ALAN MOORE. WYWIADY

Zanim przejdę do niedawno wydanych w Polsce wywiadów z Alanem Moore’em, chciałbym napisać, że wyznawcą jego twórczości jestem od dawna. Wiążą się z tym pewne przemyślenia podczas ostatnich wakacji, które jak zwykle chciałem spędzić na lepszym poznawaniu Polski. Problemem jednak był brak pieniędzy, co zmusiło mnie do iście hamletowskich wyborów: Sprzedać niektóre swoje komiksy i podróżować czy może dalej cieszyć oko całkiem ciekawą kolekcją komiksów? Zapewne opchnąłbym jakieś zagraniczne tytuły, gdybym nie rzucił jeszcze raz okiem na moje piękne wydanie „Strażników” i nie przypomniał sobie, dlaczego od wielu lat „siedzę” w tych obrazkowych światach.

Kocham twórczość brodatego dziwaka z Northampton, jestem dumny, że historia komiksów doczekała się artysty o tak fenomenalnej wyobraźni. Przyznaję bez bicia, że kiedy dowiedziałem się o tłumaczeniu wywiadów Billa Bakera z Alanem Moore’em, desperacko chciałem mieć szansę napisać o niej kilka zdań. Nastręcza to jednak pewnych problemów – głównie dotyczących recenzenckiej obiektywności. Jak obiektywnie ocenić tę pozycję literacką, skoro sam fakt trzymania książki w ręku wyzwala uczucie tryumfu? To nie jest przecież wydanie kolejnego dzieła Moore’a, gdyż polscy czytelnicy zapragnęli wejść do umysłu scenarzysty jeszcze głębiej. Wywiad-rzeka na pewno im to ułatwi. Do kwestii słuszności takiej inicjatywy jeszcze wrócę.

Książka jest zapisem dwóch rozmów – rozmów szczerych, momentami wydawać się może, że wręcz kumpelskich. Bill Baker, dziennikarz i krytyk komiksowy, wychodzi oczywiście od fundamentalnych pytań dotyczących początków twórczości Moore’a, więc nie jest to żadne novum, ale bądźmy szczerzy – kto z nas nie chciałby wiedzieć, jakie książki i komiksy były dla scenarzysty inspiracją? Już od samego początku rysuje nam się obraz człowieka inteligentnego, „bombardującego” swój umysł tekstami kultury, a następnie – niczym detektyw zbierający poszlaki – układającego z cegiełek motywów i wzorców własne, niezwykle spójne i oryginalne fabuły. Dlatego cieszę się, że dziennikarz pozwolił wygadać się Moore’owi w tej początkowej partii wywiadów. Aby nie psuć zabawy płynącej z poznawania skomplikowanego świata Czarownika z Northampton, napiszę tylko, że można spodziewać się soczystych faktów dotyczących „romansu” Moore’a z Hollywood, współpracy z innymi twórcami, a także – i tutaj spodziewajcie się dziwactwa – jego sposobu pracy. Także i spragnieni bardziej prywatnych treści dotyczących ulubionego artysty nie zawiodą się, gdyż między wierszami można wyczytać co nieco o relacjach Moore’a z drugą żoną, Melindą Gebbie, również parającą się biznesem komiksowym. Niestety z wywiadów pomalutku wyłania się obraz człowieka zmęczonego komiksem głównego nurtu, negatywnie wypowiadającego się o niektórych chwytach korporacyjnych, które niekiedy całkowicie pomijają artystyczną wartość jego ukochanego medium. Moore jednak ciągle wierzy w komiksy. Potrafi długo opowiadać o możliwościach narracyjnych oraz ciągle nieprzetartych szlakach, ale według niego panaceum na wszelkie współczesne bolączki rynku komiksowego (a może lepiej: sztuki komiksu?) wydaje się pójście w kierunku undergroundu. Przyznam szczerze, że spodziewałem się znaleźć w tych wywiadach więcej erupcji złości, a także próbę zarzucenia czytelników goniącymi się w szaleńczym wyścigu pomysłami i anegdotkami. Nic z tych rzeczy, bo Moore to człowiek spokojny – jeśli ma coś do zarzucenia decydentom DC Comics oraz Marvel Comics, powoli przedstawia swoje stanowisko. Jest to więc artysta wierny nie tylko własnym ideałom, ale i fanom, gdyż nic bardziej go nie irytuje niż wypaczanie przesłania jego największych dzieł.

Treść książki to uczta dla miłośników twórczości Brytyjczyka, nie ma co do tego wątpliwości. Warto jednak przyjrzeć się również technicznej stronie tego wydania, tym bardziej, że wprowadzenie na nasz rynek wywiadów z artystą znanym tylko w konkretnych kręgach czytelniczych to pomysł karkołomny. Miligram & Viral jednak karku sobie nie połamał – fakt, zdarzyły się drobne redaktorskie robaczki, niektóre zdania (ale powtarzam: naprawdę „niektóre”, a to nic, biorąc pod uwagę ilość tekstu) mogłyby być pozbawione tego translacyjnego brzmienia, nieco skrócone, bardziej precyzyjne. Trzeba jednak przyznać, że językowo książka prezentuje się dobrze, a czytając wstęp, można wywnioskować, że osoby odpowiedzialne za wydanie u nas wywiadów kierowały się zainteresowaniami i miłością do obrazkowego świata Alana Moore’a. I choć dodatek w postaci rysunków polskich artystów prezentuje nierówny poziom (znajdą się oczywiście „kreski”, które najprawdopodobniej zrobiłyby wrażenie na samym Alanie, jak na przykład jego złowieszczy portret z okładki), każdy szkic zawiera esencję z twórczości genialnego scenarzysty. Muszę się również Państwu do czegoś przyznać – podpatrzyłem na „fejsie” osoby odpowiedzialne za pracę nad polską wersją wywiadów. Zauważyłem, że są to również miłośnicy twórczości Huntera S. Thompsona, Williama S. Burroughsa czy Billa Mahera. Czyżbyśmy byli świadkami narodzin wydawnictwa wypełniającego kanion ignorancji na naszym rynku, który, nie wiedzieć czemu, nie pozwala czytelnikom poznać myśli osób mających do przekazania treści ciekawe, jednak dalekie od tzw. mainstreamu? Mam taką nadzieję.

Nosiłem książkę Bakera w kieszeni kurtki przez kilka dni, bo się zmieściła. Na szczęście. Boję się tylko, że wkrótce porysuje się okładka, bo mimo że skończyłem czytać, staram się ciągle do niej zaglądać. Wracam więc do niektórych fragmentów, kiwam głową i zamyślam się. Zawsze, kiedy będę zapominał, czym były dla mojego dzieciństwa komiksy, Moore będzie blisko. Pod ręką.

Jakub Koisz

„Alan Moore. Wywiady”
Autor: Bill Baker
Tłumaczenie: Patryk Balawender
Wydawca: Miligram & Viral
Data publikacji: 11.2010
Objętość: 296 stron
Oprawa: miękka
Format: 12,5 x 17,5 cm
Cena: 30 zł