KORFANTY

Ubiegły rok na Górnym Śląsku upłynął jako Rok Korfantowski, ustanowiony przez Sejmik Województwa Śląskiego. Tymczasem niedawno i dosyć niespodziewanie – bo pół roku po zakończeniu obchodów roku 2009 – na rynku ukazał się komiks „Korfanty” autorstwa Krzysztofa Wyrzykowskiego i Sławomira Zajączkowskiego.

Wojciech Korfanty to postać szczególnie ważna dla Ślązaków; poseł do Reichstagu, wicepremier II RP, ale przede wszystkim działacz niepodległościowy i dyktator III powstania śląskiego. Niemal każde miasto w regionie może pochwalić się ulicą/placem/parkiem czy placówką oświatową upamiętnioną jego nazwiskiem. Mimo to znajomość polityka i jego zasług dla Polski, zwłaszcza wśród młodzieży, jest zatrważająco niska. Razem z komiksem wydanym przez Instytucję Kultury „Ars Cameralis Silesiae Superioris”, pojawiła się więc szansa na dotarcie z historią do młodego pokolenia. Tym bardziej, że 2/3 nakładu zostało przeznaczone dla szkół. Edukacyjną rolę komiksu podkreślają słowa marszałka województwa śląskiego Bogusława Śmigielskiego: „Publikacja została przygotowana przede wszystkim z myślą o młodym czytelniku, o Roku Korfantowskim, który obchodziliśmy, a także w związku ze zbliżającą się 90. rocznicą III powstania śląskiego”.

Uważam, że komiks ma akurat niewielkie szanse wypełnić postawione przed nim edukacyjne zadanie. W rzeczywistości pozycja przeznaczona jest dla osób dobrze zorientowanych w temacie. Czytelnik powinien znać polityczno-społeczną sytuację panującą na Śląsku na przełomie XIX i XX wieku, kojarzyć co to była Niemiecka Partia Centrum, czemu Korfanty kandydował do Reichstagu i pruskiego Landtagu czy wreszcie, dlaczego – po w gruncie rzeczy udanym przyłączeniu części Śląska do Polski – musiał uchodzić z kraju. Niedostateczna znajomość historii może sprawić, że komiks nie zostanie zrozumiany, przez co wyda się chaotyczny lub, co gorsza, nudny. Wyraźnie widać, że celem scenarzysty Sławomira Zajączkowskiego nie było rekonstruowanie biografii Korfantego, która już przecież została opracowana w wielu wydawnictwach książkowych. Skupił się raczej na kilku epizodach z różnych momentów życia polityka i dziejach regionu, przedstawił je w bardzo skondensowanej formie, tak aby oddać ich charakterystyczne cechy i punkty zwrotne w historii. I słusznie, ponieważ ukazanie całego życiorysu tytułowej postaci wymagałoby znacznie dłużej formy komiksowej, a nie jest wcale powiedziane, że efekt byłby bardziej zadowalający. Niestety podejrzewam, że w szkołach obecnie nie uczy się historii na poziomie wystarczającym do bezproblemowego przyswojenia niniejszego komiksu, właśnie z uwagi na jego gęsty scenariusz. Można jedynie mieć nadzieję, że dzięki lekturze mimo wszystko jakaś młoda osoba zapragnie zagłębić się bardziej w historię i sięgnie do źródeł.

Komiks przedstawia Wojciecha Korfantego w syntetyczny sposób – nie tylko jako polityka, ale też bajtla, ucznia, górnika czy głowę rodziny. Jednym z największych plusów wydawnictwa jest konstrukcja opowieści, polegająca na łączeniu zarówno scen opartych na faktach, scen słabo udokumentowanych w źródłach, jak również tych zupełnie fikcyjnych (aczkolwiek całkiem prawdopodobnych). Z ciekawszych momentów warto wymienić autentyczne wydarzenie, opowiadające o relegowaniu tytułowego bohatera z Gimnazjum Królewskiego w Katowicach za tajną działalność propolską albo przytoczyć mało znany epizod kłótni małżeńskiej podczas przejażdżki samochodem, po której Korfanty kazał żonie opuścić pojazd i piechotą wracać do domu. Jeśli chodzi o historyczną poprawność, w komiksie pojawia się wprawdzie parę błędów (np. co do procentowych wyników plebiscytu), niewygodnych przemilczeń (np. co do osób sprowadzanych z Niemiec na Śląsk w celu oddania głosu w plebiscycie) czy scen wyglądających groteskowo (np. Korfanty-dziecko władający piękną polszczyzną), jednak w moim przypadku nie wpłynęły one źle na pozytywny odbiór całości. Autorowi scenariusza należą się brawa za odrobienie lekcji ze znajomości podejmowanego tematu. Spodobał mi się „klasyczny” sposób, w jaki sportretował Śląsk, ponieważ można w nim dostrzec najważniejsze wartości w życiu hanysów – etos pracy, życie rodzinne oraz religijność.

