MAGICZNA ADOLESCENCJA, CZYLI O CZARODZIEJKACH W.I.T.C.H.
Komiksów z serii „W.i.t.c.h.” zazwyczaj nie znajdziemy w Empiku na półce w dziale komiksowym. Prędzej i łatwiej będzie, jeżeli od razu skierujemy swoje kroki w stronę magazynów dla nastolatek, gdzie pośród opakowanych w folię, różowych porad z zakresu mody i urody (oraz pakietu bezcennych rad jak zwrócić na siebie uwagę Tego Jedynego) można również natrafić na to komiksowe kuriozum, dziewczęcy komiks o czarodziejkach strzegących Ziemi oraz innych magicznych światów przed zakusami zła. Można śmiało powiedzieć, że jest jedną z niewielu pozycji komiksowych, które są skierowane przede wszystkim do nastoletnich czytelniczek i o nich właśnie mówią. Warto więc, skupiając się na samym przekazie komiksowym, zwrócić uwagę na jego genderowy wydźwięk i idące za tym konsekwencje.
Projekt „W.i.t.c.h.” pomysłu Elisabetty Gnone, a sygnowany produkcją włoskiego oddziału Disneya, liczy sobie 10 lat, natomiast polskim czytelniczkom (i czytelnikom?) jest znany od 2002 roku. Chciałabym przede wszystkim skupić się na pierwszej misji czarodziejek, czyli na cyklu „Dwanaście portali”, ponieważ cała historia przyjęła już rozmiary iście skandynawskiej sagi, co zdecydowanie utrudniłoby analizę tych najbardziej interesujących aspektów „komiksu dla dziewczyn”.
„W.i.t.c.h.” to przede wszystkim praca zbiorowa włoskich rysowników i rysowniczek, tak samo jak scenarzystów i scenarzystek, dlatego podczas lektury można zauważyć nie do końca spójną fabułę czy też zróżnicowane rozwiązania graficzne. Główne ramy tej opowieści są jednak przestrzegane, tak samo jak cechy charakterystyczne poszczególnych bohaterek.
Historia zaczyna się, gdy Will Vandom w pewien deszczowy dzień wprowadza się z mamą do miasta Heatherfield. Od pewnego czasu dręczą ją dziwne sny, natomiast w nowej szkole nowo poznane koleżanki przejawiają bardzo specyficzne, paranormalne zdolności. Szybko okazuje się, że dziewczęta są nowymi Strażniczkami Sieci, co oznacza, że mają strzec tytułowych dwunastu portali, aby z równoległego świata – Meridianu – nie przedostawali się magiczni uciekinierzy. Zostały do tej roli wyznaczone przez Wyrocznię z Kondrakaru – miejsca, które przypomina międzywymiarowy ONZ. Nie do końca wiedzą, dlaczego otrzymały tę funkcję i jaka jest ich misja, do wszystkiego muszą bowiem dojść same. W tym samym czasie jedna z ich szkolnych koleżanek – Elyon – zostaje porwana do Meridianu, ponieważ jest dawno zaginioną władczynią tej krainy. Dziewczęta oprócz tego, że usiłują nadal żyć jako zwyczajne nastolatki w Heatherfield, to dodatkowo muszą przyzwyczaić się do nowych, dość odpowiedzialnych ról (wszak od nich zależy los Ziemi). W trakcie rozwoju akcji okazuje się, iż Meridian jest rządzony żelazną ręką przez brata Elyon – Phobosa, czarodziejki uwikłane zostają w misję ruchu oporu i podejmują się pokonania obecnego tam reżimu. W tym samym czasie mamy możliwość poznania ich życia codziennego, rozterek sercowych, a także konfliktów z rodzicami czy nauczycielami. Uwaga przede wszystkim skupiona jest na osobie Will, chociaż prawie każda z dziewcząt ma możliwość pokazania części swojego życia oraz charakteru.
