SUPERMAN: FOR TOMMOROW

BÓG, TEN OBCY


border: 0pt none; margin-top: 20px; margin-left: 15px;

Obecny status Supermana świetnie opisują panele dyskusyjne poświęcony jego postaci na amerykańskich konwentach komiksowych. Zazwyczaj tylko połowa miejsc w sali jest zajęta przez fanów i dziennikarzy. Żurnaliści amerykańscy są niemal pewni, że brak większego zainteresowania po rewolucji Granta Morrisona, na którego barkach spoczywa obecnie uatrakcyjnienie i uwspółcześnienie Człowieka ze Stali. Problem wydaje się jednak o wiele głębszy – harcerzyk ze Smallville stał się na tyle anachroniczny i zbyt idealny, że za bardzo oderwał się od obecnej rzeczywistości. Nawet scenarzyści narzekają, że napisanie z nim dobrej historii – przy takim dziedzictwie za plecami – graniczy z cudem. Nie można za wiele zrobić. Chyba że pójdzie się pod prąd, jak to zrobili Brian Azzarello z Jimem Lee w „For Tomorrow“.

„Dla jutra“ nie jest zwyczajnym komiksem o przybyszu z Kryptonu. Dla niektórych wręcz lektura tej rozbudowanej i ambitnej historii może wydać się odpychająca i dziwaczna. Takie osoby zazwyczaj oczekują od komiksów z Supermanem niezobowiązującej fabuły, wartkiej akcji, epickich batalii o los wszechświata oraz innych niesamowitości, włączając to romantyzm w relacjach Clark Kent – Lois Lane. Te wszystkie aspekty fabularne pojawiają się co prawda w „For Tomorrow, ale w zupełnie innych konfiguracjach oraz zamyśle. Co więcej, gdy przeczyta się pierwszą część historii, nic praktycznie nie zapowiada ich nadejścia.

Trudno w to uwierzyć, ale jeden z najlepszych komiksów o Supermanie rozpoczyna się w … kościele. Azzarello wita nas rozbudowanym dialogiem między księdzem chorym na raka a wierną, niemającymi do tej pory nic wspólnego z komiksami o wybawicielu z planety Krypton. Superman pojawia się na dobre dopiero w drugiej połowie pierwszego rozdziału i nie zachowuje się jak pewny siebie, entuzjastyczny Amerykanin wyznający prawdę i sprawiedliwość. Wręcz przeciwnie. Jest wyciszony, skupiony. Wyraźnie coś go gryzie i nie daje mu spokoju. A trzeba zaznaczyć, że to dopiero początek. Azzarello sprawdza jeszcze przez długi czas, ile zniesie „przeciętny“ czytelnik przygód Supermana. Im dalej bowiem, tym odważniej. Pomiędzy księdzem a nadludzkim herosem nawiązuje się intrygujący dialog, zahaczający o metafizykę, etykę, a niekiedy kwestie filozoficzne. Konwersacja między postaciami staje się szybko tłem ostatnich poczynań i trosk Supermana – ratunku dla Green Lanterna, konfliktów na Bliskim Wschodzie oraz wyjątkowo osobliwego zjawiska, jakim jest zniknięcie miliona ludzi z Lois Lane włącznie w ciągu ułamka sekundy…

Autor „Spacemana“ nie zamierza iść na kompromisy w późniejszych rozdziałach, konsekwentnie realizując swoją wizję pełną elementów religijnych i utopijnych. Przy okazji portretuje Supermana w taki sposób, ażeby jego kolejne działanie i los były intrygujące dla czytelnika i obchodziły go chociaż na podstawowym poziomie. Dokonuje mimochodem rekonstrukcji jego mitu, chociaż robi to w sposób odmienny od Franka Millera czy Stevena Seagle’a. Przede wszystkim nigdy nie było i nie ma Clarka Kenta. To fasada, kompletnie pusta. Istnieje tylko i wyłącznie Kal-El, któremu superwrażliwe moce nie dają spokoju, uświadamiając go o niemożliwości bycia we wszystkich miejscach jednocześnie.