Największą bolączką „Korfantego” okazała się dla mnie jego warstwa językowa. Część dialogów w komiksie została rozpisana gwarą śląską, a część po polsku. Problem w tym, że tekst sprawia wrażenie pewnej niekonsekwencji, widocznej chociażby w pisowni niektórych, powtarzających się śląskich słów. Bohaterowie posługujący się gwarą momentami używają zwrotów, których rdzenny Ślązak nigdy by nie użył. Poza tym mówiące po śląsku postacie często posługują się językiem polskim, by w tej samej wypowiedzi ni z tego, ni z owego przeskoczyć na gwarę. I odwrotnie. Przemieszanie polszczyzny ze ślonsko godka moim zdaniem wprowadziło niepotrzebny miszmasz. Zajączkowski tłumaczy kwestię następująco: „Pisząc słowa gwary korzystałem głównie z prozy Gustawa Morcinka (nawet nazwiska: Sołtyk, Brożek, Zeflik – to drugoplanowi bohaterzy z jego opowiadań) […] Dzięki opisom po polsku i częściowo spolszczonym dialogom, a częściowo pisanym gwarą, opowiadania Morcinka stały się zrozumiałe w całej Polsce. Tak kiedyś pisano – Zagłoba u Sienkiewicza wplata w swe wypowiedzi łacińskie słówka, a my chociaż nie znamy łaciny, domyślamy się ich znaczenia z kontekstu wypowiedzi.” Oczywiście komiks miał być zrozumiały dla czytelników w całej Polsce, mnie jednak nie do końca przekonał ten „mieszany” sposób prowadzenia narracji. Warto w tym miejscu wspomnieć, że wydawca zwrócił się do pani Jolanty Tambor z prośbą o konsultację językową. Skoro więc znawczyni śląskiej gwary uznała, że tekst mieści się w granicach językowej poprawności, wypada mi uznać to za wystarczające wyjaśnienie rozwiązań lingwistycznych zastosowanych w „Korfantym”.

Pod względem graficznym komiks prezentuje się co najmniej bardzo dobrze. Krzysztof Wyrzykowski zdążył już przyzwyczaić czytelników do wysokiego poziomu swoich prac i myślę, że obecnie należy do ścisłej czołówki polskich rysowników. Pamiętam, jak duże wrażenie wywarły na mnie jego ilustracje w najlepszym komiksie historycznym ostatnich lat – „Westerplatte: Załoga śmierci”. Od tego czasu autor specjalizuje się w publikacjach właśnie o tematyce historycznej. W „Korfantym” bardzo spodobały mi się pejzaże i szczegółowe rysunki architektury, oddające industrialny charakter Śląska. Chciałbym również zwrócić uwagę na znakomite kadry narysowane przy pomocy techniki przypominającej prószenie tuszem. Nieco gorzej rysownik radzi sobie z mimiką postaci i oddaniem niektórych emocji.

„Korfanty” jest komiksem udanym, abstrahując od tego, że niekoniecznie spełni pokładane w nim edukacyjne oczekiwania pomysłodawców publikacji. Również nie można spodziewać się po nim, żeby przedstawiał polityka w nowym, nieznanym dotychczas świetle, odczarowywał legendę czy prezentował go w jakiś inny, nietuzinkowy sposób. Jest to solidny komiks historyczny; obfituje w krótkie, ale różnorodne epizody, podane w wystarczająco atrakcyjny i ciekawy sposób. Wydaje się, że duet Wyrzykowski-Zajączkowski wyrasta w Polsce na czołowych twórców tego gatunku opowieści obrazkowych. Podobno autorzy pracują już nad kolejną publikacją. Tymczasem w oczekiwaniu na nią polecam zapoznać się z ich najnowszym dziełem.

Mikołaj Ratka

„Korfanty”
Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
Rysunki: Krzysztof Wyrzykowski
Wydawca: Instytucja Kultury „Ars Cameralis Silesiae Superioris”
Data wydania: czerwiec 2010
Objętość: 52 strony
Format: 212 x 297 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 25,00 zł