Korzenie komiksu „W.i.t.c.h.” sięgają przede wszystkim japońskich inspiracji gatunkiem shoujo, a konkretnie podgatunkiem magical girls, który pojawił się w mandze już w latach 60. („Zaczarowane zwierciadełko” i tym podobne tytuły), natomiast popularność na świecie zyskał przede wszystkim przez znaną również bardzo dobrze polskim fanom „Czarodziejkę z Księżyca”. Tam również mamy grupę dziewcząt obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami, które dzięki wspólnemu działaniu pokonują kolejne zagrożenia. Idea łączenia superbohaterów czy też superbohaterek w zgrane zespoły to również wynalazek rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni i nosi nazwę sentai (w wolnym tłumaczeniu „grupa operacyjna”), a wiąże się przede wszystkim z takimi produkcjami jak znany nam wszystkim w zamerykanizowanej wersji serial „Power Rangers”.
Echa tych japońskich rozwiązań widać również w „W.i.t.c.h.”, gdzie dziewczęta zostają wybrane przez Wyrocznię, obdarzone magicznymi zdolnościami, a ich moce i wygląd są sobie równe (chociaż zindywidualizowane).
Magical girls – jakimi bohaterkami zostają dziewczyny?
Dla drużyny W.i.t.c.h pozostanie Strażniczką Sieci nie jest kwestią wyboru (przynajmniej nie na początku), moc zostaje im nadana w imię wypełniającego się przeznaczenia. Dziewczęta, nawet jeśli początkowo podejmują dyskusję z losem, bardzo szybko się z nim godzą. Nie dotyczy to jedynie bycia obdarzonymi mocami, ale także nie widać w nich protestu wobec braku informacji, czy wyjaśnienia, dlaczego właśnie one, czy też: dlaczego tak się dzieje? Bohaterki bardzo często otrzymują od Wyroczni komunikaty takie jak: „Jeszcze nie czas”, „Nie jesteście gotowe” lub „Same musicie się tego dowiedzieć”. Kreuje to pewną postawę uległości i pogodzenia z losem, chociaż to zachowanie zmienia się wraz z dorastaniem, jak i osiąganiem mistrzostwa w tych zdolnościach.
Bohaterki W.i.t.c.h w czasie, gdy zostają Strażniczkami Sieci, mają po trzynaście lub czternaście lat, ich wygląd odzwierciedla ten wiek. Magiczna transformacja, oprócz obcisłego kostiumu i zaczarowanych skrzydeł, zmienia również cechy fizyczne dziewcząt: są wyższe i smuklejsze, mają wydatne usta i rozwinięte piersi. Po przemianie sprawiają wrażenie co najmniej cztery lata starszych niż są w rzeczywistości, co szokuje Elyon, która takiej przemiany nie przechodzi. Jest to też wykorzystane przez jedną z bohaterek – Irmę – aby dostać się na imprezę do nocnego klubu.
Można tutaj znaleźć bardzo wyraźną analogię do japońskich produkcji, gdzie również dziewczęta po magicznej przemianie w obrończynie ludzkości mają przede wszystkim uwydatnione walory uznawane powszechnie za walory seksualne, takie jak: krótkie spódniczki, wyraźny makijaż, obcisłe kostiumy. Ten aspekt też można odczytywać dwoiście: superbohaterki muszą być seksualnymi symbolami w ramach ściśle ustalonych ról płciowych albo też podkreślenie kobiecych walorów jako swoiste empowerment i afirmacja kobiecej siły. W przypadku produkcji japońskich przychylałabym się do tej pierwszej tezy, natomiast w przypadku „W.i.t.c.h” warto byłoby to kilkukrotnie rozważyć.