Ponadto Azzarello postawił go w roli bękarta – Superman jako przedstawiciel wymarłej planety nie widział i nie posiada domu z prawdziwego zdarzenia, nie żyje wśród ludzi wyznających jego wartości i tradycje. Jako obrońca ludzkości odczuwa wobec Ziemian obcość. Na pewnym elementarnym poziomie ani on nie rozumie ludzi, ani ludzie jego. Alienacja i poczucie głębokiej kontemplacji, a wręcz osamotnienia oraz nieufności wobec otoczenia, nie pozwalają mu spokojnie żyć. To bohater przeświadczony o swoich granicach, niemożnościach motywujących do zbudowania swej własnej, małej idylli, gdy nadarzy się taka okazja.

Wysoce utalentowanego scenarzystę wspomaga Jim Lee, rysownik wręcz stworzony do rysowania przygód Supermana. Śmiem twierdzić, że w „For Tomorrow“ przeskoczył sam siebie, pokazując nieznane wcześniej możliwości warsztatu, obróbki komputerowej i eksperymentowania artystyczną formą. Lee odnalazł w tych kadrach złoty środek pomiędzy popcornowym stylem amerykańskim (znanym z „Batman: Hush“) a europejską wrażliwością. Europejską, bowiem jak na komiks amerykański, tła są tutaj wielce wyszczególnione i mają też swoje drugie znaczenie, szczególnie sceny sakralne. Nic w tym dziwnego, gdyż w trakcie rysowania „For Tomorrow“ Lee dużo podróżował po Starym Kontynencie, zwłaszcza po Hiszpanii i Włoszech. Cechy charakterystyczne tamtejszej sztuki komiksowej odczuwalne są w tej historii, choć odbywa się to kosztem drewnianej gestykulacji postaci i pośpiesznego tuszowania w późniejszych rozdziałach.

Krytycy zagraniczni niezbyt pochlebnie wypowiadali się o „For Tomorrow“, gdy historia wychodziła w formie zeszytów. Nie podobały im się napuszona konwencja, filozoficzne dialogi, wlekąca się po omacku fabuła, brak zarysowania celu historii. Niektórzy z nich odważyli się nazwac ten komiks jako spojenie hamletowskich problemów z akcją „Godzilli“. Niewątpliwie „For Tomorrow“ jest wyzwaniem dla czytelników przyzwyczajonych do jednowymiarowych opowieści o Supermanie. Jeżeli jednak pozwolicie się przekonać do tej historii, oddać się jej, pozwolić, by was pochłonęła, to po skończeniu lektury nie będziecie żałować ani minuty przy niej spędzonej. Jest to bowiem niezwykle złożona, rozgrywająca się na wielu poziomach historia z herosem w tle, który wie za dużo i jest zbyt świadomy, by zbawić świat. Najlepiej zresztą jest to przedstawione w jednej z kultowych scen owego komiksu, gdy Superman rozprawia z księdzem o naturze ludzkiej. Gdy ksiądz zamierza przytoczyć znamienną kwestię biblijną: „Jeżeli ktoś jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem.“, Superman wyrzuca pestkę brzoskwini do pobliskiej studni. Zarysowanie tej subtelnej różnicy między Kryptonijczykiem a ludzością w tak oszczędnej formie jest czymś niebywałym. A oglądanie poszczególnych scen w formacie Absolute nadaje komiksowi niesamowitego rozmachu. Niebywałe, choć niełatwe w odbiorze cudo.

Michał Chudoliński

Absolute Superman: For Tommorow”
Zawiera: „Superman“ (vol. 2) #204-215
Data wydania: kwiecień 2009
Wydawnictwo: DC Comics
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Jim Lee
Tusz: Matt Banning – 'Batt’, Eric Basaldua – 'EBAS’, Richard Friend, Sandra Hope, Jim Lee, Danny K. Miki, Trevor Scott, Tim Townsend, Joe B. Weems V, Scott Williams
Okładka: Jim Lee
Kolor: Alex Sinclair
Liternictwo: Rob Leigh, Nick. J. Napolitano
Oprawa: Twarda, dodatkowo pudełko
Papier: kreda
Ilość stron: 340
Cena: $75,00