tak wielkiego znaczenia dla rozwoju fabuły), lecz zdecydowanie o wiele ciekawiej byłoby poszerzyć pierwszoplanowy wątek.

Jaśniejszym momentem zbioru jest dwuodcinkowa historia zajmująca jego ostatnie strony. Poznajemy w niej jednego z pułkowników armii Adwersarza, odmienionego przez spotkanie z pewną dziewczyną. Romantyczna historia, naznaczona piętnem pragnienia, które do tej pory przypisane było postaci Pinokia, może chwycić za serce. Szkoda tylko, że miejsce Marka Buckinghama w tym momencie przejął Jim Fern – rysownik operujący bardzo uproszczoną kreską, kontrastującą z pełną emocji fabułą.

Po lekturze „Arabskich nocy (i dni)” mam wrażenie, że spektakularna ekspedycja Niebieskiego Chłopca w Strony Rodzinne, odkrywająca prawdziwe oblicze Adwersarza, na dłuższy czas przyćmi kolejne pomysły amerykańskiego scenarzysty. Niniejszy zbiór to przykład zaprzepaszczonego potencjału i pozostaje mieć nadzieję – zwłaszcza, gdy wciąż pozostaje się pod urokiem „Baśni” – że Willingham wykrzesze z siebie jeszcze niejeden intrygujący zwrot akcji, miast brnąć w sztampowe klimaty opery mydlanej, osadzonej w wyjątkowej scenerii.

Jakub Syty

„Baśnie” tom 7: „Arabskie noce (i dnie)”
Tytuł oryginału: „Arabian Nights (and Days)”
Scenariusz: Bill Willingham
Szkic: Mark Buckingham, Jim Fern
Tusz: Steve Leialoha, Andrew Pepoy, Jimmy Palmiotti
Kolory: Daniel Vozzo
Okładka: James Jean
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 19.07.2010
Wydawca oryginału: DC Comics – Vertigo
Data wydania oryginału: 07.2006
Objętość: 144 strony
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 49,90 zł