Interesującym aspektem są również moce, jakimi zostały obdarzone. U każdej z bohaterek ujawniła się umiejętność władania jednym żywiołem, a także zdolności paranormalne, które w jakiś sposób wiążą się z jego specyfiką. Cornelia panuje nad zjawiskami sejsmicznymi i roślinami (żywioł ziemi), Hay Lin włada powietrzem, Irma panuje nad wodą, Taranee ma w panowaniu ogień oraz posiada zdolności telepatyczne (ogień jest interpretowany jako najbardziej empatyczny i emocjonalny z żywiołów), natomiast Will znalazła się w posiadaniu tzw. Serca Kondrakaru, czyli amuletu pozwalającego na transformację pozostałych dziewczyn. Oprócz tego Will jako jedyna może demaskować magiczne istoty znajdujące się nie po tej stronie Wielkiej Sieci. To czerpanie magicznych zdolności z sił natury, przedstawienie ich jako w pewien sposób naturalnych, a także zbiegających się u dziewcząt z największym jak dotychczas czasem przemian dla nich – z procesem dojrzewania – może być tutaj bardzo znamienne. Dziewczęta-superbohaterki są przede wszystkim przedstawicielkami natury, posiadają wrażliwość i intuicję, która pozwala im działać. Tak samo jak nazwa ich drużyny: „witch”, czyli „wiedźma”, czyli wiedząca kobieta – postać, która stanowi swoisty, ogólnoludzki archetyp tutaj ujawnia się w bardzo młodym i bardzo popkulturowym wydaniu. Powiedziane im też zostało, że są nowymi przedstawicielkami długiej linii Strażniczek, dlatego mamy tutaj do czynienia ze swoistym łańcuchem pokoleń niezwykłych kobiet – obrończyń Ziemi.
Męscy superbohaterowie, począwszy od Supermana czy też Batmana, to przede wszystkim indywidualiści. Co prawda, posiadają oni pomocników czy asystentów, wiążą się w ligi, rozmaitego rodzaju układy, które jednak zawsze podkreślają silną odrębność poszczególnych postaci. Również superbohaterki w zachodnim wydaniu przede wszystkim wpisują się w tą silnie indywidualistyczną postawę i przetwarzają podobny wzorzec.
W przypadku dziewczyn z W.i.t.c.h jest inaczej, bardziej kolektywnie. Z jednej strony każda z bohaterek jest inna, wyjątkowa jednak to wspólne działanie może przynieść pożądany efekt, gdzie podstawową wartością jest przyjaźń. To uznawane za specyficznie kobiece poszukiwanie i tworzenie sieci wsparcia społecznego pośród innych kobiet jest więc odtworzone w tym komiksie. Interesujące jest też to, iż mimo nadanej Will funkcji liderki, tak naprawdę to inicjatywa podejmowana jest indywidualnie przez poszczególne bohaterki, natomiast kierunek działań nadawany jest wspólnie. W drużynach superbohaterek – dziewcząt nie ma wyraźnej liderki, jest natomiast wspólna praca i często niełatwe docieranie się charakterów.
Do wyraźnie liderskiej roli natomiast dojrzewa Elyon – przyszła królowa Meridianu. Okazuje się bowiem, iż tradycyjnym ustrojem politycznym w tej krainie jest matriarchat. Elyon została porwana i wychowywała się na Ziemi, w Heatherfield, ponieważ inaczej mogłaby zginąć w wyniku knowań jest starszego brata Phobosa. Potem zostaje ona wmanipulowana przez tego brata w walkę ze Strażniczkami, jednak po pewnym czasie nabiera własnego poglądu na sytuacje, podejmuje własne, samodzielne decyzje i przejmuje funkcję władczyni „Światła Meridianu”. I tutaj mamy wyraźny sygnał, iż dziewczyna również może być decyzyjna, zaradna i samodzielna wbrew temu, co dyktuje jej reszta świata.
Dziewczęta, które radzą sobie same
Oprócz radzenia sobie z dysharmonią w magicznym świecie, dziewczęta prowadzą również zwyczajne życia teoretycznie stereotypowych nastolatek. Heatherfield, w którym mieszkają, sprawia wrażenie amerykańskiego everytown. Jest to o tyle interesujące, iż komiks powstaje we Włoszech, ale to wzorzec amerykański uznawany jest tu za ten bardziej uniwersalny.
Główne bohaterki też przypominają o swoistej politycznej poprawności, a jednocześnie są wykreowane w taki sposób, iż każda czytelniczka może się utożsamić z charakterem, wyglądem, modelem rodziny czy też z problemami, jakie ich spotykały. To zwyczajne, nie-magiczne życie dziewcząt kręci się dookoła nauki, wydarzeń towarzyskich, szkolnych afer, chłopców oraz przede wszystkim ich relacji rodzinnych.
