WOJNA SAMBRÓW


Opowieść zawarta w tymże albumie jest prequelem (można by rzec „sezonem zerowym”) do wydarzeń z wydanej u nas w roku 2006 opowieści zatytułowanej po prostu „Sambre”, która traktowała o drugim pokoleniu tegoż rodu. Natomiast trzy kolejne albumy, zebrane w tegorocznym polskim wydaniu zbiorczym, opowiadają o tragicznych losach pierwszego pokolenia rodziny Sambre’ów. Jest to także pierwszy w tym roku album wydany w ramach egmontowskiej serii „Plansze Europy”. Mało ostatnio wychodzi u nas komiksów z rynków frankońskich (może poza wznowieniami nieśmiertelnego „Asteriksa”), więc ja osobiście bardzo się z tego cieszę, tym bardziej, że „Wojna Sambre’ów” to pozycja zdecydowanie ciekawa.

Fabuła tej tragiczno-mistycznej sagi rozpoczyna się od niespodziewanego, krótkiego epizodu, rozgrywającego się w roku 1857, w którym na chwilę pojawiają się Bernard-Maria, przedstawiciel trzeciego pokolenia Sambre’ów, oraz jego ciotka Sara – niezmiennie kontynuująca epickie dzieło swojego ojca Hugona o „Wojnie oczu”. Widać tam, że Bernard-Maria jest obsesyjnie zainteresowany historią swoich przodków, szczególnie swego dziadka, Hugona Sambre’a. Ten krótki epizod jest zapowiedzią sagi o kolejnym, trzecim pokoleniu Sambre’ów, jednakże nie to jest głównym tematem reszty albumu. Następnie bowiem mamy przeskok o dwa pokolenia wstecz, do kluczowego momentu w dziejach rodu Sambre’ów, kiedy to w roku 1830 nastąpił ślub Hugona Sambre’a z Blanką Dessang. Niedługo potem, za sprawą tego właśnie mariażu, Hugo staje się dyrektorem chylącej się ku upadkowi kopalni miedzi, której zarządcą jest niejaki Horacy Saintange, zwany Wikarym. Wkrótce w kopalni dochodzi do wybuchu metanu, w wyniku którego zostaje odsłonięta tajemnicza podziemna nekropolia, gdzie Hugo odnajduje dziwną czaszkę, z osadzonymi w oczodołach krwawymi rubinami, a także tajemnicze rysunki naskalne. W krótkim czasie Hugona i Horacego zaczyna łączyć wspólna obsesja badawcza i wysnuta na podstawie znalezisk teoria o starożytnej, nigdy niekończącej się i obecnej w każdym pokoleniu „wojnie oczu”… Jakiś czas potem wydarzenia przenoszą się do Paryża, gdzie Horacy Saintange zwraca uwagę Hugona na Iris, topową paryską aktorkę i kurtyzanę, której oczy mają niezwykłą, czerwoną barwę. Wkrótce Hugo zostaje wciągnięty w spiralę dramatycznych wydarzeń, a jego nieuchronne przeznaczenie (a także dramat całego rodu Sambre’ów) zaczyna się dopełniać za sprawą czerwonookiej femme fatale – Iris…

Album doskonale odzwierciedla manierę komiksu frankońskiego, który często jest pełnokrwistą literaturą dla dorosłych. Pamiętam, że mimo świetnych recenzji i ogólnego pozytywnego wrażenia, poprzednia odsłona sagi rodu Sambre’ów jakoś mnie nie zachwyciła i tak naprawdę po pierwszym przeczytaniu wylądowała aż na pięć lat na półce, bez ponownego czytania. Generalną tendencją jest to, że kolejne tomy cyklu bywają coraz słabsze, coraz luźniej powiązane z pierwotnym pomysłem, stając się coraz bardziej tzw. „trzecią wodą po kisielu”. Tutaj tego efektu absolutnie nie widać. Jest wręcz odwrotnie. Trzy albumy zawarte w zbiorczym tomie doskonale dopełniają historię z poprzedniego zbiorczego wydania. W moim odczuciu, te trzy tomy traktujące o pierwszym pokoleniu Sambre’ów znacząco podnoszą sumaryczną wartość merytoryczną cyklu jako całości. Epizody z życia pierwszego pokolenia Sambre’ów czyta się znacznie przyjemniej niż poprzedni album z roku 2006, narracja jest bardziej płynna, można powiedzieć, że cały album jest napisany bardziej zwięźle i „sprawnie”.

W parze z jakością fabuły idzie także strona graficzna. Stylistyka albumu pozostaje bardzo zbliżona do poprzedniej części (gama kolorystyczna, stylistyka postaci), choć same plansze rysowane są zdecydowanie bardziej precyzyjną, dojrzałą kreską i wyglądają na bardziej profesjonalne i dopracowane. Tak naprawdę, to rzadko zdarza się album narysowany tak dokładnie i ze smakiem. Dbałość o szczegóły i kunsztowne wykończenie widać zarówno w rysach, mimice czy gestykulacji postaci jak i kadrach, gdzie mamy do czynienia z krajobrazami. Naprawdę miło jest podziwiać te pejzaże, które miejscami są wręcz landszaftami.

W albumie jest bardzo wiele celowych niedomówień, które uważnego czytelnika pozostawiają z uczuciem „niedosytu”. Mowa tutaj szczególnie o kwestiach związanych z biologiczną tożsamością głównych bohaterów drugiego pokolenia – Sary, Julii i Bernarda. Po lekturze „Wojny Sambrów” nie wiadomo na przykład, czy Sara Sambre jest biologiczną córką Hugona, czy raczej jego jurnego ojca Maksymiliana-Augustyna, który dobierał się zarówno do licznych służących, jak i do młodziutkiej żony Hugona, Blanki. Podobnie ma się sprawa z Bernardem (bratem Sary). Bardziej prawdopodobne jest, że był on dzieckiem jednego z kochanków, których gościła w swym łożu Blanka, niż samego, wiecznie nieobecnego w rodzinnym gnieździe Hugona, jej męża. Z kolei odnośnie Julii Saintange, to także tajemnicą pozostaje, czy została poczęta przez Wikarego, czyli Horacego Saitange, czy Hugona Sambre? Strasznie to wszystko jest pogmatwane, ale świadczy tylko o bardzo dobrym warsztacie scenarzysty, jakim jest Yslaire.

Dla kogo przeznaczony jest ten album? No cóż, zdecydowanie dla czytelnika dorosłego, na pewno dla osób, którym podobała się część pierwsza opowieści, a także miłośników sag rodowych (szczególnie z elementami mistycznymi). Gdybym miał ocenić ten album w skali od 1 do 10, to wystawiłbym mu ocenę 8. Powód? Lubię frankońskie „wynalazki” i mimo, że generalnie przemawiają do mnie raczej opowieści spod znaku SF bądź fantasy, to pomimo początkowego sceptycyzmu, z prawdziwą przyjemnością przeczytałem „Wojnę Sambrów”.

Tomasz Brzozowski

„Wojna Sambre’ów”
Tytuł oryginału: « Sambre – La guerre des Sambre »
Scenariusz: Yslair
Rysunki: Jean Bastide, Vincent Mézil
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 04.2011
Oprawa: twarda
Format: 21,5 x 29 cm
Objętość: 168 stron
Cena: 99,99 zł