Will ma rozwiedzionych rodziców i nie może pogodzić się z tym, że jej mama spotyka się z jej nauczycielem historii. Hay Lin należy do wielopokoleniowej rodziny chińskich emigrantów, gdzie największym autorytetem obdarzona jest przesympatyczna babcia, a gdzie pomoc w rodzinnym interesie jest największym priorytetem. Czarnoskóra Taranee jest najbardziej wrażliwa i zamknięta w sobie, jej przybrani rodzice – wzięta sędzina oraz psycholog, były adwokat – bardzo dbają o to, żeby córka zadawała się z odpowiednim towarzystwem, przy czym ma ona również bardzo troskliwego starszego brata. Irma jest najbardziej hałaśliwa, zwraca na siebie uwagę często niewybrednymi komentarzami. Jej ojciec jest policjantem, natomiast przybrana mama jest bardzo młoda i obie utrzymują relacje na bardzo koleżeńskim poziomie. Najbardziej tradycyjny model rodziny wydaje się mieć Cornelia, przy czym to ona została najbardziej emocjonalnie dotknięta z powodu utraty Elyon – swojej najlepszej przyjaciółki.
Opisane powyżej sytuacje ocierają się o banał, tak samo jak dobór protagonistek wygląda na disneyowską polityczną poprawność, jednak ten rodzaj przedstawienia, chociaż nie nowy, jest z pewnością ważny. Same problemy towarzyszące bohaterkom są do pewnego stopnia życiowe i względnie uniwersalne, co być może jest przyczyną tak dużej popularności tytułu. Ponadto dziewczyny z W.i.t.c.h radzą sobie z tymi codziennymi problemami same lub też z pomocą przyjaciółek, nie czekają na ocalenie z zewnątrz, czy też wsparcie „księcia z bajki”. Stawiają czoła szkolnym łobuzom, czy wręcz bronią przed nimi swoich kolegów. Czasem, w imię zgody ze sobą, podejmują bardzo trudne decyzje (Taranee po misji „Nerissa powraca” tymczasowo rezygnuje z bycia Strażniczką, bo nie zgadza się z decyzjami Wyroczni). Podejmują pierwsze prace (Will w sklepie zoologicznym), rozwijają swoje pasje i zainteresowania (Hay Lin projektuje kostiumy i reżyseruje szkolną sztukę).
Są to dość wyraźne komunikaty mówiące o aktywizacji dziewcząt, o potrzebie realizacji swojego potencjału, często mimo przeciwności. Magiczne moce zdecydowanie ułatwiają im działanie, a także dodają dziewczętom pewności siebie w codziennym życiu.
Zaczarowana konkluzja
Rodzi się pytanie, czy wykreowane w komercyjnym, korporacyjnym stylu Disneya komiksy o nastoletnich czarodziejkach stanowią raczej litanię stereotypów czy też są ciekawą propozycją skierowaną do bardzo skonkretyzowanego targetu. Gdyby wziąć pod uwagę to, co dzieje się dookoła komiksu: artykuły w magazynie „W.i.t.c.h.” i „Styl W.i.t.c.h.”, blogi, zloty fanów, książki, filmy animowane, mini-komiksy, kalendarze itp., to można byłoby wysnuć szybko wniosek o ciągłym wtłaczaniu nastolatek w ich rodzajową rolę. Gdy jednak zwrócimy uwagę na sam komiks wnioski mogą być dwojakie: wspomniane już wtłaczanie i potwierdzanie części stereotypów na temat nastoletnich dziewcząt albo mogące pełnić funkcję swoistego empowermentu zachęcającego do działania, dążenia i realizacji swoich planów, a także pochwała dla intuicji, emocjonalności i wrażliwości. Osobiście przychylam się do tej drugiej tezy.
Prawdą jest, że dziewczyny czytają komiksy. Rzadko jednak zdarza się, żeby na rodzimym rynku komiksowym znalazły coś, co jest skierowane specyficznie do nich, tak samo jak niewiele jest obrazkowych opowieści o nich samych. Może warto byłoby zwrócić uwagę na tę grupę docelową, jako pewien nowy, inny kierunek dla komiksu?
Marta Tymińska